Polscy siatkarze nie dali rywalom z Turcji żadnych szans. Było widać, że na boisku spotkali się obrońcy tytułu i drużyna, która w Lidze Narodów dopiero debiutuje. Wyrównany był tylko pierwszy set, ale i w nim "Biało-Czerwoni" byli lepsi w końcówce. Pomogły im cztery punktowe bloki - dwa w wykonaniu Mateusza Poręby. W kolejnych partiach środkowy dołożył tym elementem jeszcze jeden punkt. Do tego doszły jeszcze trzy punktowe ataki - Poręba zbijał z 75-procentową skutecznością. Po spotkaniu przyznał, że chętnie atakowałby jeszcze częściej niż cztery piłki, jakie otrzymał od Jana Firleja. "Bardzo jestem zadowolony. Mógł mi tak delikatnie więcej tych piłek zagrać. Widział, że jestem w sztosie, żeby to trzymać. Ale nie mam mu tego za złe, ma swój pomysł gry. Nie wchodzę w to" - z uśmiechem żartował ze współpracy z rozgrywającym Poręba. Mistrz olimpijski przestrzega Nikolę Grbicia. Na to nie można sobie pozwolić Polski środkowy znów dostał szansę od Nikoli Grbicia. "Czas powoli ucieka" 24-letni zawodnik jest jednym z tych siatkarzy, którzy najpierw byli z kadrą w Antalyi, a potem otrzymali powołanie na turniej do Fukuoki. Już w Turcji spisał się bardzo dobrze, wrażenie robiły zwłaszcza jego dynamiczne ataki ze środka. Łącznie w tegorocznej Lidze Narodów zdobył 31 punktów. Poręba w poprzednich sezonach nie był pierwszoplanową postacią w reprezentacji Polski, choć przed dwoma laty zdobył z nią srebrny medal mistrzostw świata w katowickim Spodku. Przed igrzyskami olimpijskimi stara się jednak z całych sił pokazać, że nie odstaje od podstawowych środkowych kadry. Przed Porębą jeszcze dwie szanse na występ w Fukuoce. Polscy siatkarze rozegrają bowiem w Japonii jeszcze dwa spotkania. Oba zapowiadają się wybornie, choć Japończycy najprawdopodobniej przystąpią do spotkania z Polską w nieco osłabionym składzie. Ten mecz zaplanowano na piątek, w sobotę siatkarze Grbicia zakończą turniej klasykiem przeciwko Brazylii.