"Powtórzyła się historia z Tokio" - stwierdził po przegranym półfinale Ligi Narodów Łukasz Kaczmarek, atakujący "Biało-Czerwonych". Reprezentacja Polski po trzech latach od porażki w ćwierćfinale igrzysk olimpijskich znów musiała bowiem pożegnać się z nadziejami na złoty medal po meczu z Francją. Podobnie jak wtedy w Japonii, tak i w półfinale Ligi Narodów w Łodzi rywale wygrali po tie-breaku. I jeszcze raz Francuzom pomogła zmiana rozgrywającego - na boisku, jak w pamiętnym ćwierćfinale w Tokio, z rezerwy pojawił się Antoine Brizard. I znów pomógł odmienić losy meczu. W finale Ligi Narodów z Japonią zagrał już od początku, poprowadził drużynę do złota, a po turnieju odebrał nagrodę dla MVP imprezy. W rozmowie z Interią podkreśla jednak, jak ważna dla drużyny jest jego współpraca z drugim francuskim rozgrywającym Benjaminem Toniutti. Ocenia też siłę reprezentacji Polski. Polscy siatkarze wśród najlepszych w Lidze Narodów. Nagroda MVP dla Francuza Damian Gołąb, Interia: Jak smakuje triumf w Lidze Narodów? Antoine Brizard, rozgrywający reprezentacji Francji: Smakuje bardzo dobrze. Staramy się zachować spokój i pamiętać o najważniejszym celu tego lata, ale to świetna sprawa. Turniej w Łodzi był dla was bardzo wymagający fizycznie? W trzy dni musieliście rozegrać aż 14 setów. - Jeszcze trudniej było pokonać Japończyków. Oni nigdy się nie poddają, kreują mnóstwo kontrataków. Cierpieliśmy, ale wytrzymaliśmy to. Ile znaczy dla was triumf w Lidze Narodów tuż przed igrzyskami w Paryżu? - Chcemy zachować spokój. Dla naszej pewności siebie to ważne, ale cały czas musimy pracować. To był dobry sprawdzian, punkt kontrolny, więc dla nas świetnie. Ale cieszyć się będziemy dopiero na koniec lata, jeśli zdobędziemy medal olimpijski. Francuski siatkarz załamany decyzją trenera. Zgrzyt w drużynie mistrzów olimpijskich Znany siatkarz ma jasne zdanie na temat Polski. "Jeśli tylko uda się..." Po takim sukcesie wyrastacie chyba na głównego faworyta igrzysk? - Zdecydowanie nie. Innym zespołom łatwo będzie teraz nałożyć na nas presję, ale jesteśmy dokładnie w tym samym punkcie, w jakim byliśmy na początku Ligi Narodów. Wróciliśmy na dobry poziom. Wiemy, że byliśmy od niego daleko poprzedniego lata. To więc świetne, że wróciliśmy do gry. Ale wygrać igrzyska może osiem, dziewięć zespołów, będzie ciasno. Został pan wybrany najlepszym zawodnikiem turnieju. Co znaczy dla pana to wyróżnienie? - Nie jest to dla mnie ważne. Zawsze gram dla drużyny. Jestem super szczęśliwy z tego, jak współpracujemy z "Tottim" [Benjaminem Toniuttim - przyp. red.]. I super dumny. W mojej karierze wiele mu zawdzięczam. Jeśli mógłbym się z nim podzielić tą statuetką, to bym to zrobił. Jest niesamowity, zawsze się wspieramy. To wspaniały kolega. W drodze do finału po pięciu setach pokonaliście Polskę. Co pan sądzi o polskiej drużynie? - Nikola Grbić ma trudne zadanie do wykonania, ma mnóstwo świetnych zawodników. Uważam, że Polska to główny faworyt igrzysk olimpijskich, razem z reprezentacją Włoch. To kapitalny zespół. Jeśli tylko uda się poukładać polskich siatkarzy tak, by dobrze ze sobą współpracowali i przy każdym wejściu na boisko coś ze sobą wnosili. Tak było z Bartoszem Bednorzem, który pojawił się na boisku z rezerwy w trakcie półfinału. Wielu zawodników może to zrobić. Polacy będą trudni do pokonania. Czy po triumfie w Lidze Narodów w sezonie olimpijskim jest czas na świętowanie? - Wracamy do naszych rodzin. Liga Narodów to trudne rozgrywki, nie widzieliśmy bliskich od dawna. Wracamy do treningów już w piątek. Odpoczywamy, cieszymy się czasem z rodziną i wracamy do pracy. Rozmawiał Damian Gołąb