Wielu polskich siatkarzy ostrzyło sobie zęby na mecz z Japonią. Nie tylko dlatego, że to przeciwnik z czołówki, brązowy medalista ubiegłorocznej Ligi Narodów. "Biało-Czerwoni" nie mogli się doczekać przede wszystkim gry przy japońskiej publiczności, która reaguje na wydarzenia na boisku nieco inaczej niż polska. I rzeczywiście trybuny na mecz z Polską wypełniły się kibicami. Nikola Grbić po wygranym 3:0 meczu z Turcją zmienił niemal cały skład. Wrócił do niego uwielbiany w Japonii Bartosz Kurek, a także m.in. rozgrywający Marcin Janusz. Motorem napędowym drużyny był jednak zwłaszcza Kamil Semeniuk. Choć w jednej z pierwszych akcji Japończycy zablokowali jego atak, potem szło mu znacznie lepiej. Pomagał w ofensywie, ale i w bloku - gdy wraz z Jakubem Kochanowskim postawił na siatce zaporę rywalom, "Biało-Czerwoni" prowadzili 11:7. Punkt do tej przewagi dołożył Kurek, który wykończył jedną z najdłuższych akcji pierwszego seta. Na blok Kochanowskiego nadział się jeszcze Kento Miyaura, atakujący Japonii, znany m.in. z gry w PSG Stali Nysa. Niczego nie zmienił as serwisowy Akihiro Fukatsu - mistrzowie Europy pilnowali prowadzenia. Sześć punktów zdobył Kurek, tyle samo przyniósł polski blok. "Biało-Czerwoni" wygrali 25:17. Nieoczywisty bohater polskiej kadry. Nikola Grbić dostrzegł w nim potencjał Liga Narodów siatkarzy 2024. Polska pokonała Japonię w świetnym stylu Do meczu z Polską Japończycy przegrali w Lidze Narodów tylko jedno spotkanie - z mistrzami świata z Włoch. Na spotkanie z Polską wystawili jednak skład daleki od najsilniejszego. Z boku kolegom przyglądali się podstawowi przyjmujący, czyli Yuki Ishikawa i Ran Takahashi. Kontuzja wyeliminowała rozgrywającego Masahiro Sekitę. W drugim secie polscy siatkarze również rozpoczęli od prowadzenia. Byli punkt, dwa przed rywalami. Przy dobrym przyjęciu znakomicie funkcjonowały ataki polskiej drużyny środkiem, gdzie nie do zatrzymania byli Kochanowski i Norbert Huber. Japończyków było stać na efektowne akcje, jak wtedy, gdy ich środkowy Larry zablokował atak Kurka. Ale kapitan polskiej kadry po chwili wykończył ważny kontratak. Przewaga "Biało-Czerwonych" rosła, prowadzili już 17:9. Trener Japonii Philippe Blain wykorzystywał przerwy, zmieniał skład, ale Polacy byli niedoścignieni. W końcówce szansę dostał Aleksander Śliwka. I to on atakiem z lewego skrzydła przypieczętował świetny set drużyny Grbicia, która wygrała 25:15. W tym secie polski zespół oddał rywalom po swoich błędach zaledwie dwa punkty. Przyjmujący, który niedawno świętował 29. urodziny, zastąpił Semeniuka i rozpoczął w szóstce trzeciego seta. Japończycy rozpoczęli zaś z nominalnie trzecim rozgrywającym Masakim Oyą. Szybko ponownie na polski blok nadział się Miyaura i mistrzowie Azji przegrywali 1:5. Kiedy rywale się zbliżyli, o powiększenie polskiego prowadzenia zadbał blokiem Janusz. Grbić zaczął zmieniać, szanse dostali kolejni siatkarze. Blain próbował reagować, przy stanie 17:10 dla gości wykorzystał ostatnią przerwę. Polski walec zatrzymał się jednak dopiero przy wyniku 25:20. Grbić przez cały mecz nie poprosił o przerwę. "Biało-Czerwonym" pozostał do rozegrania jeszcze jeden mecz w Fukuoce. Przerwa będzie wyjątkowo krótka - już w sobotę o godz. 8.30 polskiego czasu zmierzą się z Brazylią. Gwiazdor nie gryzł się w język. Najpierw dał popis, potem uderzył w działaczy Japonia: Miyaura, Kai, Larry, Fukatsu, Tomita, Yamauchi - Ogawa (libero) oraz Nishida, Oya, Otsuka, Yamamoto (libero) Polska: Kurek, Huber, Fornal, Janusz, Kochanowski, Semeniuk - Popiwczak (libero) oraz Kaczmarek, Firlej, Śliwka, Bednorz, Kłos, Poręba