Gwiazdor nie gryzł się w język. Najpierw dał popis, potem uderzył w FIVB
Nimir Abdel-Aziz znów jest na ustach siatkarskiego świata. Ale nie tylko za sprawą kapitalnego występu w meczu Ligi Narodów z reprezentacją Kuby. Holenderski atakujący zdobył aż 38 punktów i poprowadził drużynę do zwycięstwa, a po meczu wytoczył działa w kierunku FIVB. "Dwa mecze w niespełna 24 godziny to naprawdę coś złego" - stwierdził siatkarz przed kamerą Volleyballworld TV, czyli telewizji organizatora rozgrywek.

W tym sezonie w Lidze Narodów rywalizuje się nie tylko o medale, ale również o kwalifikację olimpijską. Walczą o nią między innymi Kuba i Holandia, dwie drużyny, które w czwartek spotkały się w Ottawie. I choć Holendrzy są w tej chwili dużo dalej od miejsca dającego kwalifikację niż Kubańczycy, pokonali rywali 3:1 i zabrali im cenne punkty w rankingu FIVB - dokładnie 9,66.
Bohaterem spotkania został Nimir Abdel-Aziz. Holenderski atakujący, który karierę rozpoczynał jako rozgrywający, był nie do zatrzymania. Zdobył aż 38 punktów, z czego 30 atakiem, pięć zagrywką i trzy blokiem. Rozbił blok i defensywę rywali, dzięki czemu Holandia zajmuje w tabeli Ligi Narodów dziewiąte miejsce - tuż za Kubą. Na półmetku rozgrywek wciąż ma więc szansę na grę w turnieju finałowym w Łodzi.
Znany siatkarz nie gryzł się język. Wprost powiedział, co sądzi o kalendarzu rozgrywek
Wyczyn Nimira trafił na czołówki mediów zajmujących się siatkówką, ale uwagę zwrócił także pomeczowy wywiad Holendra. Bohater spotkania został zaproszony przed kamerę Volleyballworld TV, nadawcy organizatora rozgrywek współpracującego z FIVB. Nimir nie zamierzał się jednak gryźć w język i skierował w stronę organizatorów stanowcze słowa.
"To nie jest dobre dla nikogo. Wygraliśmy, jesteśmy szczęśliwi, ale dla mnie to wielki błąd. Powinniśmy mieć czas na odpoczynek i normalne przygotowania. Powinni bardziej się w to wsłuchać. Dwa mecze w niespełna 24 godziny to naprawdę coś złego" - stwierdził siatkarz.
Nimir w ten sposób odniósł się do napiętego terminarza rozgrywek. Odczuła to szczególnie właśnie reprezentacja Holandii. W środę po południu czasu kanadyjskiego grała z Serbią, przegrywając 0:3, by do kolejnego spotkania przystąpić... w czwartek przed południem. W ten sposób rozegrała dwa mecze w niespełna dobę. A jakby tego było mało, kolejne spotkanie z Francją rozegra już w piątek.
Holendrzy nie są zresztą jedyną drużyną, która ma takie problemy. Dwa spotkania w odstępie poniżej 24 godzin muszą rozegrać także Włosi - najpierw z Amerykanami, potem z Kubańczykami. Przed podobnym wyzwaniem stanie w Fukuoce w Japonii reprezentacja Polski, która w piątek o godz. 12.30 czasu polskiego zagra z gospodarzami, by o godz. 8.30 w sobotę zmierzyć się z Brazylią.


