Polskie siatkarki zaserwowały kibicom w czasie turnieju finałowego prawdziwy festiwal skrajnych emocji. Najpierw było zacięte spotkanie z Turczynkami, w którym "Biało-Czerwone" w końcu zdołały pokonać wielkie rywalki na dużej imprezie. Wygrały 3:2 i dostały się do czołowej czwórki, ale nie zdążyły w pełni zregenerować się na półfinał. I w nim, po niespełna dobie od pięciosetowej batalii z Turcją, nie były w stanie postawić się Włoszkom. Po spotkaniu z drużyną z południa Europy można było czuć rozczarowanie, bo Polkom nie udało się podjąć wyrównanej walki z rywalkami. Ale drużyna Stefano Lavariniego jeszcze raz się podniosła. Powtórzyła się historia sprzed roku. Wówczas po porażce 0:3 z Chinkami w półfinale, w meczu o brąz Polska pokonała reprezentację USA. W niedzielę do zwycięstwa potrzebny był tie-break, a Brazylijki postawiły "Biało-Czerwonym" niezwykle wymagające warunki. Do rozstrzygnięcia spotkania potrzebny był tie-break. W nim Polki już dominowały, kapitalnie grały blokiem i ostatecznie wygrały 15:9. Nic więc dziwnego, że tuż po ostatniej akcji na boisku w Bangkoku rozpoczęło się wielkie świętowanie. Polskie siatkarki wygrały bitwę o medal. Kapitalna walka w Lidze Narodów Łzy polskich siatkarek i wielka radość. Stefano Lavarini bawił się z drużyną Na parkiecie swoje kółko radości utworzyły siatkarki, obok w kręgu z radości skakali trenerzy z Lavarinim na czele. W końcu jednak Włoch dostał się "w obroty" siatkarek. Kółka się połączyły, Lavarini przez chwilę był w samym środku, gdzie "klapsami" powitała go środkowa Agnieszka Korneluk. To była radość w najczystszej postaci. Siatkarki i trenerzy padali sobie w objęcia, ale było też miejsce na wzruszenie. Kamery uchwyciły między innymi łzy Aleksandry Szczygłowskiej. Siatkarka PGE Rysic Rzeszów w tym sezonie po raz pierwszy pełni funkcję podstawowej libero kadry i wywiązała się z tego zadania bez zarzutu, pomagając wydatnie również w meczu o brąz. Po spotkaniu był czas na pamiątkowe zdjęcia, ale niedługo siatkarki muszą się pakować, bo wkrótce zaplanowano ich wylot do Polski. Wspomniała o tym w pomeczowym wywiadzie Joanna Wołosz, która zapowiedziała, że Polki zamierzają się "cieszyć i krzyczeć". "Aż mam ciarki. To był niesamowity mecz, jeden z najlepszych w tym sezonie. Zaczęłyśmy to spotkanie z wielką wiarą, że możemy to zrobić. Wiedziałyśmy, co zrobiłyśmy źle w poprzednim spotkaniu z Brazylią. Wiedziałyśmy, że kiedy będziemy grać z większą agresją, możemy ją pokonać" - stwierdziła przed kamerą Volleyballworld TV kapitan kadry.