Polskie siatkarki kapitalnie spisywały się w dwóch pierwszych turniejach tegorocznej Ligi Narodów. W ośmiu spotkaniach odnotowały komplet zwycięstw, tracąc po drodze zaledwie dwa sety. Dzięki temu do zmagań w Hongkongu przystępowały jako liderki rozgrywek, a przed meczem z drugimi Brazylijkami prognozowano, że kibiców czeka zacięte starcie na szczycie. Niestety tak się jednak nie stało - wprawdzie "Biało-Czerwone" wygrały pierwszego seta, ale później zostały rozbite przez rywalki i straciły prowadzenie w tabeli. "Czuję, że trochę nam brakowało do tego, co pokazywałyśmy w dwóch poprzednich turniejach. Mogłyśmy lepiej serwować, ponieważ nasze zagrywki okazywały się za łatwe i nie sprawiały trudności przy rozegraniu" - tłumaczyła po meczu Malwina Smarzek. Atakująca kadry wyraziła również nadzieję, że nasze zawodniczki wkrótce otrzymają szansę rewanżu i ponownie zmierzą się z "Canarinhos". Andrzej Wrona wypunktował decyzję Nikoli Grbicia. "Wytknął" mu jedno Polskie siatkarki już mają awans. "Pomogły" Japonki By otrzymać szansę rewanżu nad Brazylijkami, polskie siatkarki musiały zapewnić sobie awans do turnieju finałowego. A ten mają zagwarantowany, ponieważ dzień po ich starciu z "Canarinhos" doszło do korzystnych rozstrzygnięć w innych spotkaniach. "Biało-Czerwone" po 9 z 12 meczów mają na swoim koncie 24 punkty i zajmują drugie miejsce w tabeli. Awans do turnieju finałowego uzyska z kolei siedem najlepszych ekip, a ósme jest zarezerwowane dla gospodyń zmagań, czyli siatkarek z Tajlandii. Podopieczne Lavariniego, by cieszyć się z awansu, musiały więc liczyć na potknięcia zespołów, które plasują się poza czołową siódemką, a które teoretycznie mogłyby wyprzedzić Polki, gdyby te seryjnie zaczęły przegrywać spotkania. Naszym siatkarkom mogły zagrozić jedynie Holenderki i Kanadyjki, które miały na swoim koncie po 15 punktów. Najpierw na parkiet wyszły "Pomarańczowe", które w turnieju rozgrywanym równolegle w Fukuoce przegrały 0:3 z Amerykankami. Kilka godzin później rozpoczęło się spotkanie Kanadyjek z Japonkami. Gdy zawodniczki z "Kraju Kwitnącej Wiśni" wygrały pierwsze dwa sety stało się jasne, że nawet w przypadku odwrócenia losów spotkania i zwycięstwa 3:2 Kanadyjek, te nie zdołają już zagrozić naszym Polkom, ponieważ za triumf w takim rozmiarze przyznawane są tylko dwa punkty. Kanadyjki ostatecznie wygrały po tie-breaku i mają na swoim koncie 17 punktów. A to oznacza, że na trzy spotkania przed końcem fazy zasadniczej wciąż zajmują ósme miejsce, jednak tracą zaledwie dwa punkty do Amerykanek, które są obecnie szóste. Nikola Grbić zaskoczył kibiców, siatkarz poza kadrą. Teraz prawda wychodzi na jaw