Dwa zwycięstwa w dwóch meczach, komplet punktów i tylko jeden przegrany set - niewielu mogło wyobrazić sobie lepszy początek polskich siatkarek w Lidze Narodów. Zwycięstwa z Tajlandią i Chinami rozbudziły apetyty kibiców, bo drużyna Stefano Lavariniego znów, jak w dwóch poprzednich edycjach rozgrywek, jest w stanie ogrywać zespoły z czołówki. Świetny był zwłaszcza wygrany 3:1 mecz z Chinkami. Ponownie błysnęła w nim Martyna Czyrniańska, do której dołączyła Magdalena Stysiak. Dwie polskie środkowe zdobyły łącznie 29 punktów, znakomicie przyjmowała Aleksandra Szczygłowska - libero kadry "wykręciła" kapitalny wynik tzw. pozytywnego przyjęcia, bo aż 93 procent. Polskie siatkarki oblegane przez kibiców. Czekają na nie od rana Polskie siatkarki dobrze odnalazły się w Pekinie, gdzie rozgrywany jest pierwszy turniej Ligi Narodów. Radzą sobie z upałami - temperatura codziennie przekracza 30 stopni Celsjusza - oraz grą w wielkiej hali. Narodowy Kryty Stadion może pomieścić ponad 18 tysięcy kibiców. Próżno jednak wypatrywać takiej frekwencji. Mecz Polski z Tajlandią na żywo oglądało niespełna 900 widzów, na spotkanie z Chinami wybrało się nieco ponad cztery tysiące kibiców. Mimo to Polki bardzo chwalą miejscowych kibiców. Część chińskich fanów pojawia się na trybunach ze zdjęciami polskich zawodniczek - Czyrniańskiej, Stysiak czy Martyny Łukasik. Prezentami od kibiców chwaliły się też w mediach społecznościowych Olivia Różański i Aleksandra Gryka. "Trzeba powiedzieć, że chińscy kibice nie zawiedli. Jest duże zainteresowanie, jeśli chodzi o nas. Mamy wiele zawodniczek, które grają w największych klubach, to nie powinno dziwić. Można spotkać kibiców kibicujących nam w hali, po przyjeździe z treningów czy z meczów w hotelu" - dodaje Dominika Pierzchała, środkowa reprezentacji Polski. Liga Narodów siatkarek. Mecz Polska - Turcja ważnym sprawdzianem "Biało-Czerwonych" Możliwe więc, że siatkarki Lavariniego będą mogły liczyć na wsparcie fanów również w spotkaniu z Turcją. To ich trzeci przeciwnik w Pekinie i wiele wskazuje na to, że najtrudniejszy. Co prawda trener Daniele Santarelli nie zabrał do Chin największych gwiazd z Ebrar Karakurt i Melissą Vargas na czele, ale i tak jego podopieczne w dwóch pierwszych spotkaniach, podobnie jak Polki, zgarnęły komplet punktów. Z drugiej strony, aktualne mistrzynie Europy są aktualnie w rankingu FIVB tuż za Polską, która awansowała na trzecie miejsce zestawienia. "Dalej uważam, że mamy dużo rezerw i każda z nas potrafi grać jeszcze lepiej. Mam nadzieję, że to pokażemy w tych najważniejszych momentach. Jest kilka dziewczyn, które jeszcze do nas wrócą, i myślę, że one uzupełnią brakujące elementy. Ale każda, która tutaj jest, daje z siebie maksa, i myślę, że to jest w tym momencie najważniejsze" - przekonuje Szczygłowska. Mecz Polska - Turcja w sobotę o godz. 9. Transmisja w Polsacie Sport 1, relacja "na żywo" w Interia Sport. Dzień później, na zakończenie turnieju, Polki zagrają jeszcze w Pekinie z Belgią.