Piątkowe spotkanie z Turcją było kapitalnym widowiskiem, ale w sobotę nie udało się tego powtórzyć. Polskie siatkarki tym razem były głównie tłem dla świetnie grających rywalek. Losów rywalizacji nie dały rady odwrócić rezerwowe. Ale świetną Ligę Narodów Polki wciąż mogą spuentować medalem, powtarzając sukces sprzed roku. Przed meczem z Włoszkami trener Stefano Lavarini zdecydował się na jedną zmianę. Po świetnym meczu z Turcją do podstawowej szóstki wskoczyła przyjmująca Martyna Czyrniańska. Tyle że niespełna 21-letnia siatkarka rozpoczęła spotkanie nie najlepiej, miała problemy w ataku, i szybko zastąpiła ją Olivia Różański. Włoszki prowadziły już wówczas 8:5. Szybko aż trzy punkty blokiem zdobyła rozgrywająca rywalek Alessia Orro. Kiedy Włoszki prowadziły pięcioma punktami, Lavarini wykorzystał drugą przerwę. Ale tym razem, w przeciwieństwie do ćwierćfinału, pozytywnej reakcji nie było. Przy zagrywkach Paoli Egonu rywalki prowadziły już 20:13. Wtedy Polki jeszcze się zerwały, zmniejszyły stratę do trzech punktów, ale ich pogoń wstrzymały kolejne autowe ataki. Włoszki wygrały 25:18, w ostatniej akcji blokując atak Czyrniańskiej, która wróciła na boisko. Stefano Lavarini podjął decyzję. Dla gwiazdy jest jeszcze nadzieja Włoska gwiazda nie do zatrzymania. Polki miały problem w ataku Ostatnie miesiące rywalizacji z Włoszkami to dla polskich siatkarek niemal bez wyjątku dobre wspomnienia. Najważniejsze było jesienne zwycięstwo w kwalifikacjach olimpijskich, ale i w tym sezonie właśnie wygrana 3:0 z Włochami zapoczątkowała fantastyczną serię "Biało-Czerwonych" w Lidze Narodów. Tyle że w obu tych meczach nie występowała Egonu, największa gwiazda włoskiej kadry. Przed rokiem nie stawiał na nią trener Davide Mazzanti, na początku tego sezonu dostała od Julio Velasco czas na odpoczynek po grze w klubie. Już w pierwszym secie sobotniego spotkania Egonu zdobyła osiem punktów. Na drugiego Lavarini posłał Natalię Mędrzyk, która zastąpiła Czyrniańską. Musiał szukać nowych rozwiązań, bo lewe skrzydło Polek, czyli Czyrniańska do spółki z Martyną Łukasik, skończyły tylko 2 z 16 ataków. Włoszki znów od początku prowadziły, ale po ataku Magdaleny Stysiak był remis 8:8. Tyle że rywalki wygrały trzy kolejne akcje. Polskie siatkarki próbowały ryzykować, ale popełniały błędy. Zdarzały się też problemy z asekuracją. Kiedy Egonu wykończyła kontratak, włoska drużyna prowadziła już 17:12. A do tego spustoszenie po polskiej stronie siały jeszcze zagrywki rywalek. "Problemy leżą po naszej stronie" - podkreślał w czasie przerw Lavarini. Promykiem optymizmu mogły być sprytne ataki Mędrzyk, ale to było za mało, by pokonać Włoszki. Przed końcem seta pojawiło się jeszcze zamieszanie z protokołem i długa przerwa, ale reprezentacja Włoch wygrała pewnie 25:17. Kluczowa zawodniczka zniknęła z kadry siatkarek. Wraca już w nowej rzeczywistości Lavarini zmienił nawet kapitan drużyny. Ale finału dla Polek nie będzie Trzeci set to kolejne zmiany w polskim zespole. Na środku pojawiła się Klaudia Alagierska, która zastąpiła Agnieszkę Korneluk. Początek był wyrównany, ale Włoszki wygrywały niemal wszystkie przedłużone akcje. Po autowym ataku Stysiak Włoszki prowadziły dwoma punktami, przy stanie 10:7 dla rywalek Lavarini przerwał grę i podniesionym głosem mobilizował drużynę. Przewaga rywalek sięgnęła pięciu punktów, trener zdecydował się zmienić rozgrywającą - Joannę Wołosz zastąpiła Katarzyna Wenerska. Nawet zmiana kapitan drużyny nie pomogła jednak Polkom. Przy wyniku 10:18 Lavarini wykorzystał ostatni czas na żądanie. Włoszki rozbiły polski zespół 25:11 i to one wystąpią w finale rozgrywek. W niedzielę Polki zagrają o trzecie miejsce i powtórkę wyczynu sprzed roku. Ich rywalki wyłoni drugi półfinał, w którym Brazylia zagra z Japonią. Włochy: Egonu, Danesi, Sylla, Orro, Fahr, Bosetti - De Gennaro (libero) oraz Degradi, Antropova, Giovannini Polska: Stysiak, Korneluk, Łukasik, Wołosz, Jurczyk, Czyrniańska - Szczygłowska (libero) oraz Różański, Smarzek, Wenerska, Mędrzyk