Nazwisko Natalii Mędrzyk było jednym z największych zaskoczeń na liście powołanych do szerokiej kadry na startujący sezon reprezentacyjny. 32-letnia przyjmująca kilka lat temu była co prawda podporą kadry, ale w dwóch pierwszych sezonach pracy Stefano Lavariniego nie była powoływana do drużyny narodowej. W pierwszym roku kadencji Włocha było to zresztą niemożliwe. Siatkarka zdecydowała się bowiem na urodzenie dziecka. Na świat przyszedł jej synek Staś, a szczęśliwa mama wróciła do treningów dopiero pod koniec 2022 r. W tym sezonie była już jednak ważną zawodniczką mistrza Polski, Grupy Azoty Chemika Police, co zauważył Lavarini. "Jestem raczej powściągliwą osobą, więc ten powrót przeżywam z chłodną głową. Miałam różne przygody, również operację, potem zrobiłam sobie przerwę. Dopiero teraz przyszedł czas na mnie. Bardzo się cieszę, że tutaj jestem, choć trochę było to dla mnie zaskoczeniem" - przyznaje Mędrzyk w rozmowie z Interią. Wielka szansa dla polskiej siatkarki. To ona ma zastąpić gwiazdę kadry Reprezentacja Polski zdecydowanie mocniejsza? "Poziom zawodniczek diametralnie wzrósł" Doświadczonej przyjmującej nie było w reprezentacji od czterech lat. Wcześniej była ważną zawodniczką reprezentacji prowadzonej przez Jacka Nawrockiego, poprzednika Lavariniego. Po raz ostatni wystąpiła w drużynie narodowej na początku 2020 r., w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich. Wówczas jednak "Biało-Czerwone" przegrały w półfinale z Turcją i musiały pożegnać się z olimpijskimi marzeniami. Dziś większość zawodniczek, które brały udział w tamtym turnieju, znów jest w reprezentacji Polski. Nie wszystkie odgrywają w niej jednak pierwszoplanową rolę. Pod wodzą Lavariniego zespół wykonał jednak wyraźny krok do przodu. Stefano Lavarini zaskoczył Natalię Mędrzyk. "Nie wyglądał na takiego" Ten wyższy poziom reprezentacji Polski w poprzednim sezonie przełożył się na medalową zdobycz. Najpierw drużyna Lavariniego sięgnęła po brązowy medal Ligi Narodów, potem wywalczyła kwalifikację na igrzyska olimpijskie. Po czterech latach Mędrzyk może więc spełnić marzenie, którego nie udało się zrealizować z trenerem Nawrockim. Pierwsze tygodnie sezonu reprezentacyjnego pokazują, że Lavarini poważnie traktuje jej kandydaturę w walce o bilety do Paryża. Mędrzyk dostała szansę w obu sparingach z Holandią i pokazała się z niezłej strony. Włoch zabrał ją też do Antalyi, gdzie "Biało-Czerwone" rozegrają pierwszy turniej Ligi Narodów. Do tego kłopoty mają ważne przyjmujące z ubiegłego sezonu. Przeciążeniowy uraz stopy po rozgrywkach klubowych leczy Monika Fedusio, z kolei Martyna Czyrniańska z powodu problemów z mięśniami brzucha niemal nie grała w Eczacibasi Stambuł. Pod ich nieobecność - obie nie pojechały do Turcji - Mędrzyk może mieć więcej szans na grę i przekonanie do siebie selekcjonera. "Oczywiście, że jest wiara, że uda się dostać do kadry na igrzyska. Gdyby jej nie było, nie byłoby sensu codziennie ciężko pracować. Każda z nas o to walczy. Ja jestem gotowa na wszystko" - podkreśla Mędrzyk. Dla niej kilkanaście dni na zgrupowaniu reprezentacji było pierwszym kontaktem z Lavarinim. Doświadczona przyjmująca chwali selekcjonera, przyznaje jednak, że jedna rzecz dotycząca Włocha była dla niej niespodzianką. "Po dwóch tygodniach jedyne, co mnie zaskoczyło, to że lubi tak często żartować. Dla mnie nie wyglądał na tego, który lubi to robić. Natomiast jego praca - spodziewałam się tego, co robimy. Na razie wszystko bardzo pozytywnie" - mówi Mędrzyk. Pierwszą szansę na występ w Lidze Narodów przyjmująca będzie mieć już we wtorek. O godz. 19 Polska zagra z Włochami. Transmisja spotkania w Polsacie Sport 2.