Historia Martyny Czyrniańskiej w reprezentacji Polski jest przeplatana kapitalnymi występami i problemami ze zdrowiem. Uważana za wielki talent przyjmująca dopiero w październiku skończy 21 lat, ale z powodu kłopotów zdrowotnych przegapiła już mistrzostwa świata i mistrzostwa Europy. W poprzednim sezonie zdążyła wykurować się na kwalifikacje olimpijskie w Łodzi, gdzie w kluczowych meczach pokazała się ze świetnej strony, zastępując Olivię Różański. Potem Czyrniańska przez problemy ze zdrowiem straciła jednak niemal cały sezon w klubie. Trafiła do jednego z tureckich potentatów, Eczacibasi Stambuł, ale zamiast walczyć o miejsce w składzie walczyła z problemami z mięśniami brzucha. Podobnie było na początku sezonu reprezentacyjnego. Młoda przyjmująca nie wystąpiła w sparingach z Holandią ani w pierwszym turnieju Ligi Narodów w Antalyi. Poleciała na drugo, w Arlington, ale jeszcze przed pierwszym meczem gruchnęła informacja, że w USA też nie zagra. Powodem znów były mięśnie brzucha. Przykra diagnoza na temat polskiej siatkarki. "Osobiście nie wierzę" Polska siatkarka w końcu pomaga kadrze. Zaczęło się obiecująco Kiedy już przyjmująca pojawia się na boisku, pokazuje, że drużynie Stefano Lavariniego może się przydać. Choć przez rok niemal nie grała, już jej pierwsze wejście w meczu z Brazylią było co najmniej obiecujące. Pojawiła się na boisku w czasie pierwszego seta i kolejne rozpoczynała już w pierwszej szóstce. Zdobyła 12 punktów, pod tym względem w polskiej drużynie ustępując jedynie Magdalenie Stysiak. Świetnie spisywała się w polu zagrywki. I choć "Biało-Czerwone" przegrały z Brazylią 1:3 i straciły prowadzenie w Lidze Narodów, Czyrniańska zdecydowanie mogła zapisać ten występ na plus. W piątkowym, wygranym 3:0 meczu z Dominikaną jej występ był krótszy, pojawiła się na boisku tylko w pierwszym secie, zdobywając jeden punkt. - Nie jestem jeszcze w swojej najwyższej formie, ale dzień po dniu, krok po kroku dążę do tego celu. I będę się tylko wspinać, nie będzie kroków w tył, bo nie ma na to czasu. Będę robić wszystko, by wstrzelić się z formą na igrzyska i pomóc drużynie, jak tylko mogę - podkreśla Czyrniańska. Niecodzienna sytuacja w meczu siatkarek. Dwie kartki dla "Biało-Czerwonych" Na Martynę Czyrniańską warto czekać. "Porównałbym ją do Leona" O miejsce wśród przyjmujących trzeba w tym sezonie mocno walczyć, bo hierarchia w zespole Lavariniego nieco się zmieniła. W Antalyi i Arlington znakomicie spisywała się wracająca do kadry po przerwie macierzyńskiej Natalia Mędrzyk. Niepodważalną pozycję w zespole ma Martyna Łukasik, do gry po problemach ze zdrowiem wraca Olivia Różański. A jest jeszcze Monika Fedusio, która czeka na swoją pierwszą szansę w Hongkongu. Eksperci przekonują jednak, że na Czyrniańską w najwyższej formie warto czekać. Jakub Bednaruk, były siatkarz i trener, w studiu Polsatu Sport ustawił przyjmującą w jednym rzędzie z gwiazdą męskiej reprezentacji Polski. - Porównałbym Czyrniańską do Leona w kadrze mężczyzn. Oboje w poprzednim sezonie nie grali zbyt dużo. Ale możesz wygrać coś wielkiego, jeżeli masz Czyrniańską albo Leona nawet przez pół meczu na boisku. Dodają coś ekstra. Jeżeli więc ta dziewczyna nie czuje bólu, jest pewna, cieszmy się, bo może dużo nam pomóc - przekonuje Bednaruk. Czyrniańska czeka na swoją pierwszą szansę w podstawowym składzie. Być może dostanie ją już w sobotę w meczu z Tajlandią - to będzie trzecie spotkanie "Biało-Czerwonych" w trakcie turnieju w Hongkongu. Początek meczu o godz. 11, relacja tekstowa "na żywo" w Interii, transmisja w Polsacie Sport.