Japonia, która jest rewelacją tegorocznej Ligi Narodów, nie wystraszyła się mistrzów świata Włochów. Azjaci podeszli do meczu kompletnie bez respektu dla utytułowanego rywala. Podobnie jak w meczu półfinałowym z Polską, rzucili się na przeciwnika w pierwszym secie. Ogromną krzywdę wyrządzał Włochom Kento Miyaura, którego bomby z zagrywki siały popłoch po drugiej stronie siatki. To właśnie ten zawodnik zastąpił we sobotnim i niedzielnym meczu kontuzjowanego gwiazdora Yuji Nishidę. Jak zastąpić gwiazdę reprezentacji? Polski siatkarz znów ma uciszyć krytyków Japoński tajfun znowu zadziałał Zawodnicy Philippe'a Blaina nie mieli wiele do powiedzenia w grze blokiem, ale za to w ataku trudno było ich powstrzymać. Problemy mieli tylko wtedy, gdy Włosi zaczęli mocniej "kopać" z zagrywki. Imponowali za to, co zresztą jest już tradycją, znakomitymi obronami. Przez dużą część drugiego seta ton wydarzeniom na boisku nadawali Włosi. Mistrzowie świata lepiej przyjmowali i cały czas mieli miażdżącą przewagę w grze blokiem punktowym. W pewnym momencie prowadzili już czterema punktami (10:6). Japończycy nie załamywali się jednak i swoją determinacją oraz dzięki bombom Miyaury z zagrywki doprowadzili do wyrównania 11:11. To był też fragment meczu, w którym mistrzowie świata popełnili wiele błędów. Włosi znowu jednak odskoczyli i wydawało się, że doprowadzą do wyrównania w setach. Prowadzili już bowiem 21:18. Końcówka seta to był jednak popis Japończyków. Rozjuszeni Włosi zaczęli gonić To mocno rozjuszyło Włochów. Z kolei Japończycy jakby stanęli. Już nie zagrywali tak mocno, co znacznie ułatwiało sprawę mistrzom świata. Simone Gianelli dzięki lepszemu przyjęciu mógł czarować na siatce. Dużo dała też mocna zagrywka. W końcu zawodnicy Ferdinando de Giorgiego przestali popełniać aż tak dużo błędów. Włosi poczuli krew i choć początek czwartego seta był niezły w wykonaniu Japończyków (zanotowali nawet pierwszy blok punktowy w meczu), to jednak szybko mistrzowie świata wskoczyli na wysokie obroty. Wyraźnie poprawili grę w ataku, nie dając Azjatom zbyt wielu szans na dobrą obronę, a do tego rywale zaczęli popełniać znacznie więcej błędów. To wszystko nie mogło się skończyć inaczej, jak wysoką wygraną De Giorgiego w czwartym secie. Sukces wyczekiwany od 46 lat W tie-breaku Japończycy znowu złapali swój rytm. Mało tego. Wspięli się na wyżyny, bo potrafili blokiem zdobywać punkty seriami, choć przez cały mecz udało im się to tylko raz. Wypracowali przewagę, której mistrzowie świata nie byli już w stanie zniwelować. Japończycy wygrali tie-breaka, zdobyli brązowy medal Ligi Narodów i tym samym zanotowali największy sukces od lat 70. ubiegłego wieku. W 1977 roku zajęli drugie miejsce w Pucharze Świata. Na tak duży sukces czekali zatem 46 lat. Wszystko, co powinieneś wiedzieć o siatkarskiej reprezentacji Japonii Japonia - Włochy 3:2 (25:18, 25:23, 17:25, 17:25, 15:9) Japonia: Masahiro Sekita, Taisihi Onodera (3 pkt.), Kento Miyaura (20), Akihiro Yamauchi (10), Ran Takahashi (12), Yuki Ishikawa (21), Tomohiro Yamamoto (libero) oraz Tatsunori Otsuka (1), Hiroto Nishiyama, Motoki Eiro, Kentaro Takahashi. Włochy: Simone Gianelli (8), Alessandro Michieletto (16), Gianluca Galassi (9), Daniele Lavia (14), Yuri Romano (15), Roberto Russo (11), Fabio Balaso (libero) oraz Tommaso Rinaldi. Sędziowali: Juraj Mokry (Słowacja) i Lisu Gerardo Macias (Meksyk). Widzów: 6996. Przebieg meczu: I set: 5:3, 10:6, 15:9, 20:15, 25:18.II set: 2:5, 6:10, 13:15, 18:20, 25:23.III set: 4:5, 5:10, 8:15, 12:20, 17:25.IV set: 5:4, 6:10, 10:15, 11:20, 17:25.V set: 5:3, 10:4, 15:9. Z Ergo Areny - Tomasz Kalemba, Interia Sport Czas wyrównać rachunki. Polscy siatkarze powalczą o historyczny triumf