Japonia to dawna siatkarska potęga, która jednak w ostatnich latach zupełnie nie potrafiła nawiązać do swoich sukcesów. Teraz jednak drużyna się odradza i jest jedną z rewelacji tegorocznego sezonu Ligi Narodów. W półfinale zmierzy się z Polską. Faworytami będą gospodarze, którzy ostatnio mają na ten zespół patent. Japończycy mają swoje silne strony, ale nie brak im też słabości, które Polacy powinni wykorzystać. Fenomen z japońskiej anime. Rywali Polaków obserwują miliony Japonia bez planu "B"? Japończycy w ostatnich miesiącach poczynili spore postępy, w dużej mierze dzięki temu, że kilku z nich wyjechało do zagranicznych klubów, a także pracy francuskiego trenera Philippa Blaina. Jak zauważa Oskar Kaczmarczyk, były trener i uznany siatkarski statystyk, to szkoleniowiec, który mocno zmienił grę japońskiej drużyny. "Jeszcze jakiś czas temu Japończycy w ogóle nie kiwali. Po prostu nie uznawali tego. A teraz jest inaczej: stali się taką azjatycką wersją Francji. Wszystko spina się w całość, dlatego są coraz mocniejsi. To zespół, który może jeszcze nie wygrywa turniejów, ale jest uwielbiany przez ludzi, bo dostarcza emocji, pokazując genialną obronę i świetną technikę" - powiedział w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Jednak zdaniem Kaczmarczyka, to ekipa, która Polakom zwyczajnie "leży", co pokazało ostatnie starcie z Japonią, wygrane przez "Biało-Czerwonych" 3:0 na zakończenie 6. tygodnia Ligi Narodów. Jeśli jego przewidywania się sprawdzą, w Gdańsku powinniśmy oglądać kolejne zwycięstwo reprezentacji prowadzonej przez Nikolę Grbicia i upragniony awans do finału. Szykuje się prawdzie święto siatkówki w Trójmieście, a to przecież nie ostatnia impreza w tym roku w naszym kraju. Mistrz świata nie zazdrości. "Grbić ma twardy orzech do zgryzienia"