Katarzyna Wenerska przez wiele lat grał na zapleczu siatkarskiej ekstraklasy. Na ten najwyższy poziom trafiła dosyć późno, ale już po pierwszym sezonie gry trafiła do reprezentacji Polski. Została wówczas powołana w trybie awaryjnym przez Jacka Nawrockiego. Największy wpływ na jej dalszą karierę miał jednak - jaka sama przyznała - Stephane Antiga. To on ściągnął Wenerską do Developresu Rzeszów. Tam rozgrywająca rozwinęła skrzydła. Miała możliwość występów w Lidze Mistrzów. Prezes PZPS rozpętał burzę. Siatkarki tonowały nastroje Nowa gwiazda polskiej kadry. Została rzucona na głęboką wodę Do tej pory w reprezentacji Polski grała epizody. Teraz została jedną z głównych aktorek. Tomasz Kalemba, Interia Sport: Jaka jest tajemnica sukcesu waszej kadry, bo przecież na takie wyniki czekaliśmy dziesięciolecia? Katarzyna Wenerska: - Trudno powiedzieć, ale myślę, że po prostu stałyśmy się prawdziwym zespołem. W ubiegłym roku Liga Narodów nam nie wypaliła, ale potem przyszły udane mistrzostwa świata. I one chyba były dla nas takim kopniakiem. Uwierzyłyśmy wówczas w to, że możemy grać na równi z najlepszymi. I w tym roku to zaprocentowało brązem Ligi Narodów. Rzeczywiście w ubiegłym roku dotknęłyście tych najlepszych, ale w tym roku stałyście już ich postrachem? - No tak. I mam nadzieję, że to zostanie z nami jak najdłużej, bo w tym sezonie mamy jeszcze o co walczyć, a ten medal jest - mam taką nadzieję - dobrym początkiem. Dla pani to życiowy sukces i wielka chwila. Pod nieobecność Joanny Wołosz, godnie ją zastąpiła. To był też pierwszy tak duży turniej dla pani, w którym prowadziła pani grę kadry. - Rzeczywiście. Aśka bardzo dobrze prowadziła naszą grę w ubiegłym sezonie. Nie było zatem takiej potrzeby, bym grała nieco więcej. W tym roku zostałam jednak rzucona ba głęboką wodę. Cieszę się jednak, że udało mi się podołać temu wyzwaniu. Wejść w buty Asi Wołosz na pewno nie jest łatwo. Tym bardziej cieszy ten medal. Wspólna praca na zgrupowaniach jeszcze w ubiegłym sezonie z jedną z najlepszych rozgrywających świata pomogła pani, czy raczej tak doskonałą dyspozycję wypracowała pani w klubie? - Wszystko to ma ze sobą związek. W kadrze pracuję przecież ze znakomitym sztabem i najlepszymi zawodniczkami w Polsce. To musi przynosić efekty. To ma też duży wpływ na to, jak ta gra później wygląda. Oczywiście to jest też ciężka praca w klubie. Katarzyna Wenerska o grze w reprezentacji Polski mogła tylko pomarzyć Jeszcze kilka lat temu o tym, by wywalczyć medal światowej imprezy z kadrą, mogła pani tylko pomarzyć? - To prawda. Grałam przecież w Świeciu na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. Mogłam tylko pomarzyć o grze w reprezentacji, nie mówiąc o medalach takich imprez. Tym bardziej cieszę się, że jestem w takim miejscu. Kto pani pomógł dotrzeć do tego miejsca? - Po pierwszym sezonie gry w Tauron Lidze wypatrzył mnie trener Stephane Antiga. Tak naprawdę ten mój sportowy awans zaczął się właśnie od tego szkoleniowca. Potem przyszło powołanie do kadry od trenera Jacka Nawrockiego i wtedy wszystko poszło. Największe wsparcie mam od rodziny. Są dla mnie bardzo ważni. To oni mi najwięcej pomagają w tych najtrudniejszych momentach, bo wiadomo, że życie sportowca nie jest usłane tylko sukcesami. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Przed kadrą teraz mistrzostwa Europy, a potem kwalifikacje olimpijskie. Wybiegacie już myślami do tych zawodów? - Nie mam zbyt wiele czasu, bo zaraz są mistrzostwa Europy, a tuż po nich kwalifikacje olimpijskie. Dla nas wywalczenie awansu na igrzyska jest priorytetem. Mam nadzieję, że ten sukces w Lidze Narodów da nam jeszcze większy luz w grze i najlepsze ekipy na świecie będą musiały na nas uważać. Lepiej nie mogłyśmy zacząć sezonu reprezentacyjnego. Tyle że teraz wzrosną wobec was oczekiwania kibiców? - Na pewno teraz będzie inaczej i rzeczywiście oczekiwania kibiców będą większe. Wierzę jednak w to, że sobie z tym poradzimy. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport Kibice przywitali polskie siatkarki. Piękny gest Marii Stenzel