Francuzi rozpoczęli tegoroczną Ligę Narodów od porażki z Polską. Potem pokonali reprezentację Chin, ale z pierwszego turnieju w Nagoi wyjechali tylko z jednym zwycięstwem w czterech spotkaniach. To postawiło ich w trudnej sytuacji przed kolejnymi meczami fazy zasadniczej. Co prawda drugi turniej rozgrywali u siebie, w świeżo otwartej hali w Orleanie, ale i tam nie było im łatwo - wygrali tylko dwa z czterech spotkań, z Kubą i Kanadą. O awans do finałowej ósemki musieli więc walczyć w ostatnim tygodniu fazy zasadniczej. Dopiero tam poszło im znacznie lepiej, w czterech spotkaniach zanotowali tylko jedną porażkę - z Amerykanami. Rzutem na taśmę awansowali na ósme miejsce w tabeli, tyle że to oznaczało starcie w ćwierćfinale ze zwycięzcami pierwszej fazy Ligi Narodów, którymi byli właśnie siatkarze USA. Wielkie wzmocnienie rywali Polaków. Grbić musi znaleźć na niego sposób Francuzi pozwolili sobie na luksus w Lidze Narodów. I przeżyli wielkie rozczarowanie Tyle że z grą wśród najlepszych pożegnali się jako pierwsi. Francuzom udało się nawiązać walkę z Amerykanami po dwóch przegranych setach, ale w tie-breaku przegrali wyraźnie, 9:15. Obrońcy tytułu sprzed roku potknęli się już na pierwszej przeszkodzie. - To wielkie rozczarowanie - przyznaje Brizard. - Rozegraliśmy tu świetny mecz i szkoda, że nie zakwalifikowaliśmy się do półfinału. Amerykanie w ten sposób zrewanżowali się Francuzom za porażkę sprzed roku. Wówczas, w finale Ligi Narodów w Bolonii, to właśnie mistrzowie olimpijscy z Tokio zwyciężyli po tie-breaku. W roli obrońców tytułu spisali się jednak znacznie poniżej oczekiwań. Porażka była dla nich tym boleśniejsza, że w przeciwieństwie do Polaków, Włochów czy innych czołowych drużyn z Europy, nie będą rywalizować w kwalifikacjach olimpijskich. Jako gospodarze mają zapewniony start w igrzyskach i tego lata wystąpią jeszcze jedynie w mistrzostwach Europy. - Daliśmy odpocząć zawodnikom, którzy nie mieli na to czasu od trzech, czterech lat, a bardzo tego potrzebowali. To było konieczne - to był luksus, z którego mogliśmy skorzystać - komentuje Loic Gelier, asystent trenera Francuzów Andrei Gianiego, cytowany przez oficjalną stronę francuskiej federacji. Amerykanie zagrają w meczu o finał z Włochami. W drugiej połowie turniejowej “drabinki" pozostają jeszcze cztery zespoły: Polska, Brazylia, Japonia i Słowenia. Brizard nie chce jednak wskazać faworyta do końcowego triumfu. - Poziom zawodów jest super wysoki. Widzę kilka zespołów, które mogą wygrać. Nie ma tu dla mnie zdecydowanego faworyta - podkreśla. Z Gdańska Damian Gołąb Nokaut w ćwierćfinale Ligi Narodów. Klasa mistrzów świata i Europy