Praca Stefano Lavariniego, który objął reprezentację Polski na początku 2022 roku, zaczęła przynosić efekty. Zespół prowadzony przez włoskiego szkoleniowca rewelacyjnie spisuje się w tegorocznej Lidze Narodów, notując zwycięstwo za zwycięstwem. "Biało-Czerwone" najpierw w tureckiej Antalyi ograły Kanadę, Włochy, Tajlandię i Serbię, a po przenosinach do Hongkongu pokonały Dominikanę i Turcję. Ich imponującą serię dość niespodziewanie przegrały Holenderki, które wcześniej spisywały się poniżej oczekiwań. Zawodniczki Oranje w meczu z Polkami wspięły się jednak na wyżyny możliwości i zamknęły spotkanie w trzech setach. Podopieczne Lavariniego szybko wróciły do wygrywania - już następnego dnia rozbiły Chinki (3:0) i ponownie zasiadły na fotelu liderek Ligi Narodów, wyprzedzając takie potęgi jak Brazylia, Stany Zjednoczone, Turcja czy wspomniane Chiny. Polki odnotowały awans także w rankingu FIVB, gdzie (stan na sobotę 17 czerwca) zgromadziły już 307,90 pkt, co daje im siódme miejsce w zestawieniu. Polskim siatkarkom puściły hamulce. Miały ważny powód. "Jak ich nie uwielbiać?" Wyżej od "Biało-Czerwonych" plasują się tylko Turczynki, Serbki, Chinki, Włoszki oraz Amerykanki i Brazylijki, które mają około 10 pkt przewagi nad reprezentantkami Stanów Zjednoczonych. Polskie siatkarki z awansem w rankingu FIVB. Duży sukces "Biało-Czerwonych" Polki i tak mają powody do zadowolenia, ponieważ po raz pierwszy od 12 lat znalazły się tak wysoko w zestawieniu FIVB. To efekt kolejnych zwycięstw w Lidze Narodów (przed startem turnieju "Biało-Czerwone" zajmowały 10. miejsce), szczególnie z wyżej notowanymi rywalkami, ponieważ to właśnie takie wygrane wymiernie wpływają na pozycję drużyn w światowym rankingu. Lokata w zestawieniu może mieć z kolei wpływ na walkę o awans na igrzyska, ponieważ przepustkę na turniej olimpijski w Paryżu otrzymają pojedynczy przedstawiciele każdego kontynentu, o ile wcześniej nie wywalczą awansu podczas turniejów kwalifikacyjnych. Polki są obecnie czwartą siłą w Europie (po Włoszkach, Serbkach i Turczynkach), a Stefano Lavarini w rozmowie ze Sport.pl nie ukrywał, że regularnie sprawdza pozycję swoich podopiecznych. Nie robi jednak tego z myślą o walce o przepustkę na igrzyska. Problem w tym, że system przyznawania punktów do rankingu jest dość kuriozalny, co niedawno przyznał Nikola Grbić. Za zwycięstwa z niżej notowanymi rywalami dostaje się mało punktów (np. polscy siatkarze za dwie wygrane otrzymali po 0,01 pkt), z kolei za porażki z tego typu przeciwnikami można stracić nawet kilkanaście "oczek". Stefano Lavarini był w szoku, jego reakcja mówi wszystko. "Co ona zrobiła?" - Co do samego działania systemu - jest trochę dziwny. Choćby wykluczona Rosja, która zachowała stan punktów sprzed dwóch lat. Wychodzi, że lepiej nie grać w ogóle, bo przynamniej się nie straci - stwierdził Lavarini.