Turniej w Korei Południowej jest ostatnim w trakcie fazy interkontynentalnej tegorocznej rywalizacji pań w Lidze Narodów. Zawodniczki Stefano Lavariniego jak na razie są absolutną rewelacją rozgrywek. W turniejach w Antalyi i Hongkongu wygrywały kolejno z Kanadą, Włochami, Tajlandią, Serbią, Dominikaną, Turcją i Chinami. Jedynie Holenderki były w stanie poradzić sobie z "Biało-Czerwonymi". Bilans 7 zwycięstw i 1 porażki daje jak na razie Polkom prowadzenie w ogólnej tabeli Ligi Narodów, a na początek zmagań w Suwon czekał nas absolutny hit, bo rywalkami naszej reprezentacji były wiceliderki tabeli, Amerykanki. Malwina Smarzek dzieli się ważną wiadomością. Włosi mieli rację Koncertowy początek Polek Pierwsza partia zaczęła się od wyrównanej gry i taki stan rzeczy trwał mniej więcej do wyniku 10:10, ale potem rozpoczął się festiwal naszego zespołu. Od tamtego momentu Polki zaczęły stopniowo uciekać rywalkom, w pewnym momencie zyskując nawet pięciopunktową przewagę. Amerykanki następnie odrobiły część strat i wydawało się, że końcówka seta również może być na styku, wtedy jednak świetnie podziałały polskie zmiany. Julia Nowicka dała świetną zadaniową zmianę i w duecie z Agnieszką Korneluk znów odbudowały przewagę naszego zespołu, pozwalając ostatecznie na dosyć spokojne zwycięstwo 25:17. W drugiej partii Amerykanki zaczęły lepiej pracować blokiem, o czym przekonały się Stysiak Łukasik czy Różański, w efekcie od początkowych jej etapów rywalki zbudowały i jakiś czas utrzymywały dwupunktową przewagę, jeszcze ją nawet nadbudowując po asie serwisowym Cook, który zmusił Lavariniego do wzięcia czasu. Przerwa jednak nie odmieniła tej partii, w której rywalki pewnie zmierzały po wyrównanie. Wciąż dobrze pracował u nich blok, do tego doszła także odpowiednia asekuracja w obronie i trafne decyzje podejmowane w ataku, co złożyło się na bardzo przekonująco wygranego przez nie seta - 25:15. Ważny turniej siatkarski odbędzie się w Polsce. Jest oficjalne potwierdzenie Wojna nerwów w końcówkach Trzeci set był zdecydowanie najbardziej wyrównanym ze wszystkich, chociaż to znów Amerykanki zyskały minimalną przewagę. Polki były jednak dużo skuteczniejsze w ataku niż w poprzedniej partii, co pozwalało im cały czas trzymać się z rywalkami w bliskim kontakcie. Godne wyróżnienia z pewnością było poświęcenie Marii Stenzel, która obroniła jedną z piłek efektownym rzutem i chociaż punkt w tej akcji zdobyły Amerykanki, to publika doceniła ofiarność polskiej libero. Później bardzo ważny punkt zdobyła Stysiak, w bardzo trudnej sytuacji obijając blok rywalem i dając naszemu zespołowi prowadzenie 19:18. Polki w końcówkę seta wchodziły z dwupunktową przewagą, wtedy jednak zaczął zawodzić serwis naszego zespołu, który dwa punkty oddał Amerykankom za darmo. To doprowadziło do piłki setowej dla rywalek, nasz zepół skutecznym blokiem utrzymała w grze Łukasik i w efekcie oglądaliśmy grę na przewagi. Trzecią piłkę setową skutecznym atakiem wykorzystała Cook i "Biało-Czerwone" mogły mocno pluć sobie w brodę, bo oddały tę partię trochę na własne życzenie, przegrywając 25:27. Filar kadry Nikoli Grbicia podjął decyzję. Nie zamierza ukrywać powodów Równie wyrównany przebieg miał także czwarty set, gdzie od początku w naszym zespole oglądaliśmy Martynę Czyrniańską, która pojawiła się na parcie pod koniec poprzedniej partii. 19-latka wytrzymała presję gry z mistrzyniami olimpijskimi, kończąc pewnie kilka ataków. Ważny moment miał miejsce przy stanie 15:14 dla Polski, kiedy znakomitymi blokami popisały się kolejno Korneluk i Stysiak, najskuteczniejsze w naszym zespole, zmuszając szkoleniowca rywalek do wzięcia przerwy. Na duży luz weszła też Czyrniańska, co przełożyło się na asa serwisowego w jej wykonaniu, który dał Polkom już czteropunktową przewagę. W końcówce oglądaliśmy jednak powtórkę z poprzedniego seta, bo znów Amerykanki były w stanie nie tylko odrobić straty, ale zyskać także piłkę meczową. Tej nie wykorzystały i po raz kolejny o wyniku decydowała gra nerwów. W kluczowym momencie asem serwisowym popisała się Korneluk, dzięki czemu Polki wyrwały partię, wygrywając ostatecznie 30:28. Polki wyraźnie podbudowane udaną końcówką ruszyły, by pójść za ciosem także w tie-breaku. Bardzo skuteczna od jego początku była Łukasik, a cały nasz zespół wszedł w decydującą partię świetnie, budując prowadzenie 7:3. Od tamtego momentu fenomenalnie w obronie zaczęły spisywać się rywalki, co pozwoliło im po raz kolejny w tym meczu odrobić straty niemalże w całości. W bardzo ważnym momencie kapitalnie nerwy utrzymywała Stysiak, kończąc trudne piłki, kiedy wynik był na styku. Niestety znów w końcówce skutczniejsze były Amerykanki, a skuteczny atak Cook ustalił wynik na 16:14. Rywalki tym samym przejęły prowadzenie w tabeli Ligi Narodów. Najskuteczniejsza w polskim zespole była Stysiak, która zdobyła 28 punktów, 19 zapisała na swoim koncie Korneluk, a 16 Łukasik. U Amerykanek najlepiej punktowały Andrea Drews i Kelsey Robinson, autorki 20 "oczek". W Suwon Polki zagrają jeszcze trzy mecze. W czwartek zmierzą się z Niemkami, dzień później z Bułgarią, a fazę zasadniczą Ligi Narodów zakończą meczem z gospodyniami ostatniego turnieju, Koreankami. W zasadzie tylko jakiś kataklizm mógłby zabrać naszym zawodniczkom miejsce w fazie finałowej, do której awansuje osiem najlepszych zespołów w tabeli.