Włosi rozpoczęli tegoroczną Ligę Narodów od dwóch porażek. Ich trener Ferdinando De Giorgi na pierwszy turniej zabrał przemeblowaną kadrę, ale później było zdecydowanie lepiej. Skończyli z dziewięcioma zwycięstwami i imponującą serią w czasie turnieju na Filipinach, gdzie pokonali kolejno Brazylię, Kanadę, Słowenię i Japonię. Kluczem do zwycięstw była nie nie tylko wysoka forma włoskich siatkarzy, ale także... biały kot z Filipin. Zwierzę, któremu De Giorgi nadał imię "Pino", stało się maskotką i talizmanem włoskiej drużyny. Zdominowało też przekaz włoskiej kadry w mediach społecznościowych. Fanki jeżdżą za nimi tysiące kilometrów. Kim są japońscy siatkarze, którzy podbijają sieć? Kot przyniósł szczęście włoskim siatkarzom. Ale do składu na finały się nie zmieścił Z podpowiedzi kota najchętniej korzystał włoski selekcjoner. "Fefe" jest znany z zamiłowania do tych zwierząt. Na jego profilu na Instagramie roi się od zdjęć kota Grace. Przed rokiem pozował nawet ze złotym medalem, który trener przywiózł z finału mistrzostw świata w katowickim Spodku. "Pino - el gato Filipino" był więc chętnie zapraszany na treningi włoskiej kadry, choć włoskie media dowcipkowały, że najwyraźniej nie wykazuje odpowiedniego zaangażowania w grę, jakiego De Giorgi oczekuje od swoich zawodników. Sam trener rozprawiał jednak z kotem na temat siatkówki, czego nie omieszkał zamieścić na swoim Instagramie. Po czterech wygranych przyszedł jednak czas na rozstanie. “Słabe zaangażowanie Pino, filipińskiego kota, skłoniło mnie niestety do decyzji, by nie zabierać go na finały" - napisał włoski trener na Instagramie. Włosi szukają nowego kota. Muszą też znaleźć sposób na USA Historia z kotem nadal wywołuje jednak uśmiech na twarzach włoskich siatkarzy. A De Giorgi odpowiada pytaniem: Czy w Gdańsku, w Polsce, są jakieś koty? Włosi mogą być w świetnych humorach, bo turniej rozpoczęli znakomicie. W ćwierćfinale pokonali 3:0 Argentynę, niemal zmiatając rywali z boiska. W dodatku w Polsce w ostatnich latach gra im się świetnie. Najpierw, w 2021 r., sensacyjnie zdobyli tutaj mistrzostwo Europy. Potem dołożyli do tego tytuł mistrzów świata, ogrywając w finale reprezentację Polski. Dziś czeka ich jednak trudne zadanie, bo na ich drodze stają Amerykanie. To zwycięzcy fazy zasadniczej Ligi Narodów, którzy w ćwierćfinale w Ergo Arenie po pięciosetowym boju pokonali mistrzów olimpijskich z Francji. - Przed nami trudne spotkanie. Cały czas się rozwijamy, jesteśmy młodym zespołem i rośniemy z każdym meczem. Amerykanie znakomicie zaprezentowali się w fazie zasadniczej. Myślę, że na ten moment to najlepszy zespół w tegorocznej Lidze Narodów - uważa Romano. Początek spotkania Włochy - USA o godz. 20. Wcześniej, w pierwszym półfinale, w Ergo Arenie zmierzą się drużyny z Polski i Japonii. Z Gdańska Damian Gołąb Zamieszanie w meczu Ligi Narodów. Siatkarz zdradził, co powiedział sędziemu