Amerykańscy siatkarze pokonali mistrzów świata i Europy w trzech setach, do meczu z Polską przystąpią więc mocno rozpędzeni. W tym roku już raz ograli zresztą “Biało-Czerwonych", w fazie zasadniczej pokonując ich w Rotterdamie 3:0. W tamtym spotkaniu najwięcej punktów dla polskiej drużyny - 11 - zdobył Bartosz Kurek. Kapitan kadry, podobnie jak cały jego zespół, nie może zaliczyć tego meczu do szczególnie udanych. Widać jednak, jak dużą estymą cieszy się u rywali. Kiedy bowiem Erik Shoji, libero reprezentacji USA, usłyszał pytanie na temat tego, jak w finale może wyglądać polski zespół, od razu nawiązał do atakującego. Wtedy usłyszał jednak od dziennikarzy, że polski atakujący “na 99 procent" nie będzie zdolny do występu w finale. - Naprawdę? Na pewno? - dopytywał Shoji. Grbić tłumaczy zaskakującą zmianę. To dlatego odstawił gwiazdę kadry Łukasz Kaczmarek za Bartosza Kurka? "Znam go bardzo dobrze" Kurkowi odnowił się uraz, który doskwierał mu już niedawno w trakcie turnieju Ligi Narodów na Filipinach. W piątkowym półfinale z Japonią, wygranym przez “Biało-Czerwonych" 3:1, zastępował go Łukasz Kaczmarek, klubowy kolega Shojiego z Grupy Azoty ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle. - Kiedy Kurek chodził po hotelu, było widać, że ma jakiś drobny uraz. W takim razie do gry wejdzie Łukasz, a ja znam go bardzo dobrze. Czy to dla mnie lepiej? Może i tak, ale to świetny zawodnik. Jestem podekscytowany. Gra przeciwko kolegom z drużyny czy przyjaciołom to najlepsze, co może mnie spotkać - podkreśla amerykański libero. Czekolada kluczem do serca libero przed finałem Ligi Narodów W sobotnim spotkaniu z Włochami Shoji był pewnym punktem zespołu. Po meczu długo rozdawał autografy, ale i on coś dostał od kibiców. W strefie wywiadów pojawił się z okazałą czekoladą. Amerykanin dobrze zna z ZAKS-y również Marcina Janusza, Aleksandra Śliwkę czy Bartosza Bednorza, którzy mają szansę na występ w dzisiejszym finale. Początek spotkania o godz. 20. Transmisja w Polsacie Sport, relacja tekstowa w Interii. Z Gdańska Damian Gołąb Polacy odpowiedzieli na napór Japończyków. "Do planu C nie doszliśmy"