Przypomnijmy, że Matthew Anderson zerwał kontrakt w Chinach, gdzie miał występować w drużynie z Szanghaju. Rosyjski klub zapłacił odszkodowanie i Amerykanin mógł wzmocnić zespół z Sankt Petersburga. Decyzja Andersona była ogromnym zaskoczeniem. Jeszcze w czasie mistrzostw świata rozgrywanych w Polsce zapewniał, że zagra w Chinach. Wcześniej jego nazwisko było łączone między innymi z Grupą Azoty ZAKS-ą Kędzierzyn-Koźle, która szukała zastępcy odchodzącego do Sir Safety Perugia Kamila Semeniuka. Wybrał jednak Rosję, podobnie jak jego reprezentacyjny kolega Micah Christenson. Gwiazdor postawił na Rosję. "Łatwo mnie krytykować" Teraz Anderson wraz z reprezentacją Stanów Zjednoczonych przyjechał do Polski na finałowe spotkania Ligi Narodów. Amerykanin w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" krótko odniósł się do krytyki, która spotkała go za wyjazd do Rosji. Niewiele więcej do powiedzenia miał Micah Christenson. "Może, gdy skończę występy tam, będę mógł coś skomentować, ale dopóki tam jestem, nie chciałbym tego robić. Zawsze pojawia się krytyka. Czegokolwiek bym nie powiedział, to zostanę skrytykowany, więc pozostawię to na razie bez komentarza" - stwierdził rozgrywający, występujący w Zenicie Kazań. Anderson dobrze zna rosyjskie realia. W latach 2012-2019 grał w Zenicie Kazań. W tym czasie przeżywał kłopoty osobiste związane ze stanami depresyjnymi, ale przeszedł do historii jako jeden z najlepszych zawodników tego klubu, trafiając do tamtejszej galerii sław.