Takich 12 miesięcy w polskiej siatkówce jeszcze nie było. Polskie drużyny wygrywają wszystkie rozgrywki, w jakich startują. Zaczęła reprezentacja, która zwyciężyła w Lidze Narodów, mistrzostwach Europy i turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich. Potem do akcji wkroczyły kluby: Projekt Warszawa wygrał Puchar Challenge, Asseco Resovia Puchar CEV. Pucharowy hat-trick może zamknąć Jastrzębski Węgiel. Drużyna prowadzona przez Marcelo Mendeza ma wszystko, by tego dokonać i po raz pierwszy wygrać prestiżowe rozgrywki. Większość podstawowych siatkarzy ma już doświadczenie z gry w finale - przed rokiem dopiero po tie-breaku przegrali walkę o trofeum z Grupą Azoty ZAKS-ą Kędzierzyn-Koźle. Są w formie, bo ledwie tydzień temu pokonali w walce o mistrzostwo Polski wymagającego rywala - Aluron CMC Wartę Zawiercie. W tym sezonie ograli już w Lidze Mistrzów rywala z Włoch, Gas Sales Daiko Piacenza. A do tego potrafią wychodzić obronną ręką nawet z ekstremalnie trudnych sytuacji. - Jastrzębie ma doświadczonych zawodników, przyjedzie z zasłużonym, wywalczonym w trudach mistrzostwem PlusLigi. Mają "przeciwciała" do radzenia sobie z trudnymi sytuacjami, uodpornili się na nie. Ale bardzo trudno powiedzieć, kto zwycięży. Może być 3:0, 3:1, 3:2 w obie strony - przewiduje Nikola Grbić, selekcjoner reprezentacji Polski. Siatkarze Jastrzębskiego Węgla chcą grać nawet z bólem. W PlusLidze radzili sobie w każdej sytuacji Najtrudniej jastrzębianom było chyba w półfinale PlusLigi. W secie, który mógł zapewnić szansę gry o złoto Asseco Resovii, przegrywali już 16:21. Mimo to przetrwali, wygrali partię, a potem całe spotkanie. W kluczowych momentach Jastrzębski Węgiel może też liczyć na swoje gwiazdy. Norbert Huber rozgrywa najlepszy sezon w karierze, w PlusLidze bił rekordy w liczbie bloków. Tomasz Fornal kończył ważne piłki w decydujących spotkaniach. Jurij Gladyr pomagał w zagrywce, Rafał Szymura był jednym z największych bohaterów finałów z Wartą. Ale też na finiszu sezonu po jastrzębianach było widać zmęczenie. - Wszyscy są zdrowi. Każdy ma jakieś mikro urazy, przemęczenia, ale to jest normalne. Bo to już jest ostatni tydzień sezonu. Każdy zmaga się z jakimiś bólami, ale takie mecze trzeba grać nawet z bólem. Nawet, jeśli coś jest nie tak, to bierze się przeciwbólowe - przekonuje jednak Szymura. Siatkarze Itasu Trentino są na przeciwnym biegunie. W tym sezonie zawiedli już na kilku frontach. Nie udało im się zdobyć żadnego trofeum na krajowym podwórku, choć rywalizowali na trzech frontach. - Teraz przegrało nawet mecz o trzecie miejsce w lidze, więc nie zakwalifikowało się do najbliższej Ligi Mistrzów. We Włoszech traktują to jako katastrofalny sezon. Ale dlatego właśnie myślę, że Trentino może być niebezpieczne. To dla tych siatkarzy ostatnia szansa, by uratować sezon. Jeśli zostaną klubowymi mistrzami Europy, sezon będzie uratowany. Jeśli nie, będzie kompletną porażką. Stąd uważam, że będą w swojej najlepszej formie - ostrzega Grbić. Siatkarz mistrzów Polski podjął decyzję. Po tym wywiadzie nie ma wątpliwości Itas Trentino przegrywa z polskimi zespołami regularnie, ale... "Potrafi się podnieść" Siłę Trentino docenia również Marcin Janusz. Rozgrywający Grupy Azoty ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle ma na koncie dwie wygrane Ligi Mistrzów. W jednym ze zwycięskich finałów pokonał Trentino, w ubiegłym roku pomógł kędzierzynianom ograć Włochów w ćwierćfinale - potrzebny był wówczas dodatkowy, tzw. złoty set. Zresztą Trentino również w 2021 r. przegrało finał z ZAKS-ą. W takich okolicznościach Włosi mogli nabawić się kompleksów. - Mam w głowie mecze, które my, jako ZAKSA, rozgrywaliśmy w ostatnich latach z Trentino. Wiem, że to nieprzyjemny zespół do gry przeciwko niemu. Wymaga od ciebie tego, że musisz cały czas być na najwyższym poziomie. Potrafi się podnieść nawet z wielopunktowej straty. To cecha niewielu zespołów na świecie: w ważnych meczach potrafią odwracać trudne momenty. Tę cechę ma również Jastrzębie, co pokazuje przez ostatnie lata - zauważa Janusz. Trentino przeciwko Jastrzębskiemu Węglowi powinno być mocniejsze niż ostatnio, bo do gry po kontuzji wrócił jego podstawowy rozgrywający Riccardo Sbertoli. Do tego dochodzą gwiazdy włoskiej kadry, przyjmujący Alessandro Michieletto i Daniele Lavia. W ataku gra z kolei Kamil Rychlicki - syn Jacka, wicemistrza Europy z reprezentacją Polski z 1983 r. Atakujący reprezentował Luksemburg, ale od niedawna gra na włoskiej licencji. - Mecz będzie bardzo ciekawy. Patrzę sercem, kibicuję polskiej drużynie i swoim przyjaciołom z Jastrzębia. Mam nadzieję, że przyjadą na zgrupowanie w dobrych humorach, co też pewnie przełoży się pozytywnie na kadrę. Ale będzie potwornie ciężko. Gdybym miał wskazać faworyta, może delikatnym będzie Jastrzębie. Ale to, że Trentino ma bardzo ciężki okres za sobą i nie grało tak dobrze, jak do tego przyzwyczaiło, przy takim meczu o niczym nie świadczy - uważa Janusz. Liga Mistrzów siatkarzy. Szansa na "potrójną koronę" dla polskich klubów Do tej pory tylko włoskim drużynom udawało się skompletować pucharowy hat-trick. Po raz ostatni dokonały tego w 2011 r. To właśnie wtedy Trentino po raz ostatni triumfowało w Lidze Mistrzów. Łącznie ma na koncie trzy takie trofea. Jego mecz z Jastrzębskim Węglem zostanie rozegrany w Antalyi w ramach Superfinałów Ligi Mistrzów. Po siatkarzach na boisku pojawią się siatkarki - Vero Volley Milano zmierzy się z Prosecco Doc Imoco Conegliano z Joanną Wołosz w składzie. Finały z trybun w Turcji będzie oglądać między innymi Grbić, a także grupa kibiców Jastrzębskiego Węgla. Pozostali mogą obejrzeć mecz w telewizji. Transmisję ze spotkania przeprowadzi Polsat oraz Polsat Sport 1. Początek finału siatkarzy o godz. 16.