Kiedy atakujący Ziraatu Bankasi Ankara Wouter Ter Maat posłał piłkę w aut w ostatniej akcji drugiego seta, Benjamin Toniutti cieszył się w japońskim stylu. Najpierw obiegł w szale radości boisko, a dopiero po chwili utonął w ramionach kolegów. Ta nieudana akcja Holendra zdecydowała o triumfie Jastrzębskiego Węgla w drugim secie w Ankarze, co dało polskiej drużynie przepustkę do drugiego z rzędu finału Ligi Mistrzów. Toniutti biegł i skakał z radości, choć niedawno miał z wykonywaniem tych czynności duże problemy. Od dłuższego czasu Francuz zmagał się bowiem z problemami z łydką. Dobrze było je widać choćby na niedawnym turnieju finałowym TAURON Pucharu Polski, gdy rzadziej skakał do bloku i biegał za niedokładnie przyjętymi piłkami nieco mniej niż zazwyczaj. W kilku meczach w tym sezonie był zresztą oszczędzany. Klub pisał wtedy w oficjalnych komunikatach o "planowej przerwie", ale kłopoty zdrowotne Toniuttiego były tajemnicą poliszynela. W związku z jego problemami Jastrzębski Węgiel sprowadził nawet awaryjnie 45-letniego Jarosława Macionczyka, który w debiucie otrzymał nagrodę dla MVP spotkania. O dłuższej przerwie Toniuttiego od gry nie mogło być jednak mowy, bo nikt w klubie nie wyobrażał sobie, by w najważniejszych meczach radzić sobie bez niego. I po półfinale w Ankarze nagrodę dla najlepszego zawodnika meczu otrzymał właśnie Francuz. Wystarczył występ w dwóch pierwszych setach - mecz wygrany przez mistrzów Polski 3:2 dokończyli rezerwowi. Karol Kłos w finale obnażył absurdalny przepis. "Mam nadzieję, że nie dostanę kary" "Skrzat-magik" prowadzi Jastrzębski Węgiel do sukcesów. W Polsce chce pisać historię Jastrzębski Węgiel po raz drugi zagra w finale Ligi Mistrzów. Dla Toniuttiego będzie to już jednak trzecia szansa na prestiżowe trofeum. W 2021 r. poprowadził do niego Grupę Azoty ZAKS-ę Kędzierzyn-Koźle, a po finale pożegnał się z drużyną. Od tamtej pory występuje w Jastrzębskim Węglu, który z mistrzem olimpijskim na rozegraniu dobił do ścisłej europejskiej czołówki. I choć 34-letni dziś siatkarz nadal jest jednym z najlepszych rozgrywających na świecie, kilkanaście miesięcy temu nie brakowało głosów o regresie jego formy. Stracił zresztą miejsce w podstawowym składzie reprezentacji Francji, gdzie zastąpił go Antoine Brizard. W tym sezonie Toniutti zamknął jednak głosy krytykom i gra kapitalnie. "Mamy pod siatką skrzata-magika" - mówi o nim Jakub Popiwczak, libero Jastrzębskiego Węgla. Żartobliwie nawiązuje do niezbyt imponującego - jak na siatkarza - wzrostu. Przy 183 cm Francuz radzi sobie jednak znakomicie, a jastrzębianie nie tylko zagrają w finale LM, ale też najprawdopodobniej wygrają fazę zasadniczą PlusLigi. Toniutti będzie mieć więc szansę na piąte mistrzostwo Polski. Mieszka tu już dziewięć lat, a jak przyznał w niedawnej rozmowie z portalem Sportowe Fakty, jego dwie córki mówią po polsku. "Chcę w Polsce napisać historię. Zarówno ZAKSA, jak i Jastrzębski przedłużały ze mną kontrakty. Czuję się tu potrzebny, ważny. To sprawia, że chcę dawać z siebie wszystko każdego roku" - stwierdził w cytowanej rozmowie. O swój drugi triumf w Lidze Mistrzów powalczy 5 maja. Superfinały siatkarzy i siatkarek zostaną rozegrane w Turcji. Nieznane jest jeszcze miasto-gospodarz ani finałowy przeciwnik mistrzów Polski. Będzie nim zwycięzca włoskiej rywalizacji Cucine Lube Civitanova z Itasem Trentino. Wielkie świętowanie w Rzeszowie. Specjalne pozwolenie dla siatkarzy. "Wybłagaliśmy"