Przez lata polskie drużyny bezskutecznie walczyły o triumf w Lidze Mistrzów. Od kiedy najważniejsze europejskie rozgrywki są rozgrywane w tym formacie, do finału docierały PGE Skra Bełchatów i Asseco Resovia. Obie walczyły w nich bez powodzenia. Jedyny polski triumf w tych rozgrywkach - jeszcze pod nazwą Pucharu Europy Mistrzów Klubowych - czyli złoto Płomienia Milowice z 1978 r., stawał się coraz bardziej mglistym wspomnieniem. Niemoc przełamała dopiero ZAKSA. Kędzierzynianie w 2021 r. pokonali wszystkich najgroźniejszych rywali i zdobyli tytuł. A rok później go obronili. "Złoty wiek" polskiej siatkówki klubowej trwał jednak nadal - w 2023 r. do finału weszła nie tylko ZAKSA, ale i Jastrzębski Węgiel. To był pierwszy polski finał w liczącej 63 lata historii rozgrywek. W dramatycznych okolicznościach o awans bili się zwłaszcza obrońcy tytułu. Najpierw musieli przebijać się przez baraże do ćwierćfinału, pokonując Aluron CMC Wartę Zawiercie. Później wyeliminowali finalistę poprzednich edycji, Itas Trentino, wygrywając w tzw. złotym secie. A w półfinale musieli jeszcze zatrzymać Perugię z Wilfredo Leonem i Kamilem Semeniukiem w składzie - Włosi uchodzili za najmocniejszą drużynę na świecie. Trenował polskich siatkarzy, obejmie nową kadrę. Zaskakujący wybór znanego trenera Jastrzębski Węgiel chciał przełamać dominację ZAKS-y. "Każdy z nas był sfrustrowany" W porównaniu z nimi droga jastrzębian była zniacznie łatwiejsza. W ćwierćfinale LM gładko ograli VfB Friedrichshafen, w dwumeczu o finał wyeliminowali Halkbank Ankara. Ale wyjazdowe zwycięstwo przed turecką publicznością również należało docenić. Do tego Jastrzębski Węgiel z jedną z najmocniejszych kadr na świecie gry w finale wyczekiwał już od kilku lat. Najpierw szyki pokrzyżował mu koronawirus - zakażenia w drużynie zmusiły klub do oddania wszystkich meczów walkowerem. W 2022 r. na drodze stanęła ZAKSA, która rozbiła jastrzębian w półfinale. W końcu jednak wydawało się, że role się odwróciły. Jastrzębski Węgiel, regularnie ogrywany przez ZAKS-ę w najważniejszych meczach, tuż przed finałem Ligi Mistrzów dotkliwie obił rywali w finale PlusLigi. W trzech meczach oddał im tylko seta. "Każdy z nas był sfrustrowany tym gadaniem, że nie potrafimy grać z ZAKS-ą" - wypalił przed kamerą Polsatu Sport Tomasz Fornal, przyjmujący jastrzębian. I dodał, że do Turynu jedzie spełnić dziecięce marzenia. Pięć dramatycznych setów. Amerykanin bohaterem polskiego finału Euforia kibiców w Jastrzębiu-Zdroju niemal sięgała zenitu. Klub zorganizował specjalny czarter dla kibiców. Do Turynu przyjechały także tłumy fanów ZAKS-y. Hala Alpitour w Turynie, w której pięć lat wcześniej kadra Vitala Heynena świętowała mistrzostwo świata, wypełniła się jednak po brzegi także dzięki miejscowym kibicom. Oprawa była efektowna, ale wydarzenia na boisku jeszcze ją przebiły. Było na nim siedmiu przyszłych mistrzów Europy, swoje dołożyły także zagraniczne gwiazdy. Jastrzębianie od początku naskoczyli na rywali, a potem wytrzymali nerwową końcówkę pierwszej partii. Pomógł superrezerwowy Rafał Szymura, który w kluczowym momencie zdobył punkt zagrywką. W drugiej partii jastrzębianie szli za ciosem, mieli już cztery punkty przewagi, ale rywale zdołali ich dogonić i wygrać seta. W trzecim jak z nut grał Łukasz Kaczmarek, aż trzy skuteczne bloki postawił Norbert Huber. Środkowy rok wcześniej świętował z kolegami wygraną w Lidze Mistrzów za pośrednictwem internetowego komunikatora. Paskudna kontuzja ścięgna Achillesa wyłączyła go bowiem z gry, nie mógł nawet pojechać do Włoch. Tym razem mógł aktywnie pomóc ZAKS-ie, która prowadziła już 2:1. Dramaturgia rosła w czwartej partii. Kędzierzynianie mieli piłki meczowe, ale ręka zadrżała Bartoszowi Bednorzowi. Ostatecznie jastrzębianie wybronili się i wygrali 30:28. Tie-break był już prawdziwą wojną nerwów. Kiedy Marcin Janusz zablokował atak Trevora Clevenota, Kaczmarek złapał kolegę za twarz i długo wpatrywał się w jego oczy. ZAKSA znów miała dwie piłki meczowe i już nie wypuściła okazji. Wygraną przypieczętował atak Davida Smitha. Amerykański środkowy zmaga się z 90-procentowym ubytkiem słuchu i gra z aparatem słuchowym, ale w wieku 38 lat osiągnął życiową formę i został doceniony przez ekspertów. Alarmujące słowa na temat tego, co dzieje się z Wilfredo Leonem. "Ma chyba większe kłopoty" Trzeci triumf ZAKS-y z rzędu. "To był legendarny mecz" Po ostatnim gwizdku kędzierzynianie niemal wpadli w trans. Bednorz i Kaczmarek długo leżeli na ziemi, Huber wymachiwał zdjętą z ramion koszulką. Kapitan drużyny, Aleksander Śliwka, ukrył twarz w dłoniach. "Wzięliśmy się w garść i dało się wygrać. Mecz był tak dramatyczny, że niewiele pamiętam z tego, co się działo. Pamiętam nieskończone piłki meczowe. To był legendarny mecz, którego nie zapomnę" - powiedział nieco później, gdy już ochłonął. ZAKSA przeszła do historii europejskiej siatkówki. W XXI wieku dłuższą serią na europejskim tronie może się pochwalić tylko Zenit Kazań, który wygrywał w latach 2015-2018. Wydarzeniem był sam polski finał - poprzednio dwie drużyny z jednego kraju, wówczas z Rosji, grały o triumf w LM w 2004 r. Kędzierzynianie w tym sezonie tytułu nie obronią, odpadli w barażu o ćwierćfinał. O krok od upragnionego tytułu jest za to Jastrzębski Węgiel. W finale w Antalyi 5 maja zagra z Itasem Trentino. To będzie szansa, by Fornal w końcu spełnił dziecięce marzenia. W finale znów zagra Huber, który po triumfie z ZAKS-ą przeniósł się do Jastrzębia-Zdroju.