Jastrzębianie polecieli do Ankary w roli faworytów, z zaliczką wygranej 3:0 na własnym boisku. Rywale tym razem mogli jednak skorzystać z Matta Andersona, doświadczonego Amerykanina, którego problemy ze zdrowiem wykluczyły z pierwszego spotkania. W środę wystąpił w roli przyjmującego i okazał się dużym wzmocnieniem. Ziraat w dwóch pierwszych setach miał łącznie siedem piłek setowych, ale mistrzowie Polski ze wszystkich tych sytuacji wyszli obronną ręką. To oni zachowali więcej zimnej krwi w końcówkach i grze na przewagi. Dzięki temu już po drugim secie mogli cieszyć się z awansu do finału Ligi Mistrzów. - Jestem mega szczęśliwy, że tak to się ułożyło. Świetne dwa pierwsze sety, mnóstwo emocji, wszystko na styku. Byliśmy trochę z tyłu, trochę z przodu. Najważniejsze, że finiszowaliśmy w świetny sposób. Wytrzymaliśmy końcówki, byliśmy bardzo mocni przede wszystkim mentalnie, ale też siatkarsko - podkreśla Jakub Popiwczak, libero Jastrzębskiego Węgla. Siatkarski magik z Francji walczył z bólem. Został bohaterem Jastrzębskiego Węgla w boju o finał Jakub Popiwczak z ważnymi słowami przed finałem. "Motywacja rodzi się z ciężkich momentów" Drugą część meczu reprezentant Polski oglądał już z perspektywy rezerwowego. Kiedy bowiem losy awansu zostały rozstrzygnięte, szansę otrzymali zmiennicy. Na libero grał Bartosz Makoś. Rezerwowi przegrali dwa sety z Turkami, ale okazali się od nich zdecydowanie lepsi w tie-breaku. I drużyna miała kolejny powód do świętowania. Popiwczak podkreśla, że to również było ważne dla całego zespołu. - Gdybyśmy przegrali, chłopcy, którzy grali ostatnie trzy sety, mieliby trochę spuszczone głowy i minę na bakier. A tak wszyscy razem będziemy szczęśliwi. Każdy dołożył cegiełkę do zwycięstwa i awansu. Przez cały sezon pracowaliśmy ciężko, by zrobić ten krok. Mega szczęście, mega radość, euforia, bo drugi raz z rzędu meldujemy się w finale Ligi Mistrzów. A to jest coś dużego - nie ma wątpliwości 27-letni siatkarz. Popiwczak jest jednym z zawodników Jastrzębskiego Węgla, który miał już okazję wystąpić w finale Ligi Mistrzów. Przed rokiem zespół oparty w dużej mierze na siatkarzach, którzy nadal w nim grają, w decydującym meczu mierzył się z Grupą Azoty ZAKS-ą Kędzierzyn-Koźle. I choć kilka dni wcześniej ograł ją w rywalizacji o mistrzostwo Polski, w europejskich rozgrywkach przegrał z obrońcami tytułu. W tym roku ZAKS-y na drodze jastrzębian jednak nie będzie, odpadła w barażu o ćwierćfinał. W finale rywalem mistrzów Polski będzie zespół z Włoch - rywalizacja Cucine Lube Civitanova i Itasu Trentino rozstrzygnie się w czwartek wieczorem. Popiwczak już zapowiada, że jastrzębianie myślą tylko o wyrównaniu rachunków i zdobyciu upragnionego trofeum. - Motywacja rodzi się z ciężkich przegranych, ciężkich momentów, które zaszły w naszym życiu sportowym. Jestem przekonany, że będziemy świetnie przygotowani, motywacji na finał nam nie braknie. Będziemy chcieli sobie powetować coś, co w zeszłym roku nam się nie udało. A apetyt i chrapkę na to mamy ogromną - zaznacza siatkarz. Finał zostanie rozegrany 5 maja w Turcji. Nie jest jeszcze znane miasto, które będzie gościć siatkarzy. Niebywałe, polski siatkarz przeszedł do historii. Pobił rekord w Lidze Mistrzów