Taki finał nie zdarzył się jeszcze nigdy. W hali Pala Alpitour, która w 2018 r. widziała polskie mistrzostwo świata, po raz pierwszy o wygraną w Lidze Mistrzów walczyły dwie polskie drużyny. Oklaskiwało je 15 tysięcy kibiców, którzy byli świadkami epokowego wydarzenia. ZAKSA została trzecim zespołem w historii LM - pod tym szyldem rozgrywki funkcjonują od początku XXI wieku - który wygrał ją trzy razy z rzędu. Wcześniej jednak fani siatkówki przeżyli pięciosetowy thriller. Zaczęło się od... lekkiego opóźnienia. Siatkarze prosili o wyłączenie błyskających za boiskiem świateł, które tworzyły szpaler prowadzący na boisko. Oprawa była efektowna, ale pierwsze akcje też. Lepiej wykonali je jastrzębianie. Trevor Clevenot błysnął w zagrywce i bloku, zespół odskoczył na trzy punkty. ZAKSA dogoniła rywali po asie serwisowym Aleksandra Śliwki. Kapitan kędzierzynian miał udział w dwóch triumfach drużyny w LM, przed dwoma laty został nawet MVP finału. Gorzej spotkanie rozpoczął jednak inny aktor tamtych widowisk Łukasz Kaczmarek. Do tego Jurij Gladyr zablokował na środku Norberta Hubera i mistrzowie Polski znów prowadzili wyraźnie 13:10. Huber przed rokiem oglądał kolegów w telewizji, bo w końcówce sezonu nie wytrzymało jego ścięgno Achillesa. Tym razem dość niespodziewanie zastąpił w szóstce Dmytra Paszyckiego. Kędzierzynianie przez całą partię gonili rywali i dopadli ich w ostatnim momencie - przy stanie 24:24. Po asie serwisowym Śliwki mieli nawet piłkę setową, ale tym samym odpowiedział rezerwowy rywali Rafał Szymura. Jastrzębianie wygrali 28:26. Załamanie Jastrzębskiego Węgla. ZAKSA rozwinęła skrzydła Mimo porażki w pierwszym secie ZAKSA mogła nabrać po nim otuchy. W końcu poprzednie spotkanie z jastrzębianami, ostatni mecz finałów PlusLigi, przegrała z kretesem, zdobywając w całym meczu ledwo 44 punkty. Nowy mistrz Polski sięgnął po tytuł w spektakularnym stylu i przełamał kompleks ZAKS-y, z którą często przegrywał najważniejsze mecze. Na początku drugiej partii znów prowadzili jastrzębianie. Po drugiej stronie w ataku pomylił się nawet skuteczny dotąd Śliwka, dwie akcje przegrał Kaczmarek. To oznaczało już cztery punkty straty. Obrońcy tytułu znów gonili, ale tym razem skuteczniej niż w poprzednim secie. Zespół z Jastrzębia-Zdroju przygasł w ataku i w połowie seta przegrywał 14:16. ZAKSA pierwszy raz objęła dwupunktowe prowadzenie i już go nie oddała. Trener jastrzębian Marcelo Mendez sięgnął po rezerwowych, ale jego zespół wpadł w dołek. Kędzierzynianie nie wygrali 25:22. Przegrany set jakby wytrącił Jastrzębski Węgiel z równowagi. Trzecią partię otworzył stanem 1:5. Coraz bardziej napędzał się typowany na jednego z bohaterów finału Bartosz Bednorz. Jastrzębianie otrząsnęli się, odrobili straty, ale po chwili ZAKSA znów odskoczyła na cztery punkty. Niemiłosiernie w ataku męczył się Tomasz Fornal, gwiazda niedawnych finałów PlusLigi. Tym razem na ławce jeszcze szybciej niż w poprzednim secie wylądował Benjamin Toniutti. Niedokładne rozegranie ciążyło jastrzębianom, ale największym ich problemem stawała się coraz lepsza gra ZAKS-y. Jej znaków było coraz więcej, na wyższy poziom wskoczył Kaczmarek. Atakujący dorzucił jeszcze punkt zagrywką i jego drużyna prowadziła już 18:11. Po drugiej stronie jakby brakowało wiary, a do tego cały czas również dobrego rozegrania. Skończyło się pogromem 25:14. ZAKSA nie wykorzystała szansy. Bartoszowi Bednorzowi zadrżała ręka Na początku czwartej partii oba zespoły wreszcie zwarły się w mocnym uścisku. Dwupunktową przewagę zyskali jastrzębianie, piłki jak z armaty posyłał Stephen Boyer. ZAKSA wytrzymała te chwile i pomagała sobie blokiem. Nie tylko odrobiła straty, ale i sama uciekła na dwa punkty. Tyle że jastrzębianie już wrócili do gry. Przebudził się nieco Fornal i na chwilę to oni przeciągnęli wynik na swoją stronę. ZAKSA nie straciła jednak głowy. Boyer w końcu huknął w aut i to obrońcy tytułu prowadzili 18:16. Przed końcówką na tablicy wyników był jednak remis. O czas poprosił trener kędzierzynian Tuomas Sammelvuo. Tętno siatkarzy i kibiców w hali rosło, ZAKSA miała piłkę meczową. Jastrzębianie się wybronili i sami mieli szanse na zakończenie seta. Po chwili przed idealną szansą stanęli rywale, ale Bednorz w świetnej sytuacji zaatakował w aut. Z problemów pod siatką wybrnął za to Fornal i Jastrzębski Węgiel wygrał 30:28. Tie-break i złoty medal dla ZAKS-y. Trzeci triumf mistrzów Wypuszczona szansa nie wybiła z rytmu kędzierzynian. To oni lepiej zaczęli w tie-breaku. Obie drużyny znakomicie prezentowały się w obronie, ale po jednej z najdłuższych akcji meczu ZAKSA prowadziła już 7:4. Siatkarze obu drużyn, którzy w tym sezonie rozegrali ponad 50 spotkań, byli coraz bardziej wyczerpani. Jastrzębianie nie byli jednak jeszcze na deskach. Dwa razy znakomitymi zagrywkami trafił Gladyr i doprowadził do remisu 9:9. Po chwili wyrównanej gry Kaczmarek w trudnej sytuacji znów dał swojej drużynie dwa punkty przewagi. Jastrzębianie mieli jeszcze szansę, ale Marcin Janusz zablokował atak Clevenota. Po chwili punkt na środku zdobył David Smith i kędzierzynianie wygrali 15:12, a za moment padli z radości na parkiet. ZAKSA wygrywa Ligę Mistrzów po raz trzeci z rzędu. Dłuższą serią w XXI wieku popisał się tylko Zenit Kazań, triumfator w latach 2015-2018. Przed męskim finałem o trofeum zagrały siatkarki. W spotkaniu dwóch drużyn ze Stambułu lepszy był Vakifbank, który wygrał 3:1 z Eczacibasi.