Tegoroczny finał Ligi Mistrzów, niezależnie od wyniku, przejdzie do historii polskiej siatkówki. Po raz pierwszy o prestiżowe trofeum zagrają dwa kluby z PlusLigi, które zdominowały tegoroczne rozgrywki. Szansę na trzeci triumf z rzędu ma Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, czyli aktualny wicemistrz kraju. Jej rywalem będzie Jastrzębski Węgiel, który w finale PlusLigi ograł podopiecznych Tuomasa Sammelvuo i jest nieznacznym faworytem potyczki w europejskich rozgrywkach. Kto wygra "polski" finał Ligi Mistrzów? Eksperci typują wynik i bohatera Liga Mistrzów siatkarzy. Incydent przed finałem Spotkanie zostanie rozegrane w hali Pala Alpitour w Turynie, gdzie w 2018 roku reprezentacja Polski obroniła złoto mistrzostw świata, pokonując w wielkim finale Brazylijczyków. I podobnie jak przed pięcioma laty, również teraz na trybunach pojawi się wielu polskich kibiców. Ci przed meczem napotkali na niespodziewany problem. Kamil Mrugała, który pewni funkcję wiceprezesa Klubu Kibica ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, poinformował na Twitterze, że fani obrońców tytułu nie mogli wnieść na halę przygotowanych elementów oprawy. "Miało być jak w Polsce, a nie będzie NIC. CEV nie zezwolił na wniesienie flag ani sektorówek. Wejdziemy bez... liczy się wynik meczu... tyle że klimatu polskich hal nie będzie"" - relacjonował. Mistrz świata ocenia finalistów Ligi Mistrzów. Wskazał decydujący element Jak doprecyzował później w komentarzu pod postem, kibice mogli wnieść flagi, ale bez kijów, na których te były umocowane. Fani nie mogli za to przynieść megafonów służących do prowadzenia dopingu. "Mam nadzieję, że śpiewać będziemy mogli" - ironizował. Na reakcję kibiców nie trzeba było długo czekać. "Wszystko głupie, ale zakaz wniesienia megafonów to już wyjątkowo" - stwierdził jeden z nich. "Wspaniała reklama siatkówki, brawo CEV" - ironizował kolejny. "Szkoda, bo mieliśmy przygotowaną oprawę. Której niestety nie będziemy mogli pokazać" - odpisał Mrugała.