ZAKSA od 2016 r. co sezon wygrywa fazę zasadniczą PlusLigi. Tym razem również przewodziła tabeli niemal przez całe rozgrywki. Przed tygodniem straciła pierwsze miejsce na rzecz Jastrzębskiego Węgla, ale po niedzielnym meczu odzyskała pozycję lidera. I jest o krok od przedłużenia świetnej serii. Obie drużyny cztery dni temu zmierzyły się w pierwszym meczu półfinałowym Ligi Mistrzów. Wówczas, również w Jastrzębiu-Zdroju, ZAKSA niespodziewanie łatwo pokonała gospodarzy w trzech setach. Już wtedy z obozu mistrzów Polski dobiegały głosy o problemach z tajemniczym wirusem. W niedzielę choroba wykluczyła z gry kilku podstawowych zawodników - Łukasza Wiśniewskiego, Jakuba Popiwczaka czy Trevora Clevenota. Kilku kolejnych znalazło się jedynie wśród rezerwowych. W efekcie trener Andrea Gardini posłał do boju niemal zupełnie rezerwową szóstkę. Osłabieni gospodarze przez kilka minut pierwszego seta dotrzymywali kroku rywalom, ale po asie serwisowym Norberta Hubera przegrywali 9:12. Kędzierzynianie znacznie lepiej radzili sobie na siatce, notując w pierwszym secie cztery skuteczne bloki przy zaledwie jednym rywali. Mistrzowie Polski próbowali odpowiadać atakami ze środka, gdzie dobrze prezentował się Jakub Macyra, ale to było zdecydowanie za mało na gości. ZAKSA grała pewnie i skutecznie, utrzymując przewagę do końca partii. Jastrzębski Węgiel rozbity przez rywali Kędzierzynianie nie eksperymentowali ze składem. W porównaniu do meczu Ligi Mistrzów trener Gheorghe Cretu zdecydował się tylko na jedną zmianę - do szóstki wskoczył Krzysztof Rejno. Szczególnie efektownie prezentował się Kamil Semeniuk. Do dynamicznych ataków dołożył punkty zagrywką. Na początku drugiej partii lekkie problemy w ataku miał za to Łukasz Kaczmarek. Te kłopoty szybko jednak minęły, a ZAKSA łatwo wypracowała sobie trzy punkty zapasu. Jej siatkarze celowali serwisem przede wszystkim w Wojciecha Szweda. A 22-letni przyjmujący nie najlepiej sobie z tym radził, choć próbował nadrabiać w ataku. Gdy po raz kolejny zaskoczył go Huber, goście prowadzili już 18:11. Po drugiej stronie było za to sporo błędów w polu serwisowym. Cretu w końcówce seta mógł pozwolić sobie na kilka zmian, a jego zespół i tak wygrał 25:16. CZYTAJ TAKŻE: Zaskakujący eksperyment w PlusLidze. Faworyt był w opałach ZAKSA Kędzierzyn-Koźle znów liderem PlusLigi Niedzielne spotkanie było już 85. starciem obu ekip w PlusLidze. 44 z nich wygrali jastrzębianie, ale tym razem to ZAKSA poprawiła swój bilans, po raz czwarty w tym sezonie pokonując rywali w trzech setach. Na ten dorobek składają się wygrane w lidze, europejskich pucharach i Pucharze Polski. Trzecia partia niedzielnego spotkania od początku przebiegała pod dyktando gości. Szybko odskoczyli na trzy punkty i znów od początku mogli kontrolować grę. Gospodarze większość piłek w ataku posyłali do Stephena Boyera. Francuz atakował ze skutecznością około 50 procent, nie był jednak w stanie ustrzec się błędów. Inna sprawa, że często musiał radzić sobie w niewygodnych sytuacjach. Rozgrywający gości Marcin Janusz nie kreował wyraźnego lidera w ataku, rozkładając ofensywę na kilku zawodników. Jastrzębianie wyglądali coraz gorzej w przyjęciu, Gardini posłał więc na chwilę na boisko Tomasza Fornala. W ostatniej partii gospodarze byli zupełnie bezradni. Wicemistrzowie Polski wygrali 25:15, a nagrodę dla MVP spotkania otrzymał Kaczmarek. Dzięki wygranej ZAKSA znów jest liderem PlusLigi z przewagą punktu nad niedzielnymi rywalami. I kędzierzynianie, i jastrzębianie mają jeszcze do rozegrania po zaległym meczu z Treflem Gdańsk. Wcześniej, bo już w czwartek, ZAKSA i Jastrzębski Węgiel spotkają się w drugim półfinale Ligi Mistrzów. Jastrzębski Węgiel - Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 0:3 (20:25, 16:25, 15:25) Jastrzębski: Boyer, Macyra, Szwed, Tervaportti, Cedzyński, Szymura - Biniek (libero) oraz Fornal ZAKSA: Kaczmarek, Rejno, Semeniuk, Janusz, Huber, Śliwka - Shoji (libero) oraz Żaliński, Kluth, Jacznik, Banach (libero), Kalembka CZYTAJ TAKŻE: Gwiazdor mistrzów Polski skomentował lanie w Lidze Mistrzów