Pierwsze ćwierćfinały PlusLigi obfitowały w niespodzianki, ale w Kędzierzynie-Koźlu faworyt nie dał żadnych szans ósmej drużynie fazy zasadniczej. Już początek spotkania w wykonaniu gospodarzy był piorunujący. Skuteczne ataki skrzydłowych i blok w wykonaniu rozgrywającego Marcina Janusza sprawiły, że już przy stanie 6:1 trener gości Grzegorz Słaby poprosił o przerwę. Jego siatkarze wytrzymali jednak trudne chwile i wkrótce przegrywali już tylko punktem. Sygnał do odrabiania strat dał Jakub Jarosz, który w pierwszym secie zdobył sześć punktów. ZAKSA nie dała się jednak na dłużej wybić z rytmu. Jej atak w tej partii opierał się przede wszystkim na skuteczności Aleksandra Śliwki. Kapitan drużyny brał też na siebie ciężar przyjęcia zagrywki - kędzierzynianie wygrali 25:21. ZAKSA nie do zatrzymania. Pogrom w drugim secie ZAKSA dopiero dwa dni przed spotkaniem z GKS-em zakończyła fazę zasadniczą PlusLigi. W ostatnim spotkaniu z Treflem Gdańsk wygrała dwa sety i zapewniła sobie pierwsze miejsce w tabeli. W kolejnych partiach trener Gheorghe Cretu dał szansę rezerwowym i kędzierzynianie ostatecznie przegrali 2:3. W środę nie zamierzali jednak stosować wobec rywali żadnej taryfy ulgowej. Drugiego seta ponownie rozpoczęli od prowadzenia aż sześcioma punktami. Swoją cegiełkę dołożył do tego Kamil Semeniuk, który sprawiał gościom duże problemy precyzyjną zagrywką. Trener GKS-u zdecydował się więc na zmiany, ale przewaga rywali tylko rosła. Kędzierzynianie zupełnie zdemolowali przeciwników serwisem - świetnie zagrywali obaj środkowi oraz Łukasz Kaczmarek. Dzięki temu świetnie funkcjonował również ich blok. To właśnie tym elementem zdobyli ostatni punkt w secie wygranym aż 25:12. CZYTAJ TAKŻE: Znana siatkarka ofiarą stalkera. Czekał na nią pod halą Pewna wygrana wicemistrzów Polski. Aleksander Śliwka MVP Postawa katowiczan była jedną z pozytywnych niespodzianek rundy zasadniczej PlusLigi. Ich ambitna walka o miejsce w fazie play-off zakończyła się sukcesem i ósmym miejscem - to pierwszy taki wyczyn w historii klubu. GKS trzecią partię rozpoczął z dwoma zmianami w składzie - na parkiecie pozostał Tomas Rousseaux, pojawił się na nim też Jakub Lewandowski. To Micah Ma'a w końcu zdołał jednak zablokować bezbłędnego dotąd Śliwkę. Tyle że po chwili przyjmujący ZAKS-y zrehabilitował się asem serwisowym, a jego zespół prowadził 8:5. Wkrótce zresztą przewaga kędzierzynian jeszcze wzrosła. Goście jeszcze na chwilę zagrozili im dzięki serwisom Jarosza. Cretu przerwał jednak jego serię, prosząc o czas. W końcówce ofensywę gospodarzy wziął jeszcze na swoje barki Kaczmarek i jego drużyna wygrała 25:22. Statuetkę dla MVP spotkania zasłużenie odebrał jednak Śliwka. Do awansu do półfinału ZAKSA potrzebuje jeszcze jednego zwycięstwa. W poniedziałek powalczy o nie w wyjątkowej scenerii. GKS zdecydował się bowiem na organizację drugiego ćwierćfinału w katowickim Spodku. Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - GKS Katowice 3:0 (25:21, 25:12, 25:22) ZAKSA: Kaczmarek, Smith, Śliwka, Janusz, Huber, Semeniuk - Shoji (libero) oraz Żaliński GKS: Jarosz, Hain, Quiroga, Ma’a, Kania, Szymański - Mariański (libero) oraz Domagała, Nowosielski, Rousseaux, Kogut, Lewandowski CZYTAJ TAKŻE: Niespodzianka w ćwierćfinale PlusLigi. Faworyt ma problemy