Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pod ścianą była już po poprzednim meczu. Przed własną publicznością sensacyjnie przegrała ze Ślepskiem Malow Suwałki i na dwie kolejki przed końcem była poza czołową ósemką. A na finiszu fazy zasadniczej czekały ją dwa mecze z czołowymi zespołami ligi - Aluronem CMC Wartą Zawiercie i Jastrzębskim Węglem. Już porażka z pierwszym z wymienionych przeciwników może jej zamknąć drogę do gry o medale. We wtorek w Zawierciu siatkarze Warty pewnie wygrali bowiem dwa pierwsze sety. Dobrze serwował Karol Butryn, pewnie atakował Patryk Łaba, który zastąpił w składzie zawiercian Trevora Clevenota. Pierwszą partię Warta wygrała 25:19, drugą 25:17. "Wiedzieliśmy, że we własnej hali Zawiercie stawia przede wszystkim na silną zagrywkę i idącą za tym świetną grę blok-obrona. Pokazali nieraz w tym sezonie, że są bardzo trudni do ogrania, kiedy w elemencie serwisu psują szyki przeciwnikom. I tak było też dzisiaj. W zagrywce robili różnicę i tam traciliśmy te cenne punkty" - zauważa Aleksander Śliwka, kapitan ZAKS-y, przed kamerą ZAKSA TV. Pogromcy ZAKS-y sprawili kolejną niespodziankę. Rywale będą mocno żałować Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle z najgorszym wynikiem od lat? "Będziemy walczyć do samego końca" Kędzierzynianie we wtorek musieli radzić sobie w osłabionym składzie. Brakowało w nim podstawowego libero Erika Shojiego, a także przyjmującego Daniela Chitigoia. W trzecim secie w Zawierciu nawiązali jednak wyrównaną walkę z rywalami. Prowadzili nawet 21:19. Gospodarze odwrócili jednak wynik, korzystając ze znakomitych zagrywek Mateusza Bieńka. Po wygranej zawiercianie - przynajmniej do meczu Jastrzębskiego Węgla - zostali liderami tabeli PlusLigi. Po porażce w Zawierciu ZAKSA pozostaje na dziesiątym miejscu w tabeli PlusLigi. I już w środę może pożegnać się z marzeniami o grze w fazie play-off. Jeśli Indykpol AZS Olsztyn wygra z Projektem Warszawa za trzy punkty, kędzierzynianie stracą szansę na wejście do czołowej ósemki. Nawet jeśli olsztynianie nie wygrają - Projekt będzie faworytem - to ZAKSA musi liczyć na zwycięstwo z Jastrzębskim Węglem i potknięcia zarówno Indykpolu AZS, jak i PGE GiEK Skry Bełchatów na finiszu rozgrywek. Kędzierzynianie nie schodzili z podium PlusLigi od 2016 r., wygrali trzy ostatnie edycje Ligi Mistrzów. Brak miejsca w czołowej ósemce byłby dla nich najgorszym wynikiem od połowy lat 90., kiedy awansowali do elity. "Jest na pewno rozczarowanie, żal, smutek, ale jesteśmy sportowcami i trzeba to po prostu wziąć na klatę, iść dalej do przodu. Bez względu na to, w jakiej sytuacji się znajdujemy, będziemy walczyć do samego końca. Bo walczymy nie tylko dla siebie, ale też dla kibiców, dla tego klubu, który osiągnął bardzo dużo. Cały czas mamy ten klub na swojej piersi, więc wierzę w to, że wszyscy chcą dać z siebie to, co najlepsze, ale proszę mi wierzyć, że to nie jest łatwe" - komentuje w ZAKSA TV Bartosz Bednorz, przyjmujący kędzierzynian. Polacy walczą o swoje w CEV. Rozpoczyna się batalia. "Nie ma podziałów"