Wieczorem, w drugim półfinale, Asseco Resovia Rzeszów zmierzy się z PGE Skrą Bełchatów. MVP spotkania został Benjamin Toniutti. Najbardziej zacięty był pierwszy set. Początek spotkania należał do ZAKS-y, która na pierwszą przerwę techniczną schodziła prowadząc 8:3. Od tego momentu zaczęła się pogoń Trefla, który systematycznie zmniejszał straty i w końcu udało się mu doprowadzić do remisu (14:14). Później kibice oglądali wymianę akcji za akcję. Po ataku Damiana Schulza wideoweryfikacja potwierdziła, że piłka odbiła się od bloku i przy stanie 24:23, Ferdinando de Giorgi poprosił o czas. Set zakończył Sam Deroo. On też miał wielki udział w tym, że w drugiej partii ZAKS-ie udało się odskoczyć rywalom na 16:12. W trzeciej kędzierzynianie szybciej wypracowali sobie przewagę i pewnie wygrali do 16. Po meczu powiedzieli: Ferdinando De Giorgi (trener ZAKS-y): - Jesteśmy ogromnie szczęśliwi, że udało nam się wygrać i dzięki temu zagramy jeszcze jeden mecz we Wrocławiu. Decydujący, moim zdaniem, był pierwszy set. Najpierw prowadziliśmy, później straciliśmy przewagę i następnie znowu odskoczyliśmy. Ten set i jego przebieg ustawił całe spotkanie, bo później grało się nam pewniej. Teraz czas na odpoczynek, bo już jutro finał. Andrea Anastasi (trener Lotosu): - ZAKSA ostatnio jest w rewelacyjnej formie i nawet wygranie z nim seta nie jest sprawą łatwą, co dzisiaj nam właśnie pokazali. Byli dzisiaj lepsi i wygrali w pełni zasłużenie. Gratuluję im awansu do finału. Nam pozostaje teraz liga. Benjamin Toniutti (zawodnik ZAKS-y): - Szykowaliśmy się na ciężki mecz, bo pamiętaliśmy, że Lotos to jedyny zespół, z którym przegraliśmy w lidze. Dlatego byliśmy gotowi na pięciosetowy pojedynek. Potoczyło się to jednak inaczej. Zagraliśmy dzisiaj dobry mecz, ale uważam, że stać nas na jeszcze lepsza grę i postaramy się to jutro udowodnić. Bartosz Gawryszewski (zawodnik Lotosu): - ZAKSA była zdecydowanie lepszym zespołem i gratuluję im wygranej. W pierwszych dwóch setach próbowaliśmy walczyć i mieliśmy wtedy lepsze i gorsze momenty. W trzecim secie wszystko się już nam posypało i stąd taka gładka przegrana. Wracamy do Gdańska i koncentrujemy się na lidze. Wieczorny mecz nie zaczął się dobrze dla Resovii, która przy stanie 3:3 straciła Krzysztofa Ignaczaka. Libero mistrzów Polski z takim poświęceniem walczył o piłkę, że rozciął twarz i potrzebna była interwencja lekarzy. Ignaczaka zastąpił Damian Wojtaszek i spisywał się doskonale. Do stanu 7:7 trwała wymiana punkt za punkt, ale później przejęła inicjatywę Resovia. Zespół trenera Andrzeja Kowala świetnie zagrywał, a do tego skutecznie grał w bloku i zdobył pięć punktów z rzędu (12:7). To był kluczowy moment pierwszego seta, bo doskonale dowodzona przez Bartosza Kurka Resovia nie pozwoliła już Skrze na odrobienie tej straty. Druga partia była bardziej wyrównana. Raz jeden zespół miał lepszy okres, ale zaraz drudzy szybko odrabiali stratę i wychodzili na prowadzenie. Na pierwszą przerwę techniczną Resovia schodziła prowadząc 8:6, ale przy drugiej to Skra, która w końcu znalazła sposób na przedarcie się przez blok rywali, miała trzy punkty przewagi (16:13). Po wznowieniu gry rzeszowianie zmniejszyli stratę do dwóch oczek, ale kolejne dwie akcje należały do Skry, która nie dała się już dogonić. Rozpędzony zespół z Bełchatowa w kolejnej partii nadal panował na boisku i na pierwszej przerwie technicznej prowadził 8:5. Pierwsze akcje po wznowieniu gry były kluczowe dla tego seta. Najpierw po wideoweryfikacji sędziowie przyznali punkt dla Skry, a kilka chwil później Kurek został zablokowany i zrobiło się już 12:7. Po tej akcji as Resovii odchodząc od siatki spuścił głowę i z niedowierzaniem nią pokręcił. Skra grała koncertowo nadal i wygrała tę partię 25:18. Czwarty set był najbardziej wyrównany, ale niemal cały czas minimalnie prowadził zespół z Bełchatowa. Kiedy rzeszowianie popełnili błąd przy serwisie, po którym Skra prowadziła 23:20, wydawało się, że losy seta i meczu są rozstrzygnięte. Przy stanie 24:21 Asseco zdołało jednak wybronić trzy piłki meczowe. W tym momencie nikt już w hali Orbita nie siedział, a tumult był tak wielki, że wszystko się trzęsło. Skrze w końcu udało się zdobyć punkt, a chwilę później Nicolas Uriarte zagrał do Facundo Conte, a ten potężnym uderzeniem nie dał szans blokowi rywali i bełchatowianie mogli świętować awans do finału. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Lotos Trefl Gdańsk 3:0 (25:23, 25:21, 25:16) ZAKSA: Jurij Gładyr, Benjamin Toniutti, Sam Deroo, Dawid Konarski, Łukasz Wiśniewski, Kevin Tillie - Paweł Zatorski (libero) - Krzysztof Rejno, Kamil Semeniuk. Lotos Trefl: Wojciech Grzyb, Mateusz Mika, Marco Falaschi, Sebastian Schwarz, Murphy Troy, Bartosz Gawryszewski - Piotr Gacek (libero) - Kamil Dębski, Przemysław Stępień, Damian Schulz, Miłosz Hebda, Artur Ratajczak. PGE Skra Bełchatów - Asseco Resovia Rzeszów 3:1 (18:25, 25:20, 25:18, 26:24) PGE Skra Bełchatów: Facundo Conte, Nicolas Uriarte, Mariusz Wlazły, Srecko Lisinac, Nicolas Marechal, Karol Kłos - Kacper Piechocki (libero) - Rodriguez Israel, Marcin Janusz, Marcel Gromadowski, Andrzej Wrona. Asseco Resovia Rzeszów: Thomas Jaeschke, Russell Holmes, Bartosz Kurek, Fabian Drzyzga, Olieg Achrem, Dmytro Paszycki - Krzysztof Ignaczak (libero) - Damian Wojtaszek, Aleksander Śliwka, Dawid Dryja, Nikołaj Panczew, Dominik Witczak.