Ostatnie tygodnie w Jastrzębiu-Zdroju były bardzo burzliwe. Zespół był nękany przez choroby, przegrał w półfinale Ligi Mistrzów i nie zdołał utrzymać pierwszego miejsca w tabeli PlusLigi na koniec fazy zasadniczej. Mistrzowie Polski wracają jednak na dobre tory - w środę wręcz zdemolowali rywali. Spotkanie poprzedziła minuta ciszy poświęcona pamięci górników, którzy zginęli wskutek wybuchu metanu w kopalni Pniówek, należącej do Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Na znak żałoby gospodarze grali również z czarnymi wstążkami na koszulkach. W pierwszym secie to oni radzili sobie zdecydowanie lepiej. Po błędach Lukasa Kampy i Mateusza Miki szybko odskoczyli rywalom na sześć punktów. Gra gości zupełnie się nie układała. Fatalnie radzili sobie w ataku, a jastrzębianie skwapliwie z tego korzystali. Regularnie zdobywali punkty blokiem - w pierwszym secie zanotowali ich aż sześć. Do tego dochodziły efektowne interwencje w obronie, Tomasz Fornal jedną z piłek podbił nawet zza bandy reklamowej. Jego zespół wygrał 25:17. Jastrzębski Węgiel lepszy w każdym elemencie. Skrzydłowi nieuchwytni dla rywali Przed rozpoczęciem rywalizacji zdecydowanym faworytem byli jastrzębianie, którzy skończyli fazę zasadniczą na drugim miejscu. W pierwszym spotkaniu niespodziewanie przegrali u siebie 2:3. Straty odrobili zwycięskim 3:0 na wyjeździe. Wtedy zespół był już po wstrząsie związanym z odsunięciem od drużyny trenera Andrei Gardiniego. Włoch szybko zapłacił za kilka słabszych wyników i zastąpił go rodak Nicola Giolito. Mistrzom Polski zadanie ułatwił nieco wirus, który osłabił zawodników Trefla - część drużyny jeszcze dzień przed meczem w Gdańsku miała wysoką gorączkę. Swoje kłopoty mieli jednak również mistrzowie Polski. W środę w drużynie było tylko dwóch w pełni zdrowych przyjmujących. Ci, którzy pojawili się na boisku, radzili sobie jednak bardzo dobrze. Mocne zagrywki Fornala już na początku drugiej partii pozwoliły gospodarzom prowadzić 7:3. Niemal bezbłędnie atakował Jan Hadrava, wszystko układało się dla Jastrzębskiego Węgla wręcz idealnie. Jego przewaga rosła, choć w drugim secie gdańszczanie przynajmniej od czasu do czasu przebijali się atakami na drugą stronę siatki. Nie pomogły zmiany trenera Michała Winiarskiego. Gospodarze wygrali 25:16, ostatni punkt zdobył Fornal. CZYTAJ TAKŻE: To już lawina. Kolejny siatkarz zrezygnował z gry w kadrze PlusLiga. Jastrzębski Węgiel - PGE Skra Bełchatów w półfinale Trefl zakończył fazę zasadniczą na siódmym miejscu, walcząc o awans do strefy play-off niemal do samego końca. Napsuł nieco krwi mistrzom Polski, ale ostatecznie sprawić sensacji nie zdołał. W trzeciej partii środowej konfrontacji Winiarski zdecydował się od początku posłać w bój rezerwowych - Łukasza Kozuba i Mariusza Wlazłego. Tyle że Rafał Szymura błyskawicznie zablokował atak doświadczonego zawodnika, a Fornal dorzucił kolejny punkt zagrywką. Jastrzębianie błyskawicznie objęli prowadzenie 5:1 i nie oddali przewagi już do końca seta. Gdańszczanie próbowali się mobilizować, Kozub zaczął nieco częściej korzystać w ataku z usług środkowych. Na rywalach nie robiło to jednak większego wrażenia. Jurij Gladyr w krótkim odstępie czasu zdobył dwa punkty blokiem i różnica między drużynami wzrosła do siedmiu punktów. Skończyło się wynikiem 25:18, nagrodę dla MVP otrzymał Szymura. W półfinale Jastrzębski Węgiel zmierzy się z PGE Skrą Bełchatów, która po wyrównanej rywalizacji pokonała Indykpol AZS Olsztyn. Trefl zagra o siódme miejsce z GKS-em Katowice. Jastrzębski Węgiel - Trefl Gdańsk 3:0 (25:17, 25:16, 25:18) Jastrzębski Węgiel: Hadrava, Wiśniewski, Fornal, Toniutti, Gladyr, Szymura - Popiwczak (libero) oraz Boyer, Tervaportti, Macyra, Cedzyński, Biniek (libero) Trefl Gdańsk: Sasak, Paszycki, Lipiński, Kampa, Mordyl, Mika - Olenderek (libero) oraz Kozub, Wlazły, Reichert, Urbanowicz, Łaba CZYTAJ TAKŻE: Wielkie transfery nie wystarczyły. Resovia znów dała plamę