Sobotnie spotkanie miało być wyjątkowe dla Pawła Zatorskiego, libero gospodarzy. Mecz ze Stalą był jego 400. występem w PlusLidze. Na ten dorobek składają się spotkania w barwach czterech klubów. Z ostatniego z nich, Resovii, zbyt zadowolony na razie być nie może. W drużynie pełnej gwiazd znów coś się zacięło i długo męczyła się z czerwoną latarnią ligi. Na początku pierwszej partii goście zaskoczyli Resovię. Mimo że musieli sobie radzić bez Mitchella Stahla i Marcina Komendy, szybko objęli trzypunktowe prowadzenie. Ta przewaga jeszcze wzrosła, gdy Patryk Szczurek zaskoczył rywali zagrywką. Przy pięciu punktach straty gospodarze w końcu ruszyli w pogoń za przyjezdnymi. Sygnał do ataku asem serwisowym dał Nicolas Szerszeń. W ostatnich tygodniach przyjmujący leczył kontuzję, ale tym razem zajął miejsce Sama Deroo. Już w trakcie pierwszego seta trener Resovii Marcelo Mendez zdecydował się też na zmianę rozgrywającego i atakującego. Jego zespół dopiął swego i doprowadził do remisu 18:18. W końcówce gospodarzy zawiódł jednak atak. Takich problemów nie miała Stal - po mocnym zbiciu Wassima Ben Tary wygrała 25:23. Jakub Kochanowski nie do zatrzymania. Świetne zagrywki reprezentanta Polski Zespół z Nysy zajmuje ostatnie miejsce w tabeli PlusLigi, ale w tym tygodniu jego kibice mieli sporo powodów do radości. W czwartek Stal wywalczyła awans do ćwierćfinału Pucharu Polski, pokonując 3:2 Cerrad Enea Czarnych Radom. W sobotę klub ogłosił zaś nawiązanie współpracy z Polską Spółką Gazownictwa, która została sponsorem tytularnym klubu. Na początku drugiego seta Stal nadal grała z Resovią jak równy z równym. Mendez wrócił do podstawowej szóstki z Fabianem Drzyzgą i Maciejem Muzajem. Ponownie ważne okazały się jednak zagrywki Szerszenia. Dzięki nim gospodarze osiągnęli czteropunktową przewagę. Tyle że wkrótce stan seta znów niemal się wyrównał. Zawodnicy obu drużyn popełniali sporo błędów. Poza zagrywką nie błyszczał również Szerszeń, którego na kilka minut zmienił Rafał Buszek. Resovii serwisem pomógł jednak Jakub Kochanowski. Przy jego zagrywkach rzeszowianie zdobyli sześć punktów z rzędu. Ostatecznie wygrali 25:17. Trudno jednak powiedzieć, by ten wygrany set napędził gospodarzy do lepszej gry. Już na początku kolejnej partii w ataku pomylili się bowiem Muzaj oraz Klemen Cebulj. Goście nie zrobili zbyt wielkiego użytku z tych prezentów, gra była wyrównana. Gdy jednak Ben Tara do skutecznych ataków dołożył szczelny blok, prowadzili 16:13. Tunezyjski atakujący został bohaterem tej partii, bo jeszcze powiększył przewagę Stali dwoma asami serwisowymi. Drużyna z Nysy wygrała 25:18 i niespodziewanie zapewniła sobie co najmniej punkt w Rzeszowie. Asseco Resovia wygrywa w tie-breaku Na czwartą partię gospodarze wyszli z Buszkiem w składzie i dużą mobilizacją. Błyskawicznie wypracowali sobie aż osiem punktów przewagi. Duża w tym zasługa serii znakomitych zagrywek Muzaja. Z taką zaliczką rzeszowianie mogli grać spokojnie, tym bardziej że swoje trzy grosze w polu serwisowym ponownie dorzucił Kochanowski. Trener gości Daniel Pliński wezwał do pomocy z przyjęciem Bartosza Bućkę, ale Resovia bez problemów wygrała partię 25:15. Piąty set do niedawna był dla siatkarzy z Nysy przekleństwem. Od awansu do PlusLigi przed dwoma laty przegrali w niej 12 tie-breaków. Fatalną serię przełamali dopiero w Pucharze Polski. W sobotę zaczęli piątą partię od ofiarnych interwencji w obronie. Znów nie poradzili sobie jednak z zagrywkami Muzaja. Przy zmianie stron Resovia prowadziła trzema punktami, ale przy serii serwisów Kamila Kwasowskiego przegrała cztery akcje. Gospodarzy jeszcze raz uratowały jednak zagrywki Muzaja. Dzięki nim mieli dwie piłki setowe. W decydującym momencie na środku siatki przypomniał o sobie Jan Kozamernik i zapewnił rzeszowianom zwycięstwo 15:13. Asseco Resovia - PSG Stal Nysa 3:2 (23:25, 25:17, 18:25, 25:15, 15:13) Resovia: Muzaj, Kochanowski, Cebulj, Drzyzga, Kozamernik, Szerszeń - Zatorski (libero) oraz Bucki, Woicki, Buszek Stal: Ben Tara, M’Baye, Kwasowski, Szczurek, Schamlewski, El Graoui - Dembiec (libero) oraz Szwaradzki, Bućko, Dębski Damian Gołąb