Spotkania drużyn z Bełchatowa i Rzeszowa obrosły historią i emocjami, bo w XXI wieku obie drużyny po kilka razy zdobywały mistrzostwo Polski. I choć obu od kilku lat w finale PlusLigi nie było, to w tym sezonie celują wysoko. Zapewniły kibicom efektowne widowisko, którego ozdobą były zagrywki - obie drużyny zdobyły nimi łącznie 22 punkty. Rzeszowianie wytrzymali napór gospodarzy i wygrali piąty mecz z rzędu. Dzięki temu po piątej kolejce będą wiceliderem tabeli. Spotkanie lepiej rozpoczęli jednak bełchatowianie, którzy w pierwszej części premierowego seta prowadzili dwoma punktami. Dużo było szybkich, krótkich akcji. Gdy kontratak gości wykończył Jakub Bucki, Resovia doprowadziła do remisu 11:11. Po chwili, po bloku w wykonaniu Jakuba Kochanowskiego, prowadziła dwoma punktami. W drugiej części seta jej przewaga rosła. Bełchatowianie popełniali błędy przy sytuacyjnych piłkach, jak w przypadku Dicka Kooya. Problemy miał też Lukas Vasina, aż trzy punkty zagrywką dołożył Torey Defalco. Goście wygrali 25:18. PGE Skra wraca do gry. Koncert zagrywek w drugim secie Rzeszowianie rozpoczęli sezon znakomicie, w pierwszych czterech kolejkach przegrali zaledwie dwa sety. Ich trener Giampaolo Medei nadal nie ma jednak do dyspozycji Macieja Muzaja. Do gry po przerwie wrócił za to Paweł Zatorski. W PGE Skrze problemy ze stopą miał natomiast Filippo Lanza, którego w pierwszej szóstce zastąpił Vasina. Tyle że Włoch jeszcze w pierwszym secie na kilka minut wrócił na boisko, gdy w jego drużynie mocno szwankowało przyjęcie. Rywale łącznie zdobyli bowiem zagrywką pięć punktów przy zerze na koncie bełchatowian. Drugą partię PGE Skra rozpoczęła jednak od mocnego uderzenia i prowadzenia 3:0 - ponownie z Vasiną na boisku. Szybko zdobyła też punkt blokiem, przewaga wzrosła do sześciu punktów. Asy z rękawa - w tym przypadku serwisowe - wyciągnął w końcu Mateusz Bieniek. W polu serwisowym groźny dla rywali był również Kooy - PGE Skra rozbiła rywali 25:13. PlusLiga. Środkowi reprezentacji Polski w wysokiej formie Historia meczów obu zespołów w PlusLidze sięga 18 lat. Bilans jest zdecydowanie lepszy dla PGE Skry. I to ona wygrała oba ligowe mecze z poprzedniego sezonu - w obu jednak dopiero po tie-breaku. W Pucharze Polski lepsza była jednak Resovia. W trzeciej partii wróciła do skutecznej gry, szybko obejmując trzypunktową przewagę. Po jednej z akcji piłka po potężnym ataku Klemena Cebulja znokautowała Grzegorza Łomacza, który po uderzeniu w twarz padł na podłogę. Tyle że tym razem PGE Skra błyskawicznie wyrównała, coraz lepiej w ataku i zagrywce prezentował się Karol Kłos. Kibice w końcu oglądali wyrównaną partię, po drugiej stronie zagrywką błysnął Kochanowski. Obie drużyny zasypywały się mocnymi serwisami. W końcówce trudną piłkę w ataku skończył Vasina, w aut zaatakował zaś Defalco i gospodarze wygrali 25:22. PlusLiga. Tie-break dla Asseco Resovii Obraz gry nie zmienił się w czwartym secie. Nadal mnóstwo było mocnych zagrywek, ponownie początek był wyrównany. Z czasem jednak rozpędzali się goście, którzy prowadzili już pięcioma punktami. Tyle że wtedy w pole zagrywki wkroczył Aleksandar Atanasijević i jego drużyna zdobyła pięć punktów w jednym ustawieniu, obejmując prowadzenie 17:16. Rzeszowianie wytrzymali jednak trudny moment, w bloku pomogli Kochanowski i Fabian Drzyzga. Gospodarze przegrali 22:25, sędzia zarządził tie-break. W nim dwupunktową przewagę PGE Skry z początku seta zniwelowała zagrywka Defalco. Linę na swoją stronę mocniej szarpnęła Resovia, ważnych ataków nie skończył Kooy i rzeszowianie prowadzili 10:8. Po chwili w aut zaatakował Bieniek, pojawiły się kolejne błędy. Goście wygrali 15:8 i pozostają jedną z dwóch niepokonanych drużyn w PlusLidze. Podobnym wynikiem może pochwalić się tylko Jastrzębski Węgiel. PGE Skra Bełchatów - Asseco Resovia 2:3 (18:25, 25:13, 25:22, 22:25, 8:15) PGE Skra: Atanasijević, Bieniek, Vasina, Łomacz, Kłos, Kooy - Piechocki (libero) oraz Lanza, Musiał, Rybicki Resovia: Bucki, Kochanowski, Defalco, Drzyzga, Kozamernik, Cebulj - Zatorski (libero) oraz Potera, Rossard