Pierwsze spotkanie w Zawierciu, wygrane 3:0 przez Jastrzębski Węgiel, nie uraczyło kibiców wielkimi emocjami. W sobotę było dużo ciekawiej, kibice przeżyli huśtawkę emocji, ale fani gospodarzy nie mogą jeszcze świętować. Drużyna Aluronu CMC Warty Zawiercie zaprezentowała się zdecydowanie lepiej niż w pierwszym meczu i przedłużyła walkę o mistrzostwo Polski. W tym sezonie jastrzębianie w swojej hali głównie wygrywali. Akurat Warta potrafiła jednak wygrać w Jastrzębiu-Zdroju, i to całkiem niedawno - w marcu, pod koniec rundy zasadniczej. I początek spotkania w wykonaniu gości był całkiem dobry. Gra była wyrównana, Miguel Tavares szybko i często zaczął grać środkiem z Mateuszem Bieńkiem. To zawiercianie zdobyli też pierwsi punkt blokiem, a w tym elemencie wyraźnie przegrali z rywalami w pierwszym spotkaniu. Partia była niezwykle wyrównana. Największa przewaga sięgała dwóch punktów, zawiercianie prowadzili 16:14, kiedy w aut zaatakował Jean Patry. Gospodarze jednak dość sprawnie wyrównali. Obie drużyny miały piłki setowe, ale lepsi okazali się siatkarze Warty. Najpierw punkt blokiem zdobył Bieniek, potem kontratak wykończył Trevor Clevenot, i goście wygrali 27:25. Nikola Grbić "skreślił" mistrza świata. W tej decyzji nie wszystko pasuje Jastrzębski Węgiel rozpędził się w drugim secie. W trzecim zawiercianie poprawili zagrywkę Gospodarzy dopingowała wypełniona po brzegi hala w Jastrzębiu-Zdroju. W drugim secie doping zaczął jeszcze bardziej nieść jastrzębian, prowadzili 6:3. W końcu pokazał się Norbert Huber, który dopiero w drugiej partii wykonał pierwszy atak. Dla porównania Bieniek, inny wybitny środkowy, był na tym etapie meczu najlepiej punktującym zawodnikiem Warty. Ale to prowadzenie jastrzębian jeszcze wzrosło, przy stanie 12:8 trener gości Michał Winiarski poprosił o przerwę. Po chwili na boisku pojawił się rezerwowy atakujący Warty Daniel Gąsior, przewaga jastrzębian sięgnęła jednak aż ośmiu punktów. Skuteczny w ataku był Rafał Szymura, zadyszka dopadła gospodarzy dopiero w końcówce. Ale i tak wygrali 25:22. W trzecim secie znów szybko odskoczyli na trzy punkty, ale tym razem zawiercianie nie pozwolili im na zbudowanie większej przewagi. Objęli prowadzenie 8:7, kiedy w zagrywce z dobrej strony pokazał się Karol Butryn. Wkrótce mieli dwa punkty przewagi. A po bloku Miłosza Zniszczoła było już 15:12. Jeszcze jedno "oczko" do tej przewagi dołożył wprowadzony na zagrywkę Gąsior. Asem serwisowym w końcówce popisał się jeszcze Kwolek i goście wygrali pewnie, 25:19. PlusLiga. O złocie zdecyduje trzeci mecz Zagrywka odgrywała dużą rolę także na początku czwartego seta. Po stronie zawiercian mocnymi ciosami imponowali Kwolek i Bieniek, po drugiej Huber. Kiedy asem serwisowym popisał się jeszcze Butryn, zawiercianie prowadzili 10:7. Po autowym ataku Hubera 14:10. Ale gospodarze stopniowo odrabiali straty. Kiedy w bloku błysnął Jurij Gladyr - niedawno ogłosił, że po sezonie odchodzi z Jastrzębskiego Węgla - z przewagi został punkt, po chwili był remis 16:16. Emocji było mnóstwo. Zawiercianie przeciągali wynik na swoją stronę, ale gospodarze cały czas doprowadzali do remisu. W końcu to goście mieli piłkę meczową przy stanie 24:22. Doprowadzili do niej przy wielkich pretensjach ze strony gospodarzy, którym sędzia nie pozwolił przerwać gry - Marcelo Mendez chciał poprosić o przerwę. Huber obejrzał żółtą kartkę. Skończyło się wygraną 25:23, ale też wybuchem złości Jakuba Popiwczaka. Gospodarze sugerowali błąd ustawienia rywali, sędziowie się z nimi nie zgodzili. Nagrodę dla MVP spotkania otrzymał Kwolek, ale skończyło się awanturą. Decydujące spotkanie w niedzielę. W sobotę rozstrzygnęła się rywalizacja o brązowy medal PlusLigi. Na podium kończy Projekt Warszawa, który dwa razy ograł Asseco Resovię. Jastrzębski Węgiel: Patry, Huber, Fornal, Toniutti, Gladyr, Szymura - Popiwczak (libero) oraz Macionczyk, Sclater Aluron CMC Warta: Butryn, Bieniek, Kwolek, Tavares, Zniszczoł, Clevenot - Perry (libero) oraz Gąsior, Łaba, Rossard