Niedzielne spotkanie skończyło się w trzech setach, a trwało niemal dwie godziny. GKS w tym sezonie potrafił już napsuć krwi faworytom i w meczu z Aluronem po raz kolejny to pokazał. Wszystkie partie były zacięte, ale w końcówkach szczęście sprzyjało gospodarzom. GKS po świetnym spotkaniu zdobył cenne trzy punkty w starciu z drużyną ze ścisłej ligowej czołówki. Już w pierwszym secie katowiczanie postawili przyjezdnym trudne warunki. Cała partia była wyrównana. Wśród gospodarzy wyróżniał się Tomas Rousseaux. Belg w ostatnich tygodniach jest najjaśniejszym punktem punktem katowickiej drużyny. W niedzielę oprócz skutecznych ataków już w pierwszym secie zdobył dwa punkty blokiem. Atak gości opierał się przede wszystkim na Urosu Kovaceviciu. Przed końcówką gospodarze objęli jednak prowadzenie 22:19, gdy Micah Ma’a popisał się asem serwisowym. Aluron wrócił jednak do gry po serii świetnych zagrywek wprowadzonego z ławki Mateusza Malinowskiego. Mimo to katowiczanie dopięli swego i wygrali 28:26. GKS Katowice walczy do końca. Wielkie emocje w drugim secie Trener GKS-u Grzegorz Słaby miał w niedzielę do dyspozycji znacznie szerszy skład niż w poprzedniej kolejce. Wówczas gotowych do gry było tylko dziewięciu zawodników. Na mecz z Aluronem z kwarantanny wrócili m.in. Jakub Jarosz oraz Ma’a. W drugim secie zawiercianie początkowo nie pozwalali jednak rywalom na tak wiele, jak w poprzedniej partii. Konsekwentnie budowali przewagę - Facundo Conte zanotował punkt blokiem, Dawid Konarski wykończył kontratak. Wypracowali sobie pięć punktów przewagi. Tyle że po chwili przegrali sześć akcji z rzędu przy serwisach Damiana Domagały. Goście jeszcze raz odskoczyli na trzy punkty, ale końcówka seta była pasjonująca. Obie drużyny miały piłki setowe, sporo było bloków i długich akcji. Zawiercian w grze utrzymywał Kovacević, ostatecznie jednak ponownie górą był GKS. Najpierw Jarosz zdobył punkt z prawego skrzydła, po chwili w trudnej sytuacji nie poradził sobie Conte. Efekt? 31:29 dla gospodarzy. GKS Katowice znów sprawia dużą niespodziankę Katowiczanie imponowali cierpliwością w budowaniu akcji i licznymi obronami. W Aluronie na boisku na trzeciego seta pozostał rezerwowy rozgrywający Maximiliano Cavanna. Obraz gry się jednak znacząco nie zmienił. Żadna z drużyn nie potrafiła wypracować sobie większej przewagi. Ma'a dość często korzystał jednak ze środkowych. Gdy sam wykorzystał sytuacyjną piłkę w kontrataku, katowiczanie objęli prowadzenie 19:17. Amerykański rozgrywający jeszcze zwiększył przewagę świetną zagrywką. Gospodarze nie wypuścili tej szansy z rąk. Wygrali 25:21 - nagrodą jest awans do czołowej ósemki tabeli. Zawiercianie przegrali dopiero czwarty raz w tym sezonie, ale tracą miejsce na podium PlusLigi na rzecz PGE Skry Bełchatów. GKS Katowice - Aluron CMC Warta Zawiercie 3:0 (28:26, 31:29, 25:21) GKS: Jarosz, Hain, Rousseaux, Ma’a, Kania, Quiroga - Mariański (libero) oraz Domagała Aluron: Konarski, Zniszczoł, Kovacević, Tavares, Niemiec, Conte - Żurek (libero) oraz Malinowski, Orczyk, Cavanna Damian Gołąb