Jastrzębski Węgiel w ostatnich tygodniach jest nieco w cieniu Grupy Azoty ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle. Co prawda w październiku mistrzowie kraju pewnie ograli kędzierzynian w meczu o Superpuchar Polski, ale kilka tygodni później dotkliwie przegrali w lidze. Od tamtej pory to ZAKSA przyciąga większość spojrzeń - w końcu prowadzi w lidze bez porażki. Jastrzębianie idą jednak krok w krok za liderem. Skorzystali na tym, że rozegrali o mecz więcej niż kędzierzynianie, i zmniejszyli różnicę w tabeli. Obecnie tracą do nich tylko dwa punkty. Zresztą seria drużyny prowadzonej przez Andreę Gardiniego jest tylko niewiele mniej imponująca niż ZAKS-y. Co prawda w lidze jastrzębianie przegrali jeszcze z Projektem Warszawa i Aluronem CMC Wartą Zawiercie, ale ostatnio nie ma na nich mocnych. Licząc rozgrywki Pucharu Polski i Ligi Mistrzów, ich seria zwycięstw liczy już 11 spotkań. W niedzielnym meczu z Asseco Resovią po 10 wygranych 3:0 w końcu przegrali seta, ale szybko opanowali sytuację. A przecież drużyna z Podkarpacia po zmianie trenera na Marcelo Mendeza była na fali wznoszącej. - Wydaje mi się, że to był jeden z najlepszych meczów, jakie drużyna z Rzeszowa rozegrała w tym sezonie. Bardzo dobrze grali na zagrywce, ale i całokształt bardzo dobrze wyglądał. Cieszy, że końcówki przeważyliśmy na naszą stronę - podkreśla Tomasz Fornal, przyjmujący mistrzów Polski. - Ostatnie mecze, niczego nie ujmując przeciwnikom, graliśmy z drużynami, które mają w lidze trochę inne cele niż my. Cieszy, że wszystkie wygrywaliśmy po 3:0. Ale cieszy też to, że przyjechał do nas Rzeszów, który aspiruje do gry o medale, rozegrał bardzo dobre spotkanie, a my się przeciwstawiliśmy. Jastrzębski Węgiel. W tym roku prezes bardziej cierpliwy W fazie zasadniczej poprzedniego sezonu również to Jastrzębski Węgiel był najbliżej ZAKS-y. Ale jednak wyraźnie dalej, niż w obecnych rozgrywkach. A droga do drugiego miejsca przed fazą play-off była znacznie bardziej wyboista niż obecny sezon. Bomba w Jastrzębiu-Zdroju wybuchła niemal równo przed rokiem. W drugiej połowie stycznia klub niespodziewanie zmienił trenera. Gardini zastąpił Luke’a Reynoldsa, choć drużyna i wtedy była wiceliderem PlusLigi. W momencie zwolnienia Australijczyka zespół miał na koncie 14 zwycięstw i pięć porażek. Dla porównania - w aktualnych rozgrywkach ekipa prowadzona przez Gardiniego wygrała 13 z 16 spotkań. Tamta decyzja okazała się jednak strzałem w dziesiątkę, bo Jastrzębski Węgiel pod wodzą nowego szkoleniowca sięgnął po złoty medal. W tym sezonie prezes Adam Gorol na razie jest bardziej cierpliwy i nic nie wskazuje na to, by Włoch musiał obawiać się o swoją posadę. Jan Hadrava przykładem dobrego planowania Jastrzębianie radzą sobie dobrze mimo absencji podstawowego atakującego. Stephen Boyer na początku sezonu prezentował się nieźle, ale na aut wyrzuciła go kontuzja ręki. Mistrzowie Polski byli jednak przygotowani na taką ewentualność. Już przed sezonem zakontraktowali parę atakujących, która z powodzeniem mogła uchodzić za najmocniejszą w lidze. Ta dalekowzroczność okazała się wyjątkowo cenna. Rezerwowy Jan Hadrava z marszu wskoczył do składu i utrzymał, a może i podniósł poziom, na którym grał Boyer. Choć Czech występuje w pierwszej szóstce dopiero od grudnia, już trzy razy został wybrany najlepszym zawodnikiem spotkania. A do tego klub zdołał mu ściągnąć doświadczonego zmiennika. 30-letni Arpad Baroti w przeszłości grał m.in. w ZAKS-ie, ale także lidze włoskiej i francuskiej. Jastrzębski Węgiel i dwóch zdrowych mistrzów olimpijskich Boyer przygląda się kolegom z boku, ale na boisku cały czas prezentują się dwaj inni mistrzowie olimpijscy z Tokio, którzy latem wzmocnili drużynę. Benjamin Toniutti potwierdza klasę, miejsce w szóstce w zdecydowanej większości spotkań miał też Trevor Clevenot. 27-letni przyjmujący został wybrany MVP ostatniego spotkania z Resovią. Zdobył w nim 15 punktów. - Nasza seria jest fantastyczna. Wiemy jednak, że teraz będziemy grać co trzy dni, a to będzie trudne. Ale myślę, że będziemy gotowi. Najważniejsze, by kontynuować naszą serię i pracować każdego dnia. Zobaczymy, dokąd nas to zaprowadzi. Musimy zachować koncentrację - przekonuje Francuz. Jastrzębski Węgiel w Pucharze Polski, PlusLidze i Lidze Mistrzów Najbliższe dni rzeczywiście będą dla jastrzębian niezwykle pracowite. W tydzień rozegrają trzy spotkania. Największym wyzwaniem wydaje się zaplanowane na sobotę wyjazdowe starcie z PGE Skrą Bełchatów. To ich sąsiad w ligowej tabeli, który nie znalazł pogromcy od siedmiu spotkań. A we wtorek zapewnił sobie awans do ćwierćfinału Pucharu CEV, pokonując 3:1 Neftochimik Burgas z Bułgarii. Już dzisiaj, jastrzębianie zagrają w Pucharze Polski. Problemów z awansem mieć nie powinni, bo ich rywalem będzie Legia Warszawa. Pierwszoligowiec w poprzedniej rundzie wyeliminował WKS Wieluń, ale w starciu z mistrzami Polski jest skazywany na pożarcie. Początek spotkania o godz. 18, transmisja w Polsat Box Go. Pracowity tydzień jastrzębianie zakończą 25 stycznia meczem Ligi Mistrzów z Knack Roeselare. - Jakoś super zmęczeni się nie czujemy. Maraton dopiero przed nami, w najbliższym okresie będzie sporo meczów. Na pewno to dużo większe obciążenie dla organizmu, fizyczne i psychiczne, ale sądzę, że każdy woli mecze niż treningi - przyznaje Fornal. Damian Gołąb