Wyżej oceniane są tylko ligi w Rosji, Włoszech i Turcji. - Różnice między nami nie są wielkie. W przypadku Europy możemy mówić o tzw. wielkiej czwórce. My należymy do tej grupy. Daje nam to możliwość wystawienia maksymalnej liczby drużyn w europejskich pucharach - chwali się wiceprezes Polskiej Ligi Piłki Siatkowej Wojciech Czayka. Faktycznie ma czym. A ten sezon ma być jeszcze ciekawszy. Pomóc w tym mają niewielkie, ale istotne zmiany w regulaminie. Przede wszystkim o kolejności w tabeli będzie decydowała przy równej liczbie punktów liczba odniesionych zwycięstw. Zmienią się także zasady play-off. O mistrzostwo Polski będą rywalizowały cztery, a nie dwie, jak było w poprzednim sezonie, najlepsze drużyny sezonu zasadniczego. - Dobrze, że to zostało zmienione. Mieliśmy poczucie dużej niesprawiedliwości w zeszłym sezonie, kiedy zajęliśmy trzecie miejsce, przegrywając drugą lokatę o jednego seta - twierdzi Karol Kłos. Plus Liga odchodzi też o rozdmuchanej formuły play-off. Teraz rywalizacja będzie się toczyła systemem mecz-rewanż, a w razie remisowego wyniku dwumeczu zdecyduje złoty set. W związku z tym po raz pierwszy od powołania ligi zawodowej możemy określić, kiedy zostanie wyłoniony mistrz Polski. Rewanżowe spotkanie finału zostało zaplanowane na 6 maja. Tytuł powinien przypaść komuś z trójki ZAKSA, Asseco Ressovia, Skra. Teoretycznie najmocniej na papierze wygląda zespół z Kędzierzyna-Koźle. ZAKSA bardzo pewnie zdobyła mistrzostwo. Co ważne, w drużynie nie doszło do rewolucji personalnej. - Praktycznie cała kadra została utrzymana, a jeszcze doszedł do nas Mateusz Bieniek, który powinien się okazać dużym nie tylko ze względu na wzrost wzmocnieniem - twierdzi atakujący kędzierzynian Grzegorz Bociek. Po piętach ZAKS-ie będzie deptać Asseco Resovia. W drużynie z Rzeszowa doszło latem do jednej istotnej zmiany. Na zakończenie kariery zdecydował się doświadczony libero Krzysztof Ignaczak. Z kolei mocno na młodzież postawiono w Bełchatowie. - Mam 27 lat, a w drużynie czuje się trochę jak dinozaur - śmieje się Karol Kłos. Skra do tego sezonu podchodzi bez ciśnienia na sukces. - Przez ostatnie dwa sezonu sporo mówiło się, że mamy walczyć o mistrzostwo, ale kończyliśmy na trzecim miejscu. Teraz chcemy skupić się na kolejnych meczach i zobaczymy, dokąd nas to zaprowadzi - dodaje Kłos. Ciekawie zapowiada się także walka w dole tabeli. Po raz pierwszy od 2011 roku o ewentualnym spadku będzie decydować forma sportowa, a nie licencja przyznawana przez PLPS. Zespół, który zajmie ostatnie szesnaste miejsce zagra baraż z drużyną z pierwszej czwórki I ligi, która spełni wymogi formalne na występy w Plus Lidze. Na pierwszy rzut oka wygląda, że o utrzymanie będą walczyć beniaminkowie - GKS Katowice i Espadron Szczecin. Ten drugi klub wzmocnił przed sezonem Dawid Murek. Dla byłego reprezentanta szykowana jest nowa rola. W szczecińskiej drużynie ma być libero. - Praktycznie całą karierę grałem jako przyjmujący. A to nie taka duża różnica z pozycją libero. Czasem ciągnie mnie wprawdzie pod siatkę, ale jakoś daje sobie radę - mówi Murek, który w przyszłym sezonie skończy 40 lat. - Chcę grać jak najdłużej, dopóki pozwoli mi na to zdrowie. Może nie jestem już w takiej formie jak kilka czy kilkanaście lat temu, ale gra nadal sprawia mi wielką frajdę. Chcę pomóc drużynie ze Szczecina, bo uważam, że mamy fajny zespół - uważa Murek. Krzysztof Oliwa