Maciej Słomiński, Interia: Trefl Gdańsk zacznie rozgrywki siatkarskiej PlusLigi w sezonie 2022/23 w niedzielę o 17:30 w ERGO Arenie. Rywalem "Gdańskich Lwów" będzie nowa drużyna w lidze - Barkom-Każany Lwów. Jakie są kulisy przystąpienia ukraińskiego klubu do polskiej ligi? Czy wojna przyspieszyła ten proces? Dariusz Gadomski, prezes zarządu Trefla Gdańsk: - Wojna nie miała nic z tym wspólnego, decyzja zapadła wcześniej. Jak wielokrotnie w przeszłości PlusLiga postanowiła przetrzeć nowy szlak. Nowy rynek, nowy kraj, nowe możliwości. Różne były opinie na ten temat, czy to dobrze czy źle, że liga otwiera się na nowy kierunek. Jak to w Polsce, gdzie dwie osoby, tam trzy opinie. Mówiono, że zamiast powiększać ligę, trzeba ją było zmniejszyć do 12 zespołów. Warunkiem dołączenia było założenie spółki według prawa polskiego w naszym kraju i to się stało. Chcę zastrzec, że drużynę ze Lwowa będą obowiązywać zasady jak wszystkie inne. Spadki, awanse, itd. Taryfy ulgowej nie będzie. Barkom-Każany to wielokrotny mistrz Ukrainy - czy ta drużyna jest nieoficjalną reprezentacją tego kraju? - Nie grają tam sami Ukraińcy, są Słowak, Turek i Norweg - jest kilka innych narodowości w zespole. Łotysz jest trenerem. Ukraina dobrze pokazała się na mistrzostwach świata, pierwszy atakujący ich reprezentacji na co dzień jest siatkarzem klubu ze Lwowa. Ciekawa drużyna, która zajęła trzecie miejsce na przedsezonowym turnieju Arkadiusza Gołasia. Nieobliczalny zespół, który niektórzy w naszej lidze skazują na pożarcie, ale w tym może tkwić ich siła. Nie mają nic do stracenia, będą ryzykować, dlatego stać ich na niespodzianki, w tej lidze nie będzie łatwych spotkań. Mecze domowe Ukraińcy będą rozgrywali w Krakowie. - Gdy pomysł został zaakceptowany, dodatkowym magnesem była gra we Lwowie, co obecnie jest oczywiście niemożliwe. Warto podkreślić pomocną ręką jaką do Barkomu-Każany wyciągnęło miasto Kraków. Ich domem będzie obiekt Hutnika w Nowej Hucie, na mecze które wzbudzą większe zainteresowanie przeniosą się na TAURON Arenę. Na pewno jest to fajna decyzja dla ludzi z Ukrainy, którzy pomimo trudnego czasu mogą śledzić i kibicować ulubionym sportowcom. Macie rywala przeczytanego przed niedzielnym meczem? - Siatkówka w dużej mierze opiera się na statystykach, mamy zawodników ze Lwowa przeanalizowanych, z drugiej strony należy pamiętać, że oni też czytają nas. Rywale nie funkcjonują w próżni, pewne odpowiedzi dają mecze sparingowe czy spotkania swoich reprezentacji. Są nerwy przed inauguracją sezonu? - Pierwszy mecz jest swego rodzaju niewiadomą. Cieszymy się nań z kilku powodów. Po pierwsze - po emocjach związanych z mistrzostwami świata, startuje nasza liga. To nasz chleb powszedni i zarazem sól siatkówki, po święcie jakim był mundial. Po drugie cieszymy się na mecz w niedzielę, bo z racji napiętego kalendarza imprez pozasportowych w ERGO Arenie, spotkania w weekendy będą w tym sezonie rzadkością. Dlatego niedziela będzie świętem siatkówki. \ Terminy meczów domowych macie niezbyt sprzyjające - we wtorek z Lubinem, w poniedziałek z Radomiem - wiadomo, że do hali w weekend przyjdzie więcej osób niż w tygodniu. Czy telewizja nie zabija idei chodzenia na mecze? - Myślę, że każda inna liga chciałaby mieć wszystkie mecze w telewizji. To magnes dla sponsorów, by eksponować ich logo plus nasz kibic może obejrzeć na żywo mecz Trefla w przysłowiowych Suwałkach. Będąc w lesie nie widać drzew, ale być może wszyscy przechodzimy właśnie pewną transformację? My jako Trefl Gdańsk nie walczymy z piłką nożną czy koszykówką o widza - my się nawzajem wspieramy i promujemy, nasze mecze rzadko się nakładają. Walka o kibica toczy się z kinem czy galerią handlową. Stanowimy alternatywny sposób spędzania wolnego czasu. Pandemia COVID-19 oduczyła ludzi chodzenia na halę i stadion. Trzeba ich na nowo uczyć i przyzwyczajać. - Staramy się robić jak najwięcej np. przez atrakcje dla dzieci, by kibica do hali przyciągnąć. Wiadomo, że jest to żmudna praca, która będzie trwała latami i zgadzam się, że pandemia nam życia nie ułatwiła. Patrzę na to pozytywnie, telewizja może nam tylko pomóc, może ktoś przez przypadek, przerzucając kanały odkryje drużynę ze swojego miasta i zdecyduje się pójść do hali? Marketing Trefla Gdańsk jest wielu stawiany za wzór, chociaż ja sądzę, że najlepsi pracownicy marketingu to ci w krótkich spodenkach na boisku. - Ktoś kiedyś powiedział, że marketing robisz, gdy masz ograniczone środki finansowe. Jak masz górę forsy, to wszelkie pożary gasisz pieniędzmi. Świadomie zrobiliśmy przedsezonową prezentację drużyny w Forum Gdańsk. Ktoś może będzie kupował jeansy czy pomadkę i zobaczy, że obok stoi fajna ekipa i się wkręci? Unikamy prezentowania drużyny podczas meczów sparingowych - o tym nasi kibice wiedzą, nie musimy przekonywać przekonanych, chcemy wyjść do ludzi. Potwierdzam, że mamy bardzo dobrych ludzi od marketingu, ten dział się cały czas rozwija. Justyna, Magda i Marek - ich praca jest widoczna, każdy w Polsce o nich wie, śledzi ich pomysły, nierzadko się na nich wzoruje. Jaki będzie rozkład sił w zaczynającym się sezonie PlusLigi? - Tradycyjnie jest kilka bardzo mocnych drużyn, jest też spore grono kandydatów do walki o miejsca 5-12. Życie pokaże, a PlusLiga już nieraz udowadniała, że nazwiska nie grają. W sprawie faworytów Ameryki nie odkryję. ZAKSA, Zawiercie, Skra, Jastrzębie, Rzeszów ma gigantyczny potencjał. Z drugiej strony w zeszłym sezonie Resovia skompletowała taki skład, że wieszano im już złote medale na szyjach, a zajęli dopiero 5 miejsce. Skra Bełchatów też wielka marka, a znalazła się poza podium. Przy wyrównanym poziomie sportowym wiele zależy od atmosfery w drużynie. A gdzie w tej stawce będzie plasował się Trefl Gdańsk? - Nowy trener, nowy zespół, czujemy świeżość. Tylko prezes wciąż ten sam (śmiech). Sparingi wypadły obiecująco, choć wiadomo, że liga to inna para kaloszy. Wielu zawodników jest głodnych, wielu ma coś do udowodnienia. Poza m.in. najlepszym punktującym poprzedniego sezonu PlusLigi Bartkiem Bołądziem mamy też takich, którzy byli w poprzednich klubach na 3-4 miejscu w hierarchii na swoich pozycjach. Podobna sytuacja z trenerem Igorem Juriciciem - chorwacki szkoleniowiec, który nigdy nie trenował jeszcze w naszej lidze. Jest u nas dobrze rozwijająca się młodzież, są bardzo ciekawi obcokrajowcy. Wśród nich jest australijski libero Luke Perry. Pamiętamy aktora z serialu Beverly Hills 90210 o tym nazwisku. - Zapewniam, że to inna osoba. Amerykański aktor nie żyje, a nasz Australijczyk ma się dobrze. Nasi zawodnicy spodziewali się, że Luke Perry jest dobry, ale nie, że aż tak. Mówi się, że w koszykówce atak sprzedaje bilety, a obrona zdobywa puchary, jak jest w siatkówce? Czy Luke Perry może wygrać mecz dla Trefla? - Libero może zrobić różnicę. Był sezon, gdy drużyna z Kemerowa zdobyła złoto ligi rosyjskiej mając dwóch obcokrajowców: właśnie libero i środkowego, czyli dwie pozycje, o których się mówi, że nie dają tytułów. Trefl wziął klasowego libero, tak samo Zawiercie, które zakontraktowało Argentyńczyka Santiago Dananiego. To pokazuje pewien kierunek. Libero daje stabilność w przyjęciu, a jeśli jest "kotem" w obronie, odbije parę kluczowych piłek, które mogą dać wygraną. Nie da się ukryć, że byliście już po słowie z trenerem Andreą Anastasim. - Zgadza się, byliśmy po słowie, to Andrea Anastasi jest głównym architektem tego zespołu, 12 na 15 zawodników z obecnego zespołu Trefla, to jego wybory. Z czasem różne sytuacje, nie tylko sportowe, wpłynęły na to, że nie zdecydowaliśmy się na podpisanie umowy. To jest cenne, powiedzieć, że się nie jest przekonanym całkowicie do pomysłu poprowadzenia drużyny. Rozstaliśmy się w całkowitej zgodzie. Nie ma między nami złych emocji. Z pełnym szacunkiem do Trefla i PlusLigi, Anastasi wylądował w klubie, który jest wyżej w hierarchii. - Poszedł do Perugii, do klubu w którym musi wygrać wszystko i ma skład, żeby tego dokonać. Ma tam m.in. Wilfredo Leona i Kamila Semeniuka. Ostatni sezon trochę rozmył osiągnięcia Anastastiego, ale to wciąż dobry trener, który jeszcze pokaże we Włoszech swoje możliwości jako osoba, która potrafi ze swoich zawodników wyciągnąć maksa. Jak przebiegały poszukiwania nowego trenera? - Gdy okazało się, że Andrea Anastasi do nas nie wróci poszliśmy klasyczną drogą. Rozesłaliśmy zapytania do menadżerów, przyszło sporo CV, które analizowaliśmy skrupulatnie. Były opcje polskie i zagraniczne, w pierwszym czytaniu CV Juricicia odłożyłem na bok, chociaż zapadło mi w pamięć, jako bardzo ciekawe. Już się bałem, że rzucił pan oferty w górę, te które spadły na ziemię przepadły, bo nie potrzeba pechowców. - Dałem sobie kilka dni na zastanowienie, wykonałem kilka telefonów do ludzi zorientowanych w środowisku. Później była oczywiście wizyta u właściciela, Kazimierza Wierzbickiego. Przedstawiłem dwóch kandydatów, których uważałem za słusznych, drugą z tych opcji był Polak. Nasz siostrzany klub koszykarski zatrudnił właśnie Chorwata Żana Tabaka, myślę że narodowość naszego trenera nie zaszkodziła. Panowie Juricić i Tabak złapali już wspólny język, inspirują się wzajemnie. Nie chcę generalizować, ale te bałkańskie narody nigdy się nie poddają. Nawet jak przegrają kibice wychodzą z obiektu z przeświadczeniem, że dali tyle co mieli, a rywale byli po prostu lepsi. Czy w ligowym terminarzu pierwsze co pan zrobił to odnalezienie daty meczu z Zawierciem? Trener Michał Winiarski pierwsze samodzielne kroki stawiał w Treflu, teraz poszedł postawić krok kolejny. - Michał zapracował sobie na miejsce, w którym jest. Szczerze i dość wcześnie powiedział o ofercie z Zawiercia, miałem czas znaleźć zastępstwo. Widocznie tak miało być, rozstaliśmy się w dobrych relacjach. Kibicowałem mu w kadrze Niemiec, oprócz meczu z Treflem będę trzymał kciuki, żeby poszło mu w Zawierciu. Tam Michał dostał skład bardzo mocny, uważam, że będą się bili o medale. Z tym wiąże się też określona presja. Pan zostanie zapamiętany jako ten, który jako pierwszy dał szanse Winiarskiemu. - Tak samo można powiedzieć, że Igor Juricić jest naszym wynalazkiem, bo w Polsce wcześniej nie trenował. Igor ma ułatwiony start, bo sztab, który mu towarzyszy, moim zdaniem, mieści się w top 3 w lidze. Sztab pozostał niezmieniony, dołączył do niego Karol Rędzioch z Warszawy, który kiedyś był już u nas w czasie kadencji Andrei Anastasiego. Jak na moje oko, Trefl Gdańsk dokonał dosyć mocnej przebudowy składu. Ze znaczących zawodników, którzy grali w poprzednim sezonie zostali Lukas Kampa, Mariusz Wlazły i młody Karol Urbanowicz. - Zrobiliśmy to świadomie. Gdyby został z nami trener Winiarski stałoby się podobnie. Trener Anastasi miał podobne zdanie, uważając, że w drużynę trzeba tchnąć nowego ducha. Świadomie zatrudniliśmy trenera o nowym spojrzeniu, u którego wszyscy mają równe szanse na starcie. Siostrzana drużyna koszykarzy Trefla Sopot, na 11 z 15 spotkań rundy zasadniczej przeniesie się z ERGO Areny do hali 100-lecia w Sopocie. Czy wy również rozważaliście taką zmianę? - Trzeba pamiętać, że hala 100-lecia jest salą szkolną, mają tam zajęcia uczniowie. Z ERGO Areną na dziś nie mamy podpisanej umowy, a zwykle na początku okresu przygotowawczego mieliśmy już dokument na cały sezon. Negocjacje nie są łatwe, oczywiście dominują kwestie finansowe, widzimy co dzieje się w kraju i na świecie. Głęboko wierzę, że dojdziemy do porozumienia. Terminarz do ligi zgłosiliśmy zgodnie z dostępnością hali, stąd tyle meczów w robocze dni tygodnia. Ciężko jednak, żebyśmy byli traktowani jak zwykły okazjonalny najemca. Myślę, że warto pamiętać, że na klubie sportowym nie zawsze trzeba zarabiać, czasem trzeba znaleźć złoty środek. Na kogo będą przychodzi kibice Trefla w zaczynającym się sezonie? Czy tym kimś będzie Bartłomiej Bołądź? - Pozyskaliśmy czołowego atakującego całej ligi. Śmialiśmy się, że Bartek był królem Suwałk, czas na kolejny krok. To zawodnik o dobrej mentalności, ma fajny charakter. Wciąż jest z nami Lukas Kampa, który lubi grać właśnie z takimi zawodnikami jak Bartek, występowali już razem w Radomiu. Każdy z naszych zawodników jest ciekawy, kto wie kogo z nich ten sezon wykreuje na bohatera? Piotr Orczyk był świetnym zmiennikiem w Zawierciu, nieraz wchodził i ratował wynik. Jan Martinez Franchi - Argentyńczyk, o którym mało kto wie, grał w lidze belgijskiej. Gdyby trener Marcelo Mendez wciąż był w Rzeszowie, ściągnąłby go tam. Wrócił do nas Kuba Czerwiński, który miał operację barku - wielki talent, myślę, że w okolicach listopada-grudnia będzie gotów. Mikołaj Sawicki, człowiek z ławki w Bełchatowie, ma jedną z ciekawszych w lidze zagrywek. Po sukcesach w Zawierciu czy w Warszawie wraca do nas Patryk Niemiec. Janusz Gałązka, w Warszawie przy kontuzji Piotrka Nowakowskiego dzielnie dawał radę. Jest Aleks Nasewicz, Białorusin, który czeka na polski paszport, to wielki talent, może też i dla naszej kadry. Widzę, że ta grupa dobrze czuje się ze sobą, co nie zawsze wcześniej było regułą. Drużyna z Gdańska nie może konkurować pieniędzmi z najlepszymi. Jaki jest sposób na ściąganie ciekawych nazwisk do klubu? - Myślę, że dobrym przykładem naszej filozofii jest Mariusz Wlazły - to ikona polskiej siatkówki, dla naszej drużyny ogromna wartość dodana. To osoba, która robi ogromną robotę zarówno podczas treningów, meczów jak i w szatni. Na marginesie - Mariusz jest studentem wydziału psychologii Uniwersytetu Gdańskiego, w trybie dziennym, co podkreślam. Mówiłem trenerowi, że ma szczęście, mając w szatni takich zawodników jak Wlazły czy Kampa - oni zawsze chcą grać dla drużyny i zawsze będą walczyli o zwycięstwo. Jak się nie ma wielkich pieniędzy, trzeba szukać sposobu i pomysłu. Pokazaliśmy, że w Gdańsku możemy wykreować dobrych zawodników, to jest nasza siła. Nie stoimy na straconej pozycji. Niezmiernie się cieszę, że w pierwszej drużynie mamy pięciu zawodników, którzy byli w naszych grupach młodzieżowych. Nie wiem czy któryś klub PlusLigi może się tym pochwalić. Mówiliśmy o zawodnikach, którzy przyszli do Trefla, a jakie gwiazdy pozyskała PlusLiga latem? - Należy pamiętać, że mnóstwo klasowych zawodników w Polsce już gra. Wystarczy spojrzeć na naszą kadrę, która zdobyła srebrny medal mistrzostw świata - Bartosz Kurek był z zewnątrz, poza nim reprezentacja opierała się na zawodnikach z naszej ligi. Warto dodać, że nie musimy martwić się o przyszłość i dopływ świeżej krwi. Nasze reprezentacje młodzieżowe również odnoszą sukcesy na arenach międzynarodowych. Wracając do pytania - Jastrzębie utrzymało skład, mają trzech Francuzów, mistrzów olimpijskich. ZAKSA straciła Kamila Semeniuka, ale przyszedł do nich świetny szkoleniowiec Fin Tuomas Sammelvuo. Rzeszów do swojej plejady gwiazd dorzucił Toreya de Falco. Zawiercie dalej się wzmacnia, jest tam prywatny właściciel, który prowadzi klub od trzeciej ligi. Jak popatrzymy na tabele polskich lig w sportach drużynowych, większość klubów jest wspierana przez pieniądze publiczne, takie kluby jak Zawiercie są chlubnym wyjątkiem. Jesteśmy najlepszym przykładem jaką wyrwę w budżecie może sprawić odejście spółki skarbu państwa. Odejście LOTOS-u kilka lat temu było dla nas ciosem. Na dziś spłaciliśmy większość długów. Nie poddajemy się, utrzymujemy poziom szkolenia młodzieży, są to dla nas priorytety. PlusLiga niedawno obchodziła swoje 20-lecie. Jako stary wyjadacz, czy widzi pan jakąś rzecz, którą by zmienił w jej funkcjonowaniu? - Zawsze się znajdzie ktoś, który powie, że coś można było zrobić lepiej. Poziom siatkarski w Polsce jest bardzo wysoki, nie bez powodu ZAKSA wygrała dwa razy Ligę Mistrzów. Reprezentanci swoich krajów chcą grać w Polsce. Uważam, że założyciele ligi mogą być dumni. Patrząc na to, gdzie jesteśmy, nie ma się czego wstydzić. Rozmawiał Maciej Słomiński, Interia