Sebastian Zwiewka, Interia: Podpisał pan kontrakt z Treflem Gdańsk. Co skłoniło pana akurat do wyboru tego klubu? Lukas Kampa, siatkarz Trefla Gdańsk: Wiele rzeczy. Nie ma tylko jednego powodu. Przede wszystkim przez ostatnie dwa lata bardzo podobała mi się gra zespołu pod wodzą trenera Michała Winiarskiego. Fajnie ta drużyna pracuje. Dużo rozmawiałem z trenerem, a także z Moritzem Reichertem, który powiedział, że Gdańsk to fajne miejsce, a Trefl to fajny klub. Dodał "no chodź". Rzadko się zdarza, żeby zawodnik opuszczał mistrza Polski dla szóstej drużyny PlusLigi. Nie obawia się pan, że w Gdańsku nie będzie walki o medale? Wcześniej musiałem decydować, gdzie grać. Już w listopadzie było jasne, że nie mogę zostać w Jastrzębiu. Przy wyborze klubu miałem na uwadze dobro swojej rodziny, bo chcieliśmy wybrać klub w fajnym mieście. Mój starszy syn teraz idzie do szkoły międzynarodowej. Wszystko złożyło się tak, że zdecydowałem się na Trefla. Ja zawsze chcę grać o najwyższe cele. Nie rozmawiałem jeszcze ani z trenerem, ani z prezesem o naszym celu, ale ja w każdym spotkaniu dążę do wygranej. Trefl poprzedni sezon zakończył na szóstym miejscu, zobaczymy co w następnym roku uda się nam osiągnąć. Inne kluby wchodziły w grę, czy tylko liczył się dla pana Trefl? Bardzo szybko złapaliśmy wspólny kontakt. Priorytetem dla mnie było pozostanie w Polsce, w innych klubach nie było też miejsca. W miarę wcześnie poznałem swoją przyszłość i jestem bardzo szczęśliwy z tego wyboru. Złoty medal jest ukoronowaniem pana kariery w Jastrzębskim Węglu? Zdecydowanie tak, końcówka była dla mnie najlepsza. Jestem bardzo szczęśliwy, bo przez cały czas mówiłem, że chcę coś wygrać z tym klubem, a najlepiej mistrzostwo Polski. Dla mnie to ważny sukces, celem drużyny na sezon 2020/2021 było złoto i udało się to zrealizować. Cenne były też dwa brązowe medale. Jestem dumny, że zrobiliśmy to i mogę odejść w spokoju (śmiech). Jaki to był sezon? Trudniejszy pod względem tych wszystkich ograniczeń i braku kibiców na trybunach? W halach ich doping zawsze słychać. Zdecydowanie to był dziwny sezon. Cztery razy mieliśmy kwarantannę. Bardzo szkoda, że nie mogliśmy zagrać w Lidze Mistrzów. Brakowało nam kibiców na trybunach. Ich nieobecność była problemem nie tylko dla nas, ale dla wszystkich drużyn występujących w lidze. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie wrócimy do siatkówki z kibicami. Trzymam kciuki za ich powrót do hal, bardzo ich potrzebujemy. Wspominał pan o rozmowach z trenerem Winiarskim. Czy zostało już panu przekazane, jaka będzie pana rola w drużynie? Drugi z rozgrywających, czyli Łukasz Kozub również czeka na grę. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało. Myślę, że Łukasz to bardzo utalentowany zawodnik. Pokazywał już, że jest w stanie grać jako ten pierwszy rozgrywający. Ja chcę wygrać, on też chce wygrać. Najważniejsze jest to, żeby cała drużyna wspólnie dążyła do zwycięstw. Uważam, że mogę w tym pomóc. Jestem zdrowy i zmotywowany. To jasne, że chcę jak najwięcej grać. Liczę, że drużyna pokaże fajną siatkówkę i będziemy wygrywać. Przed przyjazdem do Polski grał pan w Niemczech, we Włoszech, w Rosji oraz na Ukrainie. Jak PlusLiga się prezentuje dla tle tych pozostałych lig zagranicznych? Trudno to ocenić. Teraz możemy mówić, że PlusLiga jest najsilniejsza na świecie, bo polska drużyna wygrała Ligę Mistrzów. No oczywiście żartuję. Niemożliwe dla mnie jest porównanie tych lig. Powiem zdecydowanie tak - jestem szczęśliwy, że od siedmiu lat gram w jednej z najlepszych lig na świecie. Następny sezon będzie już ósmym. We Włoszech są bardzo mocne drużyny, ale rywalizacja w Polsce zawsze jest dużym wyzwaniem. W każdym meczu chcę grać i wygrywać. Lubię to. Co powie pan o życiu w Polsce? Zdążył już pan zobaczyć Gdańsk? Gdańsk znam, wiele razy byłem w tym mieście z klubem oraz z reprezentacją Niemiec. Wiem, jak miasto wygląda. Ogólnie bardzo dobrze się czuję w Polsce. Całą rodziną będziemy mieszkali w tym kraju ósmy rok. Naprawdę jestem szczęśliwy. Doskonale mówi pan w języku polskim. Dla obcokrajowców to trudny język? Dziękuję, jest bardzo trudny. Dalej to dla mnie wyzwanie, ale czuję, że coraz łatwiej idzie mi się porozumiewać. Wciąż uczę się języka polskiego. Mam nadzieję, że za jakieś trzy lata będę mówił perfekcyjnie. Zastanawiał się pan, jaka będzie pana przyszłość po zakończeniu kariery? Planuje pan zostać w Polsce, czy wróci pan do Niemiec? Nie wiem kiedy, ale na razie wydaje mi się, że będę mieszkał w Niemczech. Obecnie bardzo dobrze czuję się w Polsce i ciężko mi to określić. Nie myślałem jeszcze za bardzo nad tym, życie tutaj nam się podoba. W szatni Trefla będzie wielu Polaków, ale po niemiecku będzie mógł pan porozmawiać z Moritzem Reichertem. To dla mnie dobra informacja. Zawsze jest miło, kiedy pojawia się okazja na rozmowę w języku niemieckim. Na razie podpisał pan roczny kontrakt z możliwością przedłużenia. Czyli nie wyklucza pan dłuższej współpracy z klubem i zakończenia kariery w Gdańsku? Zdecydowanie nie. Mam nadzieję, że to następna przygoda w moim życiu i potrwa dłużej niż rok. Już mówiłem, że mój starszy syn będzie chodził do szkoły, więc chcemy spędzić w tym mieście więcej lat. Również tego powodu podpisałem umowę z opcją przedłużenia na następny sezon. Jestem przekonany, że jeszcze będę grał w Polsce. Zdobył pan wiele medali. Skąd czerpie pan motywację i chęć kolejnych sukcesów? Każdy sezon jest czymś nowym. Teraz nie będziemy faworytami, więc to ogromne wyzwanie. Wierzę, że w Gdańsku możemy coś zbudować i zagrać znowu o medale. Motywacja to nie tylko zwycięstwo. Przyjemność sprawia też gra z chłopakami. To nigdy nie był problem. Motywacja jest zawsze, dopiero w późniejszym etapie sportowych karier pojawia się problem pod względem fizycznym. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź