Wynik finałowej rywalizacji może wydawać się mylący. Lotos tanio skóry nie sprzedał. Nie wygrał żadnego z meczów, ale w każdym mocno naciskał Resovię. - Żadne spotkanie nie wyglądało tak, że wyszliśmy na nie z myślą o porażce. Zawsze w serduchu wierzyliśmy, że każdy mecz można wygrać - powiedział po ostatnim meczu dla TVP Sport libero Lotosu Piotr Gacek. Rzeszowianie po finale nie kryli ogromnej radości. To ich trzecie złoto w ciągu czterech lat. - Każde złoto smakuje inaczej. Teraz smakuje wyjątkowo, ponieważ jest zdobyte po najtrudniejszym sezonie - powiedział trener Asseco Andrzej Kowal. Puchar zdobyty w przerwie W pierwszym meczu w Rzeszowie, Asseco wygrało 3:0, ale po emocjonujących końcówkach. Taki wynik nie mógł nikogo dziwić, bo Resovia z własnej hali uczyniła twierdzę. Bardzo mocno wspierana przez kibiców nie zwykła przegrywać na Podpromiu. Potem nastąpiło dziewięć dni przerwy. Dużo, jak na napięty do granic możliwości terminarz PlusLigi. W tym czasie rozegrano turniej finałowy Pucharu Polski w Ergo Arenie. W półfinale Lotos pokonał Skrę, udowadniając tym samym, że wyeliminowanie potentata z Bełchatowa w PlusLidze nie było przypadkiem. W finale PP gdańszczanie także mierzyli się z Resovią i wygrali 3:1! To było ukoronowanie ich wspaniałego sezonu i pokazanie niedowiarkom, że wcale nie są skazani na porażkę w meczach o złoto mistrzostw Polski. - Jest to sezon marzeń, jeśli chodzi o gdańską siatkówkę. Mamy Puchar Polski i wicemistrzostwo - stwierdził Gacek. Od niespodzianki do sensacji Lotos od początku sezonu grał wspaniale. W Gdańsku zbudowano silną ekipę pod wodzą znakomitego trenera, byłego szkoleniowca reprezentacji Polski, Andrei Anastasiego. Przed sezonem nikt jednak nie stawiał, że włączą się do walki o mistrzostwo. - Wiedzieliśmy, że Lotos to mocna drużyna, bo ma doświadczonych zawodników, ale chyba nie ma fachowca, który przed sezonem obstawiał, że gdańszczanie zajdą aż tak wysoko - mówi w rozmowie z Interią Ryszard Bosek, mistrz olimpijski z 1976 roku, były trener reprezentacji Polski, Już pierwsze mecze sezonu pokazały, że w Gdańsku drzemie duży potencjał. Lotos był niepokonany przez osiem kolejek. Później minimalnie przegrał w Bełchatowie ze Skrą, a następnie wygrał 3:2 z Resovią. Krocząc od zwycięstwa do zwycięstwa, Lotos dotarł aż do finału. Gdańszczanie zanotowali ogromny skok. Poprzedni sezon PlusLigi zakończyli przecież dopiero na 10. miejscu. Kluczowy drugi mecz Pięć dni po Pucharze Polski, rozegrano drugi mecz finałowy PlusLigi. Walka w Ergo Arenie w Gdańsku była niezwykle zacięta. Żadna z drużyn nie odpuszczała i o losach pojedynku zdecydował tie-break. W nim lepsi okazali się rzeszowianie, wygrywając minimalnie - 15:13. - Może w pierwszym meczu było trochę lekko i łatwo. Byliśmy jeszcze "w gazie" i zwyciężyliśmy 3:0, ale potem nasza forma poszła trochę w dół. Całe szczęście, że w Gdańsku skończyło się 3:2 dla nas. Na pewno to bardzo pomogło, bo gdyby wówczas w finale było 1-1, to musielibyśmy się martwić dalej i mieć świadomość, że na pewno trzeba będzie wrócić do Gdańska. A tak mogliśmy zakończyć całą sprawę w Rzeszowie, przy naszych fantastycznych kibicach - powiedział Piotr Nowakowski. Pomimo porażki, Lotos nie zamierzał się poddawać. Przyjechał do Rzeszowa z chęcią podtrzymania szansy na złoto. Zaczął rewelacyjnie - wygrał seta do 19, ale potem do gry weszli dotychczasowi rezerwowi siatkarze Resovii i odmienili obraz meczu. Dwie równe szóstki Odkąd trenerem zespołu z Rzeszowa został Andrzej Kowal, Asseco budowało skład tworząc dwie równorzędne szóstki, a nawet siódemki sprowadzając konkurentów do gry na libero Krzysztofowi Ignaczakowi. Trener Resovii często rotował składem, dużo zmieniał, oszczędzał siły zawodników i w tym sezonie dobitnie widać było, że koncepcja zdała egzamin celująco. Przy napiętym terminarzu i walce na dwóch frontach (Resovia dotarła także do finału Ligi Mistrzów), posiadanie wartościowych rezerwowych okazało się niezwykle ważne. Siatkarze Skry po przegranej w półfinale narzekali na zmęczenie. Lotos cały sezon rozegrał jedną siódemką. Rezerwowi rozstrzygnęli trzeci mecz Tymczasem Kowal w trzecim meczu wpuścił na parkiet Dawida Konarskiego i Lukasa Tichaczka w miejsce do tej pory podstawowych siatkarzy: Fabiana Drzyzgi i Jochena Schoepsa. Obaj zagrali fantastycznie, a Konarski kończył nawet najtrudniejsze piłki przy potrójnym bloku rywali i został wybrany MVP. - Zespół z Gdańska nie miał zmienników potrzebnych podczas taktycznych zmian. We wtorek ich zasadność widać było w Rzeszowie na przykładzie Tichacka i Konarskiego. W drugim meczu z kolei doskonale spisał się wchodzący z ławki w tej drużynie Rafał Buszek. Widać było jednak tę zasobność jeśli chodzi o potencjał ludzki w drużynie z Podkarpacia - powiedział po finale prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Paweł Papke. Działacze Asseco będą musieli mocno się natrudzić, aby na przyszły sezon zbudować równie mocną ekipę. Paul Lotman już potwierdził, że odchodzi z Rzeszowa. Podobnie Dawid Konarski i Rafał Buszek. Niemal na pewno na parkietach PlusLigi nie zobaczymy Marko Ivovicia, który dostał lukratywną propozycję z Rosji. Ciężko będzie zastąpić tych siatkarzy, ale z pewnością Resovia dołoży wszelkich starań, aby nadal mieć silną i wyrównaną czternastkę, która pozwoli im powalczyć o obronę tytułu. - Idziemy dobrą drogą. Resovia w przyszłym sezonie będzie mocna. Znowu będzie miała za zadanie grać we wszystkich rozgrywkach o najwyższe cele. Na pewno parę zmian będzie i od nowa będziemy musieli pracować nad swoją grą - powiedział Kowal dla TVP Sport. Grzegorz Zajchowski Zobacz materiały TVP Sport: