Maciej Słomiński, INTERIA: Przepraszam, ale muszę zapytać o amerykański serial Beverly Hills 902010, który cieszył się kiedyś w Polsce gigantyczną popularnością. Jeden z głównych bohaterów nazywał się identycznie jak pan. Czy rodzice nadali panu imię Luke w hołdzie dla tego, niestety już świętej pamięci, aktora? Luke Perry, siatkarz Trefla Gdańsk: - Wiele osób mnie o to pyta, najczęściej nauczyciele w szkole, ale ja niestety nigdy nie oglądałem tego filmu. Rodzicom po prostu podobało się imię "Luke", nic mi nie wiadomo, żeby byli fanami tego serialu. Sezon zasadniczy PlusLigi jest na półmetku, został pan wybrany najlepszym libero dotychczasowej części rozgrywek. - Ciężko oceniać siebie, ale na mojej pozycji trzeba być lepszym od zawodników krajowych, by dostać kontrakt w silnej lidze europejskiej. To motywacja, żeby się nie zatrzymywać i być coraz lepszym. Boisko to jedno, ale bardzo ważna jest sfera mentalna. Znam swoją wartość, czuję że jestem w formie, przez ostatnie kilka lat gram dobrą siatkówkę. Po kontuzji Piotra Orczyka w meczu w Suwałkach, Trefl musiał dokonać przetasowań w składzie. Ponoć nawet rozgrywający Lukas Kampa zgłosił gotowość gry jako przyjmujący. Czy w razie czego pan byłby gotów na zmianę pozycji? - Lukas tak powiedział? On lubi pożartować, to chyba niemożliwe (śmiech). Szczerze mówiąc, moje warunki fizyczne sprawiają, że mogę grać tylko na jednej pozycji, jestem zwyczajnie za niski. Może nawet bym kiedyś chciał spróbować, ale chyba wolę się doskonalić w tym co robię najlepiej. Liga jest na półmetku, widział pan już w akcji wszystkich rywali Trefla. Co jest waszym celem w tym sezonie? - Cel jest niezmienny - to udział w play-off. Wydaje się, że pierwsza czwórka może być poza zasięgiem. Przewaga Zawiercia, Jastrzębia, ZAKSY i Asseco Resovii jest już dość spora. - Gram już parę lat w siatkówkę na wysokim poziomie, łatwo jest stracić koncentrację, gdy się myśli o celach oddalonych w czasie. Dlatego skupiamy się na najbliższym meczu. Wiele się może wydarzyć, drużyny mogą mieć (odpukać!) kontuzje, składy mogą się zmieniać. Po sezonie zasadniczym zaczyna się play-off i wtedy gra się od początku. Chcemy tam być. Tyle o celach ligowych, a jakie czekają pana wyzwania z reprezentacją Australii? - Chcemy wrócić na mistrzostwa świata, w latach 2014-18 brałem udział w tej imprezie, w 2022 r. nie udało się nam zakwalifikować, dlatego że w naszej reprezentacji zmienia się pokolenie. Igrzyska Olimpijskie w Paryżu 2024 - czy to realny cel? - Nie sądzę, jesteśmy dopiero na etapie odbudowywania pozycji Australii. Myślę, że kolejne igrzyska w 2028 r. w Los Angeles są o wiele bardziej realne. Chcemy tam być, a jako kapitan reprezentacji czuję szczególną odpowiedzialność za drużynę narodową. Jak zaczął pan grać w siatkówkę? - Będąc młodym specjalizowałem się w futbolu australijskim, potrzebowałem czegoś czym bym mógł się zająć zimą, czyli w europejskie lato. Stąd zainteresowałem się siatkówką. Byłem coraz lepszy, aż w końcu otrzymałem propozycję gry w Finlandii. Stamtąd wybrałem się do Niemiec, potem do Polski, by grać dla Asseco Resovii, do Francji, aż wreszcie trafiłem do Trefla Gdańsk. Jak pan ocenia poziom PlusLigi na tle innych miejsc, gdzie grał pan w siatkówkę? - Nie mam wątpliwości, że obok włoskiej liga polska jest najlepszą ligą na świecie. Pod względem poziomu, zainteresowania mediów. Świetnie jest być częścią tych rozgrywek. Jak wygląda codzienne życie w Australii? - Staramy się nigdzie nie spieszyć, dużo czasu spędzać na łonie natury. Życie na zachodnim wybrzeżu w Perth skąd pochodzę, różni się od tego na przeciwległym brzegu - Sydney i Melbourne to ogromne metropolie, gdzie są korki uliczne i problemy typowe dla wielkich miast. Czy plaże w Trójmieście można porównać do australijskich? - Gdy w sierpniu przybyłem do Gdańska, starałem się po każdym treningu wybrać na plażę i popływać. Tu jest w porządku, ale jednak nasze są najlepsze na świecie. Z perspektywy kilku tysięcy kilometrów Australia wydaje się być świetnym miejscem do życia, tymczasem gdy w Londynie w pubie zamówimy piwo, jest około 50 proc. szans że barman będzie z Antypodów. Dlaczego młodzi ludzie opuszczają Australię? - Każdy przypadek jest złożony, ale myślę że wielu z nas ma w sobie chęć poznawania świata, spróbowania czegoś nowego. Mój brat miał dobrą pracę w Australii, jednak zdecydował się wyjechać do Londynu, zresztą za rok planuje wrócić do domu. Z racji naszych związków z Wielką Brytanią, wiele osób wyjeżdża właśnie tam. A jak wyglądają święta Bożego Narodzenia w Australii? - Lubię europejskie święta, śnieg i bożonarodzeniowe tradycje. W Australii święta wyglądają podobnie z jedną tylko różnicą - pogoda jest zupełnie inna. Plaża, fale, piasek, barbecue. Jest Mikołaj z brodą i prezenty 25 grudnia. Co pan znajdzie w tym roku pod choinką? - Po meczu ze Ślepsk Malow Suwałki lecę do Australii na kilka dni, wracam 29 grudnia. Prezentem będzie dla mnie pobyt z rodziną, mój brat który mieszka w Londynie też przyleci, wszyscy będziemy razem po raz pierwszy od chyba 10 lat. To wspaniała sprawa i nie potrzebuję niczego więcej. Rozmawiał Maciej Słomiński, INTERIA