Drużyny PlusLigi spotkały się w oficjalnych rozgrywkach na piasku po raz drugi. Przed rokiem zawody na świeżym powietrzu były szansą na powrót na siatkarskie trybuny kibiców. Idea okazała się na tyle atrakcyjna, że w tym roku do niej powrócono. W rozgrywkach, które przez cztery dni toczyły się w kompleksie sportowym KS Wanda w Krakowie, wzięło udział 14 drużyn PlusLigi i dwa zespoły z jej zaplecza. Turniej rozgrywano na piasku, ale sporo zasad przejęto z halowej odmiany siatkówki. Drużyny rywalizowały w czteroosobowych składach. Mecze toczyły się do dwóch wygranych setów, każdy do 25 punktów - tylko tie-break rozgrywano do 15. Kibice na krakowskich trybunach mogli oglądać wiele efektownych akcji, a także zawodników w nowych rolach, jak choćby serwujących libero czy atakujących, którzy przejmowali na siebie ciężar rozgrywania akcji. - Piach jest bardzo trudnym podłożem. Zachowuje się jednak ciągłość gry. Mi podoba się to w równym stopniu, co siatkówka plażowa dwuosobowa - podkreśla Włodzimierz Sadalski, mistrz olimpijski z Montrealu z 1976 r., który obserwował zawody z trybun. PreZero Grand Prix. Na piasku najlepsi olsztynianie Większość drużyn PlusLigi dopiero rozpoczyna przygotowania do sezonu. W Krakowie zabrakło jeszcze zawodników, którzy rywalizowali w igrzyskach olimpijskich oraz tych, którzy przygotowują się do nadchodzących mistrzostw Europy. I tak jednak można było oglądać mistrzów świata - Karola Kłosa w barwach PGE Skry Bełchatów, Dawida Konarskiego w ekipie Aluronu CMC Warty Zawiercie czy Bartosza Kwolka z Projektu Warszawa. Drużyny podeszły do rozgrywek w różny sposób. Część ekip przyjechała do Krakowa jedynie piątką zawodników, niektóre zaś szerokim składem. Część drużyn postawiła na młodość - kilku mniej doświadczonych siatkarzy było na przykład w zespole Jastrzębskiego Węgla czy Asseco Resovii. Obie drużyny dotarły do ostatniego dnia turnieju, ale w ćwierćfinałach musiały uznać wyższość rywali. - Mieliśmy swoje szanse, nie wykorzystaliśmy ich. Natomiast drużyna z Warszawy, z którą przegraliśmy, przywiozła tutaj bardzo dobry skład. Jeśli jednak chodzi o sam format i pomysł, jestem jak najbardziej na tak. Super, że jest ruch w tej siatkówce, w sezonie, w którym nie ma ligowego grania - przekonuje Jakub Popiwczak, libero i kapitan plażowej drużyny Jastrzębskiego Węgla. CZYTAJ TEŻ: Waldemar Wspaniały po igrzyskach: Niektórych spraw nie można przemilczećTo właśnie zespół Popiwczaka przed rokiem wygrał pierwszą edycję letniego Grand Prix. Tym razem triumfował jednak Indykpol AZS Olsztyn. Podobnie jak jastrzębianie, siatkarze z Olsztyna byli w Krakowie dopingowani przez sporą grupę fanów. W finale pokonali 2-0 Projekt Warszawa. W olsztyńskim zespole z dobrej strony pokazali się między innymi Jędrzej Gruszczyński czy Jan Firlej, nowy rozgrywający Indykpolu. MVP turnieju wybrano ich klubowego kolegę Mateusza Porębę, na co dzień występującego na pozycji środkowego. - Nasza drużyna składa się z “halowiczów", którzy jednak po sezonie dużo grają na plaży. To na pewno nam bardzo pomaga. Nie brakowało u nas walki, wszyscy dali z siebie sto procent. Między wszystkimi na boisku była więź. Fajnie było zobaczyć kibiców - zaznacza Poręba. Trzecie miejsce w turnieju zajęła drużyna Staropolanki Cuprum Lubin, która w meczu o brązowy medal pokonała 2-0 LUK Lublin, beniaminka PlusLigi. Ten wynik oznaczał dla nich 10 tys. złotych nagrody. Srebrni medaliści z Warszawy otrzymali 20, a zwycięzcy - 70 tys. złotych. Rozgrywki halowej PlusLigi wystartują w październiku. Damian Gołąb