Szkoleniowiec kędzierzyńskiego zespołu Sebastian Świderski powiedział, że w drogę do Gdańska ZAKSA wyruszyła w piątek wczesnym rankiem. Tego dnia po godz. 8 miała polecieć z Krakowa na wybrzeże. Około południa lot został odwołany. - Musieliśmy więc podróżować autokarem, zresztą mocno spóźnieni - dodał. Po drodze siatkarzy spotkały wszelkie możliwe utrudnienia - silny wiatr, śnieg, oblodzone drogi, wypadki, tiry blokujące trasę. - Najtrudniej było chyba w okolicach Łodzi. Mieliśmy dłuższe postoje, "wpadaliśmy" w ogromne korki. Co chwilę służby drogowe kierowały nas gdzie indziej, ale pojawiały się kolejne utrudnienia - relacjonował Świderski. Do hotelu zawodnicy ZAKS-y dotarli przed godz. 9 w sobotę, a już o 12.30 mieli zaplanowany obiad. - Czasu starczyło tylko na krótką drzemkę - stwierdził. Świderski zwrócił uwagę, że najtrudniej w autokarze podczas wielogodzinnej jazdy było najwyższym siatkarzom. Oni uskarżali się na bóle pleców. - Trudno się dziwić, warunków do odpoczynku praktycznie nie było. Niektórzy spali na siedzeniach, inni na podłodze.