W pierwszym spotkaniu w Rzeszowie mistrz Włoch zwyciężył 3:0. Resovia, aby awansować do kolejnej rundy musiała wygrać mecz i złotego seta. Mistrz Polski wystąpił w najmocniejszym składzie, z rekonwalescentem Zbigniewem Bartmanen, który był jego jaśniejszą postacią, ale ponownie nie potrafił skutecznie przeciwstawić się faworyzowanym Włochom. Wygrał tylko jednego seta, a musiał zwyciężyć w czterech. Najwięcej punktów zdobyli: dla Maceraty - Ivan Zajcew 18; dla Resovii - Zbigniew Bartman 17 i Olieg Achrem 16. Podopieczni trenera Andrzeja Kowala początek inauguracyjnej odsłony (jak i wszystkich kolejnych) mieli nieudany. Popełniali błędy i pewnie grający Włosi wyraźnie przeważali (20:15). Resovia poderwała się do walki i zmniejszyła straty do jednego punktu (19:20). Seta skutecznym atakiem zakończył jednak Simone Parodi. W drugiej partii zespół z Maceraty grał lepiej na zagrywce, w ataku i przede wszystkim w bloku. Resovia sporadyczne udane zagrania przeplatała częstymi błędami. Popełniała ich zdecydowanie za dużo. Seta przegrała do 18. W trzecim secie resoviacy grali o pozostanie w grze i honor. Do stanu 9:9 partia była wyrównana. Potem Włosi znów zdawali się panować nad sytuacją. Zgubiła ich jednak pewność siebie. Resovia, w której udanie wprowadzili się Nikola Kovacevic i Wojciech Grzyb, na samym finiszu, po dobrych zagrywkach Piotra Nowakowskiego, ataku Bartmana i kończącym bloku wygrała do 23. W czwartym secie Włosi potwierdzili, że są lepszą drużyną i pewnie wygrali. Resovii po raz kolejny w europejskich pucharach nie udało się przejść włoskiej przeszkody. Po meczu powiedzieli: Trener Resovii Andrzej Kowal: - Zespół z Maceraty był lepszy. Znów dała o sobie znać niefrasobliwość w końcówkach, zwłaszcza w pierwszym secie, w którym mogliśmy doprowadzić do gry na przewagi. W grze naszej drużyny było wiele rzeczy negatywnych, ale było także wiele pozytywnych. Mocno ryzykowaliśmy zagrywką, stąd duża liczba błędów w tym elemencie - oddaliśmy 23 punkty. Musieliśmy podjąć to ryzyko, ponieważ skrzydłowi gospodarzy grali na ogromnej skuteczności. Pozytywy to powrót do gry Zbigniewa Bartmana i Alka Achrema. Wielkie uznanie dla tego drugiego, który rozegrał przyzwoite spotkanie, widać u niego chęć gry i charakter, którego nasz zespół potrzebuje.Środkowy Resovii Wojciech Grzyb: - Wyszliśmy na boisko, aby odrobić straty z meczu w Rzeszowie. Niestety, zbyt dużo zepsuliśmy zagrywek, którą staraliśmy się wywrzeć presję na rywalach. W trzecim secie graliśmy cierpliwie, dobrze blokiem i w kontrataku, dobrze zagrywał Piotrek Nowakowski i przy jego zagrywce wygraliśmy końcówkę. Takiej cierpliwości zabrakło nam w końcówkach innych setów. Zbyszek Bartman sam potrafi przesądzić o losach setów, czy meczu, ale w tym spotkaniu wystąpił po kontuzji. Gdyby nie miał tego urazu byłby z pewnością jeszcze skuteczniejszy. Choć nie jest to usprawiedliwieniem, bo zespół gospodarzy też był osłabiony. Lube Banca Marche Macerata - Asseco Resovia Rzeszów 3:1 (25:23, 25:28, 23:25, 25:18) Lube Banca: Zaytsev, Parodi, Stanković, Travica, Kooy, Podrascanin, Henno (libero) oraz Starović, Monopoli. Asseco Resovia: Lotman, Nowakowski, Tichacek, Kosok, Achrem, Bartman, Ignaczak (libero) oraz Kovacević, Perłowski, Grzyb.