Trwające play-offy PlusLigi są ostatnimi dla legendy polskiej siatkówki, Mariusza Wlazłego. Smutną dla kibiców nowinę ogłosił sam zawodnik, gdy po ostatnim meczu rundy zasadniczej, w którym Trefl Gdańsk pokonał Projekt Warszawa 3:2, wyszedł na środek parkietu w ERGO ARENIE. Tej informacji towarzyszył jęk zawodu kilku tysięcy fanów siatkówki. Zaraz potem odbyła się konferencja prasowa, na której Mariusz Wlazły ogłosił swój plan na czas po zakończeniu kariery. Legenda polskiej siatkówki zostanie w Treflu Gdańsk w roli koordynatora psychologicznego. W wywiadzie dla TVP Sport, Wlazły wyjawia, jak kształtował się jego plan psychologicznego zaangażowania w sporcie po zakończeniu kariery. - Pięć lat temu zacząłem wdrażać wszelkie czynności związane z pomysłem na to co dalej. Kształtowanie się tej idei miało jednak miejsce znacznie wcześniej. (...) mój plan kształtował się bardzo długo. Wiedziałem, że chcę pracować jako psycholog. To mi pozwoliło rozwinąć pomysł zorganizowania Centrum Wsparcia Psychologicznego dla ogółu sportowców, nie tylko dla siatkarzy - zdradza. Jak wielkim szacunkiem w całej siatkarskiej Polsce cieszy się Wlazły, było widać przed pierwszym meczem play-off, w którym Trefl Gdańsk zagrał na wyjeździe z Jastrzębskim Węglem. Kierownictwo śląskiego klubu uhonorowało dziewięciokrotnego mistrza Polski, a kibice nagrodzili długimi brawami. "Gdańskie Lwy" wyraźnie uległy po 0:3 w obu meczach rozgrywanych w Jastrzębiu-Zdroju, ale Wlazły grał zaskakująco długo i dobrze, przypominając o swej wielkiej sportowej klasie, mimo tego, że niebawem skończy 40 lat. Mariusz Wlazły kończy karierę Wspomniane dziewięć tytułów mistrzowskich popularny "Szampon" zdobył w barwach Skry Bełchatów, klubu który jest obecnie w największym kryzysie w historii, po raz pierwszy od awansu do PlusLigi nie awansował nawet do play-off. Klub z Bełchatowa był targany politycznymi wstrząsami, ostatecznie doszło do zwolnienia wieloletniego prezesa klubu, Konrada Piechockiego, tego samego który doprowadził do odejścia Wlazłego ze Skry w 2020 r. Niedawno panowie spotkali się w Gdańsku. Mariusz Wlazły porusza ten wątek w wywiadzie. - Przeprosił, natomiast uważam, że nie były to szczere przeprosiny. Sytuacja, która wyniknęła z okoliczności przyjazdu, była podyktowana innymi czynnikami niż szczere przeprosiny. Maciej Słomiński, INTERIA