Damian Gołąb, Interia: Czy po tym, jak przebiegały półfinały - Jastrzębski Węgiel wrócił z zaświatów w meczu z Asseco Resovią, Aluron CMC Warta Zawiercie rozbiła Projekt Warszawa - można wskazać faworyta finału PlusLigi? Wojciech Drzyzga, trzykrotny wicemistrz Europy w siatkówce, ekspert Polsatu Sport: Faworyta absolutnie nie ma. Szanse oceniam 50:50, nawet bez minimalnego wskazania. Spotykają się dwa doskonałe zespoły, z bardzo ciekawym stylem gry. Z przygotowanymi wersjami reagowania na przeciwnika, z bardzo fajnymi, kreującymi grę rozgrywającymi. Oba zespoły na każdej pozycji dysponują porządnymi zmiennikami, reakcjami taktycznymi. Od strony sportowej to niemalże zbliżone zespoły. Jedynym większym atutem, który posiada Jastrzębski Węgiel, jest większe doświadczenie i ogranie na jeszcze wyższym poziomie, niż mają zawodnicy Aluronu. Ale nie pojedynczo, a jako zespół. Zawiercianie ograli jednak w tym sezonie Jastrzębski Węgiel już trzykrotnie. To może mieć znaczenie? - Zdobycie TAURON Pucharu Polski i dwa zwycięstwa w lidze trochę rekompensują tę teoretyczną przewagę doświadczenia jastrzębian. Jakość wykonania poszczególnych elementów i sposób gry danego dnia u siatkarzy z Zawiercia też mogą być doskonałe. To przecież zawodnicy z górnej półki, w większości reprezentanci kraju. Nie ma tam żółtodziobów, których taki finał może "zjeść". Czekam na pełne przedstawienie siatkarskie, bez żadnych zahamowań i ograniczeń. Trochę myślałem o tym, czy niebezpieczeństwo, które pojawiło się dla Jastrzębskiego Węgla w wyrównanych meczach z Asseco Resovią, nie jest trochę mylące. Resovia mogła być akurat bardzo dobra w tych dniach, a Jastrzębski Węgiel nie był swoją najlepszą wersją. Prawie wszystkie sety były grane na przewagi. Set, w którym Resovia prowadziła i mógł przeważyć o jej zwycięstwie, był dla niej na poziomie zagrywki najlepszy. A dla Jastrzębskiego najgorszy. Nagle wszystko się zmieniło. Oceniam, że jastrzębianie nie mają żadnego zawahania. Ciągną sezon na równym poziomie, Tomasz Fornal czy Benjamin Toniutti - oni mają prawo być podmęczeni, mieć dołki. Ale dzięki mobilizacji na finał sportowcy dostają dodatkowych sił. Nie upatrywałbym tu więc żadnej przewagi. Gdzie zatem szukać ewentualnych przewag Jastrzębskiego Węgla, a gdzie Aluronu CMC Warty? - Linia przyjęcia w obu drużynach jest doskonała. Linia bloku? Statystycznie lepszy Jastrzębski Węgiel, ale ostatnio Zawiercie też kapitalnie funkcjonuje w tym elemencie. Na środku są dwaj nasi kapitalni reprezentanci. Norbert Huber i Mateusz Bieniek to dwa brylanty w skali światowej. Do tego dochodzą gracze techniczni, potrafiący grać tzw. cierpliwą siatkówkę, odbudowywać akcje. Nie wpadają w panikę w momentach kryzysowych. I jak już mówiłem, dwóch kreatorów gry na rozegraniu, z autorytetem i pomysłem. Toniutti ma większe CV, ale Miguel Tavares po odejściu z Zawiercia Urosa Kovacevicia jest facetem z innej planety. Odblokowany, pełen entuzjazmu i pomysłu. Wojciech Drzyzga o Tomaszu Fornalu. "Tak nie blokuje chyba nikt w lidze" Jak porównać trenerów? - Na poziomie trenerów nie szukałbym przewag, bo oni nie grają, choć mają ogromny wpływ. W porównaniu do Marcelo Mendeza Michał Winiarski jest dopiero na pierwszym etapie kariery. Mendez jest na etapie premium. Ale też Michał nie ma czego się wstydzić. Awans z niemiecką reprezentacją na igrzyska, teraz finał PlusLigi plus zdobycie Pucharu Polski - trudno mieć kompleksy. To naprawdę para z szansami 50:50. Hale? Mówi się, że w Zawierciu jest niewygodna dla przeciwników. Może to 5, 10 procent, czasami jedno złe przyjęcie czy słabsza obrona, po której piłka wejdzie w sufit. Publiczność będzie dawać "kopa" jednym i drugim. Wbrew pozorom gospodarze czasami mają presję ze strony swoich kibiców. Po drodze oba zespoły miały takie same przygody. Pamiętajmy, że zawiercianie też mieli bardzo trudną ścieżkę ze Stalą Nysa. Nikt mi nie powie, że kontrolowali drugi mecz. To była laurka dla naszej ligi i potwierdzenie, że sześć, siedem zespołów naprawdę potrafi grać. Czy przy tak wyrównanych zespołach może zdecydować "złoty dotyk", wybuch formy pojedynczego zawodnika? Na przykład w Zawierciu chyba najwyższą w tym sezonie formę na play-offy przygotował Bartosz Kwolek. - Oczywiście. Skoro oba zespoły potrafią grać w siatkówkę, wiedzą, co zrobić z piłką, liczy się jakość wykonania i efektywność. Nie procenty, bo te czasem pokazują atak bardzo wysoko, ale błędów w nim jest dużo. Kwolek ostatnio prezentuje się doskonale, troszkę chyba słabiej Trevor Clevenot. Ale to zawodnik bardzo potrzebny tej drużynie i równie ważny. Tak jak Rafał Szymura i Fornal. Przeciwko Resovii Szymura mi się podobał. Może jest teoretycznie zawodnikiem drugiego planu, ale w najważniejszych momentach zachował się jak rasowy kiler, nie odpuścił. Indywidualne laurki możemy jednak wystawić każdemu. Po obu stronach mamy wspaniałych libero. Luke Perry rozgrywa fantastyczny sezon, to chyba najefektowniej grający libero. Jest ceniony nie tylko za efektywność, ale i urodę gry. Niczego nie brakuje jednak również Jakubowi Popiwczakowi. Jednym z najmniej przewidywalnych elementów jest zagrywka, "ogień" może pojawiać się i znikać. Kompletnie nieprzewidywalny jest blok. I przy nim powiedziałbym, że Jastrzębski Węgiel ma atuty. Tak, jak Tomek Fornal blokuje na skrzydłach, nie blokuje chyba nikt w lidze. Tak jak na środku Huber - też niewielu albo nikt. Zwłaszcza, że on jeszcze obsługuje skrzydło, jastrzębianie chowają w bloku Toniuttiego. Chyba właśnie w bloku widziałbym największą różnicę na korzyść Jastrzębskiego. Tu mógłbym postawić wyraźny plus. Ale już na innych poziomach, grania środkiem przesuniętych krótkich, tempo pipe’a, różnorodność ataku - nie wiem, czy ktoś znajdzie różnicę. Myślę, że zobaczymy deser, dwa najlepsze zespoły. Bardzo lubię tabelę po fazie zasadniczej, ona bardzo dużo mówi, jest w niej już bardzo mało przypadku. I te zespoły zajęły dwa pierwsze miejsca, w pełni na to zapracowały. Oczekuję fantastycznej, wyrównanej potyczki. Co nie oznacza, że nie może być dwa razy po 3:0. Ważne wieści przed finałem siatkarzy. Zapadła decyzja w sprawie trenera Michał Winiarski wyciągnął wnioski? "Zespół całkowicie inaczej oddycha na boisku" W poprzednim sezonie też można było spodziewać się wyrównanego finału, a Jastrzębski Węgiel dość gładko pokonał Grupę Azoty ZAKS-ę Kędzierzyn-Koźle. To pokazuje, że wszystko w takiej rywalizacji jest możliwe? - Nie jestem fanem piłki nożnej, ale lubię oglądać duże widowiska. Wiem, że nieraz mecz Barcelony z Realem nie kończy się 1:2, tylko 4:0. Czasami, kiedy wielcy na siebie wychodzą, kończy się nokautem. Jeden przegrany set, stracona bramka - rzucasz się do odrabiania strat i tracisz następną. W siatkówce jest mimo wszystko trochę mniej przypadkowości. Wtedy ZAKSA "ciągnęła" trochę na oparach. Przerwa przed finałem Ligi Mistrzów okazała się dla niej zbawienna, wybiła z kolei z rytmu Jastrzębie. Ale w okresie finałów ZAKSA była zamęczona i to trochę tłumaczyło wyraźną różnicę. Bo kiedy w finałach zespół wpadnie w fizyczny kryzys, już się z tego nie wydobędzie. To za krótki dystans. Play-offy grane w formule mecz i rewanż to w mojej opinii rzut monetą. Jedna infekcja, nawet niewielka kontuzja sprawia, że zawodnik przez trzy, cztery dni może się już nie pozbierać. Historyczny sukces polskiej drużyny. Udało się po trzech latach, będzie święto W ostatniej "Prawdzie Siatki" mówił pan, że podoba się panu, jak Winiarski poukładał drużynę - w przeciwieństwie do poprzedniego sezonu, gdy równowagę zaburzał w niej Kovacević. To pokazuje, że Winiarski jako trener cały czas się rozwija, wyciąga słuszne wnioski? - Na pewno. Praca trenera to ciągłe zdobywanie doświadczeń. Michał dość szybko wszedł na ścieżkę trenerską, ale przygotował się do tego. Nie został od razu "jedynką", terminował przy bardzo fajnym trenerze-pedagogu, Roberto Piazzy. Rozmawiałem z Michałem, który mówił, że to trener, co się zowie. Szalony pasjonat. A Michał jest chyba trochę bardziej trenerskim introwertykiem. Nie pokazuje emocji, potrafi być z boku. Zresztą Mendez też, choć potrafi wybuchać. Winiarskiego widziałem nieraz zniesmaczonego grą zespołu, rozczarowanego, to normalne. Ale on ma świadomość, że w danym momencie czasami nic więcej nie da się zrobić. W zeszłym roku był dla mnie za dużym gościem na to, by nie pokazać własnego ego. Może zrobił dobrze, że wycofał się i uważał, że tamten zawodnik jest zarządzającym. Na końcu wyszło raczej na moje, nie zdobyli medalu, sezon był raczej mocno przegrany. Ale wszyscy się chyba za bardzo poddali serbskiej naturze Kovacevicia. I prezes Kryspin Baran chyba nie wytrzymał ciśnienia, pewnego szantażu tego gracza. W tym momencie Winiarski ma ogromne doświadczenie i przykład, że nie ma tak ważnej jednostki, by położyć na szali zespół. Największą różnicę widać na Tavaresu. Był wystawiaczem, teraz jest rozgrywającym, kreatorem gry. Zespół całkowicie inaczej oddycha na boisku. Michał jest na dobrej ścieżce rozwoju, wywalczył awans na igrzyska z niemiecką kadrą. Teraz zarządza zespołem mocno i samodzielnie. Jastrzębski Węgiel po raz drugi jest w sytuacji, w której kilka dni po finałach PlusLigi będzie grać w finale Ligi Mistrzów, na który na pewno mocno ostrzy sobie zęby. Czy to może mieć wpływ na grę drużyny? - Zmęczenie fizyczne nie powinno mieć znaczenia, jeśli tylko nie będzie kontuzji. Tydzień przerwy wystarczy, by odpocząć, a to też za mało, by "zardzewieć". Skala wyzwania jest taka, że zawodnicy przestają czuć ból i zmęczenie na ten jeden mecz. Gdyby to był jakiś turniej, mogłoby być inaczej. A z drugiej strony ścieżka Itasu Trentino, finałowego rywala w Lidze Mistrzów, też nie jest usłana różami. To zespół już przegrany na rynku włoskim. Dla chłopaków z Jastrzębia to kapitalne wyzwanie, moment w karierze, na który pracujesz. Kiedy tylko będą zdrowi, zmęczenie nie powinno być problemem. Rozmawiał Damian Gołąb