Zdecydowanym faworytem spotkania byli rzeszowianie. Co prawda ostatnio grali nieco w kratkę, ale w kolejce rozgrywanej w środku tygodnia pewnie ograli PGE GiEK Bełchatów. Katowiczanie zajmowali zaś w tabeli dopiero czternastą pozycję. Początek spotkania stał jednak pod znakiem dwupunktowej przewagi gospodarzy. Asseco Resovia sprawnie odrobiła straty i prowadziła 9:8, ale wkrótce to GKS znów prowadził dwoma punktami, 15:13. Katowiczanie mogli liczyć na skuteczne ataki Lukasa Vasiny, który w przyszłym sezonie... ma grać w Rzeszowie. Goście ponownie dość szybko jednak wyrównali. Tyle że po asie serwisowym Vasiny GKS prowadził 21:19, a po chwili kontratak na punkt zamienił jeszcze Jakub Jarosz. Czech raził Resovię serwisami, katowiczanie wygrali 25:21. Kto zaimponuje Nikoli Grbiciowi? Dwóch poważnych kandydatów do reprezentacji GKS Katowice w natarciu. Asseco Resovia z dużymi problemami Przebieg pierwszego seta był o tyle zaskakujący, że rzeszowianie w końcu mogli grać w pełnym składzie. Trener Giampaolo Medei wystawił w szóstce i Pawła Zatorskiego, i Jakuba Kochanowskiego - obaj pauzowali przez kilka tygodni. Drugą partię sobotniego spotkania rzeszowianie rozpoczęli od prowadzenia 3:1. Szczęśliwy punkt zagrywką zdobył Fabian Drzyzga - piłka wyhamowała na taśmie i spadła na stronę rywali. Ale też goście popełniali sporo błędów, przez co nie byli w stanie zbudować większej przewagi. Co więcej, to GKS odskoczył na trzy punkty po asie serwisowym Davide Saitty. Zdenerwowany Medei przywołał do siebie siatkarzy i udzielił im stanowczej reprymendy. Poprawy gry jednak nie było. Po autowym ataku Kochanowskiego gospodarze prowadzili już 13:9. Od tej pory grali pewnie i nie pozwolili rywalom nawet zbliżyć się do remisu. Wygrali 25:20, choć boisko w trakcie seta opuścił utykający Jarosz, a jego zmiennik - Damian Domagała - zdążył zdobyć tylko punkt. Niecodzienna sytuacja w polskiej lidze. Siatkarz zszedł z podbitym okiem PlusLiga. Jakub Bucki odmienił grę Asseco Resovii Jarosz wrócił jednak na trzecią partię. Na boisku nie było zaś już Toreya Defalco, którego zastąpił Yacine Louati. W polu serwisowym "odpalił" jednak Klemen Cebulj i Resovia prowadziła 6:3. Tyle że znów szybko straciła przewagę - katowiczanie zdobyli punkt blokiem i doprowadzili do remisu 9:9. Tym razem jednak rzeszowianie byli w stanie odbudować zaliczkę, a po bloku Karola Kłosa przy ataku Jarosza prowadzili już 15:11. Po chwili to reprezentant Polski nadział się jednak na blok Łukasza Usowicza. Różnica zmniejszyła się tylko na chwilę. Tym razem to faworyci wygrali 25:20. To nie zbiło jednak z tropu gospodarzy. Katowiczanie objęli prowadzenie 9:7, a Medei ściągnął kolejnego podstawowego zawodnika - Stephena Boyera. GKS znów miał trzy punkty przewagi, ale po kilku minutach goście doprowadzili do remisu 17:17. Dobrze w ataku odnalazł się Jakub Bucki, zmiennik Boyera. O losach seta zdecydowała wyrównana końcówka. Katowiczanie mieli nawet piłkę meczową, ale po zagrywce Buckiego to goście wygrali 29:27. Serwisy polskiego atakującego były kluczowe na początku tie-breaka. To dzięki niemu rzeszowianie zdobywali punkty lub wyprowadzali kontrataki. Efektowną piłkę skończył Kłos, Asseco Resovia wygrywała 7:3. Trener GKS-u Grzegorz Słaby w czasie przerwy apelował do siatkarzy o ryzyko w polu zagrywki, ale rywali nie dało się już dogonić. Zespół z Podkarpacia wygrał 15:9. Rzeszowianie męczyli się z rywalem z dołu tabeli PlusLigi. Muszą więc postarać się o poprawę formy do wtorku. Już za trzy dni rozegrają bowiem pierwsze finałowe spotkanie w Pucharze CEV - na wyjeździe z SVG Luneburg. GKS: Jarosz, Usowicz, Waliński, Saitta, Krulicki, Vasina - Mariański (libero) oraz Domagała, Mielczarek, Fenoszyn Asseco Resovia: Boyer, Kochanowski, Defalco, Drzyzga, Kłos, Cebulj - Zatorski (libero) oraz Louati, Kozub, Bucki, Staszewski Reprezentant Polski znów dał popis. Siedem bloków i szalona radość