To był mecz bez wielkiej historii. Wicemistrzowie Polski z Jastrzębskiego Węgla są do tej pory niepokonani w PlusLidze, stracili w rozgrywkach dopiero dwa sety. W siódmym meczu sezonu podopieczni argentyńskiego trenera Marcelo Mendeza potwierdzili wysokie aspiracje łatwo rozprawiając się z Treflem Gdańsk - 3:0. Można się zastanawiać, jakby wyglądał ten meczu, gdyby "Gdańskie Lwy" grały w składzie, w którym zaczynały sezon. Z wyjściowego składu Trefla zostali tylko rozgrywający Lukas Kampa oraz środkowi Karol Urbanowicz i Patryk Niemiec. W ten czy inny sposób z gry są obecnie wyeliminowani: Piotr Orczyk (zerwane więzadło, wyłączony prawdopodobnie do końca sezonu) oraz Jan Martinez Franchi i Bartłomiej Bołądź. Z drugiej strony, z ławki wicemistrzów Polski nie podniósł się nawet Trevor Clevenot, a jedynie na chwilę Stephen Boyer - francuscy mistrzowie olimpijscy. Inne są cele obu drużyn w tym sezonie - Jastrzębie mierzy w tytuł mistrza Polski i walczy na arenie europejskiej, a Trefl będzie się bił o udział w play-off. Wspomniany Bołądź był oszczędzany z racji niedawnej infekcji, która wyłączyła go z poprzedniego meczu w Kędzierzynie-Koźlu. Ubytki personalne kreują nowych bohaterów, Bołądzia brawurowo zastąpił utalentowany białoruski nastolatek Aleks Nasewicz, który czeka na polski paszport. To właśnie wychowanek Trefla dał sygnał do pogoni za wicemistrzami Polski i liderami PlusLigi w pierwszym secie, po tym jak ukraiński środkowy gości Jurij Gladyr, serwisem zrobił spustoszenie w gdańskich szeregach, doprowadzając do stanu 10:17. Gdy wydawało się, że już jest po secie, leworęczny Jakub Czerwiński zaczął dobrze serwować - było już tylko 16:19, aż argentyński trener Marcelo Mendez poprosił o czas. To jeszcze nic - zaraz asem serwisowym poczęstował gości wspomniany Nasewicz (najskuteczniejszy w rym meczu wśród gospodarzy z 13 punktami) i deficyt "Lwów" stopniał do zera - 23:23! Górę wzięło jednak większe doświadczenie gości po 28 minutach wyrównanej walki w pierwszej partii. Mimo przegranej wyrównana gra początkowo natchnęła gospodarzy, którzy drugiego seta zaczęli od prowadzenia 4:2 i 7:6. Szybko jednak było 10:13 i ta różnica punktów utrzymywała się między rywalami przez dłuższy czas aż do stanu 16:19. W końcówce Jastrzębie wyraźnie wrzuciło drugi bieg i w efekcie wygrało drugą partię do 17. Trzeci set był jeszcze mniej wyrównany i zakończył się rezultatem 25:14. Aż do tego meczu Trefl Gdańsk u siebie nie stracił nawet seta, ale starcie z Jastrzębskim Węglem to co innego niż z, całym szacunkiem, Cuprum Lubin czy Czarnymi Radom. Warto podkreślić, że wizyta lidera PlusLigi ściągnęła do ERGO Areny 3400 widzów - to rekord sezonu w Gdańsku i tylko nieco mniej niż najwyższa frekwencja w tych rozgrywkach - na meczu LUK-u Lublin z Jastrzębskim Węglem było 3509 widzów. Trefl będzie chciał przebić to osiągnięcie właśnie w meczu z LUK-iem - 11 listopada w Gdańsku - będzie to tzw. "Mecz Kaszubski". Trefl Gdańsk - Jastrzębski Węgiel 0:3 (23:25, 17:25, 14:25) Trefl: Nasewicz 13, Czerwiński 8, Sawicki 7, Urbanowicz 6, Niemiec 4, Kampa 1 - Perry (l), Droszyński. Jastrzębie: Fornal 14, Szymura 12, Hadrava 10, Wiśniewski 7, Gladyr 7, Toniutti 1 - Popiwczak (l), Boyer 1, Tervaportti. Maciej Słomiński, Interia