Damian Gołąb, Interia: Za Aluronem CMC Wartą Zawiercie seria meczów z trudnymi przeciwnikami - Jastrzębskim Węglem, ZAKS-ą, Projektem, PGE Skrą i Asseco Resovią. Trzeba było rozegrać sporo setów. Jak fizycznie czujecie się po tak intensywnym okresie? Michał Żurek, kapitan Aluronu CMC Warty Zawiercie: Różnie. Mamy trochę problemów zdrowotnych, ale kto ich nie ma? Został nam przed świętami jeszcze mecz Pucharu Polski, potem 29 grudnia spotkanie w lidze. Sporo grania, mam nadzieję, że się wszyscy wykurujemy i będziemy porządnie trenować. Bo jak się porządnie trenuje, gra się od razu dużo lepiej. Czy po takiej serii spotkań można powiedzieć coś więcej o możliwościach drużyny z Zawiercia? Nauczyliście się czegoś sami o sobie? - Nie zajmuję się tym. Chciałem się zweryfikować, jak sobie poradzę przy dużym “ciśnieniu" na zagrywce, bo ZAKSA jest najlepiej zagrywającą drużyną ligi, a Bełchatów drugą. Z ZAKS-ą przyjmowaliśmy bardzo słabo, z Bełchatowem popełniliśmy bardzo mało błędów i sobie poradziliśmy. Trochę podchodziłem do tych meczów jak do weryfikacji poziomu sportowego, a nie emocjonalnego. Jak to wyszło? Trzy zwycięstwa, w tym dwa po 3:2, jedno 3:1. Może być lepiej, może być gorzej. Naprawdę mamy niezłą drużynę. Ale to, gdzie skończymy, kto będzie grał o medale, zdecyduje się na sam koniec. To nie jest jeszcze etap sezonu, na którym patrzy się w tabelę? - Dokładnie tak. W ogóle niespecjalnie lubię się tym zajmować. Zamiast myśleć o przyjęciu i organizacji gry, narzuca się wtedy dodatkową presję. A chodzi o to, by być dobrze przygotowanym, dawać z siebie wszystko. Pracować codziennie i patrzeć do przodu, a nie w tył i myśleć o tabelach. Do Zawiercia przed sezonem dołączyło wielu nowych zawodników. Trzeba było dużo pracować nad zgraniem i atmosferą w drużynie? - Oczywiście. Jest wiele ciekawych charakterów. Kiedy się wygrywa, jest oczywiście dużo łatwiej. Trochę czekałem na moment, w którym będziemy grać gorzej i przegramy. By zobaczyć, jak się zachowamy. Myślę, że szczególnie poza boiskiem mamy w drużynie przyjemnych ludzi. A na boisku grzeczni chłopcy niczego nie wygrywają. Fajnie, że mamy trochę “bad boyów", trochę ludzi, którzy coś wygrali. Trochę takich, którzy są ligowymi wyjadaczami, grają w lidze ponad 10 lat i zawsze trzymali jakiś poziom. Z tej mieszanki może wyjść coś fajnego. Ale czy ostatecznie wyjdzie, to zależy od wielu czynników. W drużynie są gwiazdy, ale czy są też gwiazdorzy - w gorszym tego słowa znaczeniu? - Ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Grałem z różnymi zawodnikami. To nie jest nic złego, gdy masz ciężki charakter w drużynie. Jeden czy drugi taki gość jest od tego, by grać. Jeżeli ma się drużynę niedojrzałą, która przeżywa, że ktoś ma swoje czarne strony... Każdy takie ma. A u wielkich graczy jest ich na pewno jeszcze więcej. Jeśli jesteś dojrzały, nie kierujesz się wyłącznie ego i dumą, tylko tym, że chcesz coś wygrać, akceptujesz te gorsze strony i momenty zawodników. Cieszę się, gdy coś takiego widzę. Moją rolą jest trochę to, by wspierać takie rzeczy, rozładowywać. Staram się to robić, zresztą mamy mądrą i doświadczoną drużynę. Mam nadzieję, że będziemy to trzymać i mieć dobrą atmosferę do końca. Przed tym sezonem zmieniły się przepisy i libero może być kapitanem drużyny. Jest pan zadowolony, że w końcu do tego doszło? - Nie robi mi to żadnej różnicy. To jakaś dodatkowa odpowiedzialność. Jak nie ja, to byłby to ktoś inny, może “Konar" czy ktoś jeszcze. Tak samo byśmy sobie poradzili. To dodatkowa odpowiedzialność i zadania, ale nic specjalnego. CZYTAJ TEŻ:Seria ZAKS-y przerwana. Ale kończy rok niepokonanaNierówny mecz w PlusLidze. Faworyt kończy rok na podiumResovia znów pod wodą. "Dopadł nas pech"Rozmawiał Damian Gołąb