ZAKSA była zdecydowanym faworytem sobotniego spotkania. W tym sezonie kędzierzynianie są niemal nie do zatrzymania, i to bez względu na to, czy grają akurat na polskich parkietach, czy w Lidze Mistrzów. Zawiercianie zdołali wyrwać im dwa sety i mistrzowie Polski musieli udowodnić swoją wyższość w tie-breaku. - Byliśmy blisko, ale w ważnych momentach ZAKSA pokazała, jak jest silna. Mogę trochę narzekać na drugiego seta, bo zaczęliśmy go dobrze, a potem popełniliśmy kilka błędów w ataku i na kontrach. To trochę oddaliło nas od zwycięstwa w tym meczu. Ale później, zwłaszcza w czwartym secie, pokazaliśmy nasz charakter. Mieliśmy szansę wygrać. Nie wiem, czy komuś innemu to by się dziś udało - podkreśla Kolaković. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Zawiercianie zaskoczyli faworyzowanych rywali w pierwszym secie. Wyglądali na zdecydowanie bardziej pobudzonych i nie pozwolili kędzierzynianom rozwinąć skrzydeł. - Zawiercie postawiło nam bardzo trudne warunki. Wiedzieliśmy, w jakich elementach są mocni, że potrafią “kopnąć" na zagrywce i są silni w ataku. Pokazali to w pierwszym secie, wybili nas z rytmu. W drugiej partii zdołaliśmy wrócić do gry. Mało jednak brakowało, a ten mecz mógłby się różnie potoczyć - przyznaje Krzysztof Rejno, środkowy ZAKS-y. Po wygranej w drugim i trzecim secie wydawało się jednak, że kędzierzynianie opanowali sytuację. To oni zaczęli dręczyć rywali mocnymi zagrywkami, w czym celował zwłaszcza Kamil Semeniuk. Mecz nie potoczył się jednak według scenariusza znanego z poprzednich spotkań ZAKS-y, bo rywale zdołali się podnieść. Sporo ożywienia w grę Aluronu wnieśli rezerwowi. Marcin Kania pomógł w bloku, a Paweł Halaba raził rywali mocnymi serwisami. - Cieszę się, bo zawodnicy wprowadzeni z ławki przynieśli nam ważne punkty i dużo energii. Nie mamy w zespole wielkich gwiazd, musimy być drużyną. To ważne dla trenera, że może korzystać z ławki. To nie było tak, że szukałem dziś najlepszej szóstki - podążałem za grą, by zmieszać energię rezerwowych z tą, która już była na boisku - opowiada Kolaković. W tie-breaku emocji było już mniej. ZAKSA szybko odskoczyła rywalom na trzy punkty i pilnowała prowadzenia już do końca piątej partii. Ostatecznie wygrała 15:11 i spokojnie może czekać na niedzielny finał. - Dla ZAKS-y utrzymanie takiej przewagi to rutyna. Ma 6-7 zawodników, którzy grają naprawdę niezwykłą siatkówkę. Dla mnie w tej chwili najlepszą w Europie. Są głównym faworytem do wygrania Ligi Mistrzów - nie ma wątpliwości Kolaković. To właśnie gra na wielu frontach może być jednak dla ZAKS-y problemem. Cztery dni po finale Pucharu Polski gra półfinał LM z Zenitem Kazań w dalekim Tatarstanie. - Ciężko się przestawiać, bo bo raz gramy w pucharze, raz w lidze, a raz w Lidze Mistrzów. Trzeba złapać rytm i troszkę dłużej się skupiać. Ale przyjechaliśmy tu po to, żeby wygrać puchar, a nie na jakiś turniej. Mam nadzieję, że jutro zagramy lepsze spotkanie - podkreśla Rejno. Finał Tauron Pucharu Polski w niedzielę o godz. 14.45 w krakowskiej hali Suche Stawy. Transmisja w Polsacie Sport. Damian Gołąb