ZAKSA w drodze do finału musiała rozegrać aż pięć setów. Udało jej się złamać Aluron CMC Wartę Zawiercie dopiero w tie-breaku. Tym bardziej zaskakujący był więc rezultat drugiego półfinału, w którym jastrzębianie w trzech krótkich setach rozbili zespół Trefla. Po meczu jakby nie dowierzał w to sam trener gdańszczan Michał Winiarski. Podszedł do statystyków i usłyszał, że jego drużyna szczególnie blado wypadła w walce z Mohamedem Al Hachdadim. Marokańczyk, wybrany MVP spotkania, zdobył 16 punktów - zdecydowanie najwięcej ze wszystkich siatkarzy. Do tego atakował z 67-procentową skutecznością. Mariusz Wlazły, kapitan Trefla, po meczu również docenił rywali. - Grali dobrą siatkówkę, wykorzystali nasze słabsze momenty i bezwzględnie przekuwali to na punkty. Nie ulega wątpliwości, że byli lepszym zespołem. Niczym nas nie zaskoczyli, byliśmy dobrze przygotowani taktycznie. Ale z takim przeciwnikiem jak Jastrzębie czy Kędzierzyn dwa, trzy błędy decydują o tym, że przegrywa się mecz. Mieliśmy słabszy dzień, który wcześniej nam się nie zdarzał - analizuje atakujący. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Jastrzębianie byli w sobotę w Krakowie lepsi od rywali w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. W trzech setach zdobyli osiem punktów blokiem. Tylko jeden dołożyli bezpośrednio po zagrywce, ale ich serwis mocno utrudniał życie rywalom. Po meczu sami byli zaskoczeni, że udało im się rozprawić z rywalami w zaledwie 87 minut. - Nie spodziewaliśmy się tego. Wierzyliśmy, że to będzie trudne spotkanie i takie naprawdę było. Narzuciliśmy jednak swój rytm gry i graliśmy to, co potrafimy najlepiej. Mały kroczek został zrobiony, w niedzielę kolejne trudne spotkanie - zaznacza Rafał Szymura, przyjmujący Jastrzębskiego Węgla. W hali Suche Stawy, jak przez cały sezon, siatkarze grali przy pustych trybunach. Organizatorzy puszczali doping z głośników, a przy jednej z linii bocznych ustawili dwa duże telebimy, na których długimi momentami wyświetlali filmy z nagraniami fanów. Pod halą pojawili się też przedstawiciele fanklubu Trefla, ale to nie zastąpiło prawdziwego dopingu z trybun. - Ciężko gra się bez publiczności. W hali jest telebim, który trochę rozprasza, jest nieco dziwnie. Kibice są na nim pokazywani, ale to nie to samo, co na żywo. Tęsknimy za nimi - podkreśla Szymura. Sprawią problemy faworytom? W finale na jastrzębian czeka ZAKSA. W sezonie zasadniczym PlusLigi kędzierzynianie byli niemal nie do zatrzymania, wygrali również oba spotkania z Jastrzębskim Węglem. Mimo wszystko jastrzębianie podchodzą do meczu z dużą wiarą w zwycięstwo. - Chcemy zagrać na fantazji. W takim meczu nie czuje się zmęczenia, po prostu gra się jak najlepszą siatkówkę - przekonuje Szymura. Libero drużyny, Jakub Popiwczak, dodaje: - Jastrzębski Węgiel przyjechał tutaj, żeby wygrać. ZAKSA zdecydowanie jest do "ugryzienia". Szans jastrzębian nie przekreśla również Wlazły. - Turniej o Puchar Polski jest zawsze wyrwany z całego sezonu. To zupełnie inna impreza, nie oddająca obrazu całej ligi. To było widać w półfinałach. ZAKSA wygrała po walce 3:2, choć można było powiedzieć, że powinna bardzo szybko wygrać 3:0. Obie drużyny mogą myśleć o zwycięstwie. Pamiętając jednak mecz ZAKS-y w półfinale Ligi Mistrzów, wskazuję, że weszła na bardzo wysoki poziom siatkarski i do tej pory go pokazuje - twierdzi atakujący Trefla. Jego zdanie warto wziąć pod uwagę, przewidując wynik niedzielnego spotkania: w końcu Wlazły zdobył Puchar Polski aż siedmiokrotnie. Spotkanie Jastrzębskiego Węgla z ZAKS-ą rozpocznie się o godz. 14.45. Transmisja w Polsacie Sport. Damian Gołąb